sobota, 14 lutego 2015

Zamknięcie.

 Chciałabym z przykrością stwierdzić, że blog zostaje zamknięty. Miło było z wami spędzić te kilka mimiesięcy, ale wszystko ma swój koniec. Ten blog już poupadał. Nie będę go usuwała, zostawię go, może ktoś będzie chciał poczytać.Tymi słowami, żegnam się z wami.
Administracja bloga

środa, 11 lutego 2015

Witam serdecznie.
Moja nieobecność dobiega końca z dniem dzisiejszym. Proszę o dalsze wysyłanie opowiadań na
-email (opowiadaniauts@onet.pl)
-hwr (ReikoKyun)
Proszę z góry również o głosowanie w ankiecie widocznej w lewym górnym rogu ekanu.
Pozdrawiam serdecznie
Administrator bloga ReikoKyun

sobota, 7 lutego 2015

Od Seishin cd. opowiadania Melchior'a

Seishin dopadła ostatniego gangstera i przyłożyła mu pięścią w twarz. Jęknął z bólu, po czym osunął się na ziemię. Dziewczyna uśmiechnęła się złowieszczo. Bez pośpiechu wróciła do Melchiora, zgarniając po drodze ciastka z kuchni.
- To co robimy teraz? - spytała, jedząc przekąskę.
- Skąd masz?! Daj! - chłopak rzucił się na słoik ciastek, lecz demonica zabrała go. Ruszyła biegiem przed siebie. Przyśpieszyła, pędząc ulicą. Nie widziała Melchiora za sobą, ale lepiej było znaleźć bezpieczne miejsce, gdzie ciastka mogły zostać spokojnie pochłonięte przez blondynkę. Niestety nie zdążyła zwiać, bo dopadł ją Melchior.
- Ładnie tak uciekać? - odezwał się.
- Tak, bardzo ładnie, CIASTKA SĄ MOJE! - ryknęła, przytulając się do słoika ze słodyczą.

<Melchior? Mała głupawka XDDD>

Od Seishin cd. opowiadania Aithne

Demonica ciągle miała ubaw z miny tamtej pani. Niezwykle ją rozbawiła. Może należałoby ją tu zatrudnić jako błazna albo coś w tym kierunku. Lubiła patrzeć na takowe scenki, ale jeszcze bardziej lubiła docinać takowym osobom. A Aithne pokazała klasę. Pomimo, że poszło tylko o lody, należało się przytrzeć tej paniusi nosa. Białowłosa - królowa ciętej riposty. Seishin pomyślała, że następnym razem jak ktoś je zaatakuje to weźmie miskę lodów i każe je wywalić na ziemię ów napastnikowi. Aithne zapewne zrobiłaby porządek z tym łobuzem. Na przyszłość należało sobie zapamiętać.
- To co robimy potem? Podokuczamy jeszcze komuś? - spytała Seishin, rozkoszując się swoimi cytrynowo-miętowymi lodami. - Czy trochę przystopujemy i się przejdziemy?
- Lepiej się przejść, a może spotkamy jakąś fajną duszyczkę, z której będzie można pożartować - odparła Aithne. Dziewczyny skończyły lody, pożegnały właściciela baru oraz kelnera, po czym wyszły.

<Aithne? Daaaaaalej brak weny>

Od Seishin cd. opowiadania Tresh'a

Seishin otworzyła szufladę, już dziesiątą z kolei, gdzie nie było żadnych strun, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Znalazła swój stary sztylet, szkoda tylko, że sztylet to nie struna. Zrezygnowana Seishin dopadła ostatniej szuflady. Tam na całe szczęście znalazła to czego szukała. Schowała strunę do kieszeni i ruszyła w stronę wyjścia, lecz zatrzymało ją ciche jęknięcie za fortepianem. Zajrzała za instrument. To Thresh spał. Przewróciła oczami i wysunęła sztylet z rękawa bluzki. Nie wykroiła serca chłopaka, chociaż miała ku temu doskonałą okazję. Wolała stoczyć z nim sprawiedliwy pojedynek, niż zamordować we śnie. To takie... proste... Jak uważała blondynka, dlatego zawróciła i wyszła. Ciągle była wściekła, ale ukrywała to.

<Thresh? Co ja mam zrobić Wujku, abyś nie był martwy? Mam wyrzuty sumienia :c>

Od Melchior'a cd. opowiadania Anarchii

Patrzałem daną stronę. Widziałem czarną chmurę. Pobiegłem tam, a wampirzyca za mną. 
- Dokąd biegniemy?- zaczęła mnie wypytywać. Pokazałem czarne coś. Anarchia błyskawicznie stanęła, i zaczęła zawracać.
- Co robisz? Czemu uciekasz?- wołałem, ale ona była za daleko. Rzuciłem się za nią. Dogoniłem ją spokojnie. Stała pod drzewem, i łapała się za brzuch.
- Co ci się stało?
- Nie możemy tam iść- powiedziała, i spojrzała na miejsce w którym się znajdowaliśmy. Chmura była na miejscu. Dziewczyna spojrzała na przepaść. Usiadłem na trawie. 
Anarchia dziwne podchodziła do przepaści nad strumykiem. Podniosłem się ciężko, i zamarłem. Było tak jak w śnie. Wampirzyca podniosła ręce ku górze, i skoczyła. Łza poleciała mi z oka( :<). Chciałem przechytrzyć sen, i rzuciłem się za Anarchią. Już prawie miałem jej buta.. Zsunąłem się do czarnej dziury, i zamknąłem oczy. Obudziłem się na czymś twardym. Otworzyłem jedno oko, i zauważyłem Królową z Anarchią. Gadały sobie i grały w krykiet.
- A co to ma znaczyć?- zawołałem do nich, a one odwrócił głowy.

<< Brak pomysłu skarbie>>

Od Melchior'a cd. opowiadania Seishin

- Sorki - podrapałem się nerwowo po głowie. Sei spojrzała na mnie, i zapytała:
- To gdzie tym razem idziemy?
- Co powiesz na pokera?- złapałem ją za rękę, a ona zrobiła przejście. Byliśmy w wielkim mieście, pełnym sklepów. Kolorowe neony wisiały na ścianach, a jeden szczególnie przykuł moją uwagę: Salon Gier. Złapałem za rękę oglądającą się demonicę i wbiegliśmy do klubu.
Pełno gangsterów siedziało przy stole i grało w różne gry. Przysiadłem się do pierwszego lepszego z pokerem. 
- Można?- zapytałem, a łysy kiwnął głową. Runda trwała długo. 
- A teraz spadaj- rudy z brodą przyłożył mi pistolet do głowy. Odetchnąłem ciężko.
- CO? Wygrałem Ku*wa!- wrzasnąłem. Łysy wzburzył się. 
- Nie będziesz mi rozkazywał w moim klubie sku*****synie!
Szepnąłem coś do dziewczyny, i zaczęliśmy rozwalać budynek. Zaczęło się od niewinnych przepychanek, a skończyło na śmierci prawie wszystkich. Uwielbiam z nią gdzieś wychodzić!
- Co teraz?- zapytałem.

<<Sei? Sorki że musiałaś czekać :/>>

piątek, 6 lutego 2015

Powrót

No,  więc powracam. Głównie dlatego, że drugi administrator wyjechał i nie dał mi innego wyjścia, a ja nie chcę by ten blog upadł.  ( Dzięki Reiko) Proszę z powrotem wysyłać opowiadania na moje hwr (Turlajdropsa) lub na e-mail opowiadaniauts@onet.pl. Swoich postaci na razie nie przywracam i sama nie piszę opowiadań.  Pełnię tylko rolę admina. I tak zapewne zostanie. 
~Administratorka bloga
Turlajdropsa

czwartek, 5 lutego 2015

Od Anarchii Cd Melchior'a

-Melchior wstawaj! –krzyknęłam. Nic się nie działo. –Łajzo budź się! –złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Przytulił mnie mocno.
-Nigdy więcej tak nie rób –wyszeptał.
-Co? O co ci chodzi? –próbowałam się wyrwać, jednak chłopak był silniejszy.
-Nieważne –przyciskał mnie do siebie coraz mocniej.
-D-dusisz mmm-nie –uwolnił mnie.
-O, rzeczywiście. Sorry –podrapał się za głową.
-Hmpf.
-No co?
-Nic. Musimy się stąd wydostać. Rozepnij mi sukienkę.
-Co? Po co?
-Nie będę chodziła w podartej szmacie –zebrałam włosy i uniosłam je do góry. Chłopak szybko uporał się z guzikami. Zaczął dziwnie na mnie patrzeć. –Odwróć się teraz –warknęłam i zrzuciłam z siebie ubranie. Odcięłam część i zrobiłam z niej spódnicę. Resztą materiału owinęłam sobie cycki, których nie mam (żyję z nadzieją, że wiecie o co mi chodzi).
-Już?
-Już –zarzuciłam katanę na plecy. –Idziemy! –ruszyłam przed siebie, a wilkołak za mną.
-Wiesz w ogóle dokąd idziemy?
-Nichuja –uśmiechnęłam się.

<Melchior? Niby coś, a jednak nic. Nadal jesteśmy w czarnej dupie.> 

wtorek, 3 lutego 2015

Od Tresha cd. opowiadania Seishin.

Wyskoczyłem przez okno sali muzycznej i ruszyłem przed siebie. Nie miałem ochoty na nic. Włożyłem rękę do kieszeni z zamiarem wyciągnięcia telefonu. Nie było go tam.
-Cholera jasna –wróciłem się do szkoły. Wszedłem do pomieszczenia, w którym przebywałem wcześniej. Komórka leżała na pianinie. Wziąłem ją, usiadłem na podłodze i oparłem się o instrument.

*JEBUT!*

Ktoś wszedł do sali. Wychyliłem się lekko i zauważyłem Blondie. Wściekła wparowała do sali i zaczęła czegoś szukać. Postanowiłem dać je spokój. Przeglądałem sobie spokojnie Internet. Z racji iż nic ciekawego się nie działo i nie miałem co robić uciąłem sobie drzemkę.

<Seishin? Śpię za pianinem :v> 

Od Aithne cd. opowiadania Seishin.

- Jak tak można? - wykrzyknęłam z udawanym oburzeniem, ale byłam trochę słaba w udawaniu. Nigdy nie potrafiłam kłamać, niestety. Dopiero po chwili zorientowałam się, że zachowanie tej kobiety w istocie mnie zdenerwowało, więc nawet nie musiałam włożyć starania w to, aby mój głos zabrzmiał pewnie. Nie kłamałam. No bo jak tak można? Jako wielki amator lodów wielu w swoim życiu próbowałam, a w tej lodziarni lody były naprawdę wspaniałe. Znam się na tym, a ta kobieta zmarnowała cudzą ciężką pracę, i nawet nie doceniła tak wspaniałego kunsztu cukierniczego! Coś we mnie zaczęło wrzeć. Ale nie chciałam wybuchać. Jeszcze nie.
- Dokładnie. - poparła mnie Seishin, krzyżując ramiona na piersi.
- Ale jak ktoś nie ma gustu... - zaczęłam smutnym głosem i zmarszczyłam brwi.
- Ty szczeniaro! - warknęła kobieta. - Jestem znawcą w tej dziedzinie, i potrafię ocenić dobre lody! A na to po prostu nie ma słów, to najochydniejszy deser, jaki w życiu jadłam! - spojrzała z pogardą na rozpuszczające się na posadce lody waniliowe. Prychnęłam.
- Nie sądzę. - wciąż udawało mi się zachować spokój, ale czułam, że chwieję się przed jakąś cieńką liną, która tylko czeka na to, aż się o nią potknę i upadnę w odmenty furii.
No przepraszam bardzo, ale...
Ta lodziarnia jest jedną z lepszych, w jakich miałam przyjemność jadać i moim ulubionym miejscem na spędzanie czasu, bo zawsze panowała tu taka przyjemna, radosna atmostera...
A ta kobieta....
A ta kobieta próbuje to wszystko zniszczyć!
Ja. Się. Na. To. Po. Prostu. Nie. Godzę.
- Jeśli próbuje pani popsuć reputację konkurencjii... - zaczęłam niebezpiecznie spokojnym tonem - ... to polecam telewizję, telefon i internet, bo tu jest za mało świadków gotowych uwierzyć w pańskie stwierdzenia. Większość bowiem zna się na tym i nie uwierzy w pańskie brednie.
Kobieta podniosła na mnie jednocześnie zdumiony i przerażony wzrok.
- Co?! - wykrztusiła.
- W przeciwieństwie do pani, naprawdę potrafię docenić cudzą pracę, tym bardziej, jeśli jej efekty są o wiele lepsze od moich. Tak, zwiedziłam w życiu wiele lodziarnii, w tym także twoją. I o ile jakość lodów jest na podobnym - przyznam szczerze - poziomie, to powinna popracować pani nad atmosferą panującą w sklepie. Bo wypad na lody powinien być odpoczynkiem od problemów życia codziennego, a nie źródłem stresu.
Teraz na twarzy kobiety widniała czyta furia.
- Ty... - zaczęła drżącym głosem, ale Seishin nie dała jej skończyć.
- Może meliski? - uśmiechnęła się do niej słodko i potrząsnęła woreczkiem w powietrzu.
Osupiała kobieta przez chwilę przyglądała nam się z rozdziawionymi ustami, które następnie rozchyliły się, jakby próbowała coś powiedzieć. Ostatecznie zamknęła je jednak i - ostentacyjnie ignorując wszystkich dookoła - opuściła pomieszczenie.
- Pomożemy panu sprzątać. - zaproponowała Seishin, co nieco mnie zdziwiło. Ale w końcu obsługa w pełni zasłużyła na jakąś pomoc.
- Nie. - syknął ktoś w tłumie. - Ta kobieta sama powinna to zrobić.
- Wierz mi, też mam ochotę ją jeszcze trochę upokorzyć, ale taką jędzą nie warto się przejmować. - prychnęła demonica, choć widziałam, że ma zamiar coś rozbić. Mi samej też zrobiło się podczas tej rozmowy niemiłosiernie ciepło. Nasze spojrzenia się spotkały i przemknęła między nami iskierka porozumienia.
- Ja stawiam. - szepnęłam, wstając z ziemi po wspólnym wyczyszczeniu niedocenionych pyszności. Podeszłyśmy do lady.
- Poproszę gałkę waniliową polaną toffi i < Seishin, cokolwiek tam sobie zamówiłaś na mój koszt :P > - wyciągnęłam pieniądze, ale mężczyzna stanowczo odmówił.
- Dla was, dziewczęta, na koszt firmy. - uśmiechnął się.
Poczekałam chwilkę, aż Seishin odbierze swoje zamówienie i podziękowawszy usiadłyśmy na swoim poprzednim miejscu, rozkoszując się chłodem, smakiem i wspaniałą atmosferą.

< Seishin? Jeeeenyyy, cooo ja wyyyczyyyyniaaam...? Dzisiaj nadzwyczajnie ostra głupawka, więc wiesz... Ale nie mam zamiaru miauczeć na cały uniwersytet, spokojnie . >

poniedziałek, 2 lutego 2015

Od Seishin cd. opowiadania Aithne.

Seishin spojrzała na Aithne spode łba, po czym wróciła do obserwowania paniusi w futrze, która kłóciła się z kelnerem. W końcu "madame" spostrzegła przyglądającą się jej dziewczynę.
- A TY CZEGO?! - krzyknęła i rzuciła w nią pucharem w lodami. Seishin roześmiała się, podnosząc naczynie z podłogi. Nie dość, że nawet w nią nie trafiła, to jeszcze zmarnowała lody waniliowe.
- Ale pani wybredna, takie pyszne lody i co? Skończyły na ziemi, nie ma pani serca - powiedziała demonica i podała puchar kelnerowi.
- Jak tak można?! - Aithne udała oburzenie.
- Dokładnie - blondynka skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej.

<Aithne? Brak weny ;-;>

Od Seishin cd. opowiadania Tresha.

Seishin wbiegła do przypadkowej sali i zatrzasnęła drzwi.
- Jak mnie znalazłaś? - odwróciła się, słysząc cudzy głos. To był Thresh.
- Przestałam Cię szukać dwadzieścia minut temu, teraz uciekam przed demonem, który się wymknął Septumbrze spod kontroli - odparła. - Ale jak już znalazłam Twoją osobę to Cię zamorduję - uśmiechnęła się słodko, wyciągając z kieszeni sztylet.
- To na mnie nie działa, wiesz o tym, nie? - zerknął z politowaniem na demonicę.
- A kto powiedział, że Cię zadźgam? Znam słaby punkt wampirów, inaczej mówiąc, wykroję Ci serce (tak zginął ojciec Staz'a w "Blood lad", bidulek :c) - powiedziała, bawiąc się ostrzem.
- Aż tak mnie nienawidzisz? - wstał od pianina, najwyraźniej opuścił go dobry humor.
- Żebyś wiedział - zamachnęła się, rzucając w Thresh'a sztyletem, lecz chłopak umknął ostrzu, po czym wyskoczył przez okno i... zniknął. Tak po prostu.
"Szlag", pomyślała Seishin. Wściekła wyszła z pomieszczenia. Teraz jedyną formą wyżycia się było rozwalenie czegoś, ale w końcu zrezygnowała z tej opcji. Nie miała ochoty na kłopoty, zabrakło jej chęci na dokuczanie nauczycielom.
Wparowała do swojego lokum, rzuciła broń na podłogę. Wzięła elektryczne skrzypce i zaczęła grać, jednakże wściekłość była tak wielka, że pod naciskiem smyczka popękały wszystkie struny (za bardzo się wyżyła -,-"). Jeszcze bardziej zirytowana zaczęła przeszukiwać pokój. Nie znalazła ani jednej struny, więc przeszła do sali muzycznej, aby zgarnąć inne skrzypce.

<Thresh? Gdzie zwiałeś?>

Od Melchiora cd. opowiadania Anarchii.

Musnąłem delikatnie szyję Anarchii. Zastanawiałem się, co dalej robić. Odłożyłem ją na ziemię, i usiadłem pod drzewem.
- Co jest?- zapytała wampirzyca, widząc moje zamyślenie. Westchnąłem głęboko.
- Nie wiem, co dalej robić... Portal zniknął, magia tu nie działa...
Dziewczyna podeszła do mnie, i usiadła obok. Położyła mi głowę na ramieniu.
- Jakoś będzie...- odparła po cichu. Objąłem ją ramieniem, i pocałowałem w czoło.
- Chyba tu przenocujemy- spojrzałem na niebo, które stawało się coraz bardziej granatowe.
Zacząłem zbierać gałęzie, i zbudowałem mały szałas. Noc była parna, nie dało się oddychać.
-Wejdź, ja będę spać pod drzewem. Zrobiłem sobie poduszkę z trawy ;3- uśmiechnąłem się, ale Anarchia nie była zadowolona. W końcu przestała się opierać, i poszła spać. Położyłem głowę na trawiastej poduszce, i zasnąłem. Nie spałem jednak długo. Obudziłem się nagle w środku nocy, niebo było takie same jak wcześniej. O co chodzi? Dlaczego się obudziłem? I zauważyłem coś dziwnego. Anarchia stała nad przepaścią, z rozłożonymi rękoma. Przygotowywała się do skoku. Już chciałem ją złapać w pasie, gdy skoczyła. Patrzałem za nią, ale widziałem tylko ciemność. Straciłem ją. Z niedowierzaniem położyłem się, a łzy zaczęły mi spływać po polikach. Zamknąłem oczy. Obudził mnie jakieś hałasy. Dziewczyna stała przede mną, i wskazywała jakąś dziurę. Pociągnęła mnie lekko w jej stronę, a ja byłem niczym bezduszna marionetka. Nie wiedziałem, czy jest duchem, czy to był tylko głupi sen...

<< Wujku? Dzisiaj tak trochę dziwnie... ;w;>>

niedziela, 1 lutego 2015

Od Aithne cd. opowiadania Seishin.

- Zwierzak jako ochrona danych? - uniosłam brwi. - Dobry pomysł. Poczekaj na mnie chwilkę - poprosiłam i pobiegłam do lasu. Udało mi się znaleźć nawet dzika, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Z racji pobytu dyrcia w szkole nie mogłabym przetransportować go do swojego pokoju. To musiałobybyć coś małego, ale skutecznego.
Klasnęłam w dłonie, zauważaąc na drodze żmiję. Tak. Będzie jak znalazł. Powiesi się na klamce do pokoju. Pobiegłam do uniwersytetu, a następnie do części dla dziewcząt. Zdyszana zatrzymałam się przed drzwiami i wparowałam do środka, rzucając okiem na ten cały bajzel. Szybko przebrałam się i spakowałam torbę, po czym wyszłam na zewnątrz ze zwierzakiem na ramieniu. Wyciągnęłam rękę nad klamkę, a wąż zgrabnie się na niej owinął.
- Wiesz, co masz robić - mrugnęłam do zwierzaczka i zbiegłam schodami w dół, po czym dołączyłam do demonicy i ruszyłyśmy w stronę miasta.
Klasycznie pociągnęłam ją do sklepu z lodami i zamówiłam śmietankowo-truskawkowe. Usiadłyśmy przy stoliku, rozkoszując się posiłkiem, po czym wyłożyłam (w sensie położyłam ręce, klatkę piersiową i głowę) się na stole, robiąc poduszkę z zawiniętej bluzy. W milczeniu obserwowałam swoje włosy. Zaczęły już zmieniać kolor na ciemniejszy.
- No ładnie. Teraz będę przez jakiś czas blondynką. - mruknęłam do siebie.
- Masz coś do blondynek? - zapytała Seishin z niebezpiecznym uśmiechem.
- Nic a nic. - odpowiedziałam trochę za szybko.

< Seishin? Wracam do żywych! Przepraszam, że musiałaś tyle czekać default smiley ;) . >

sobota, 31 stycznia 2015

Od Seishin cd. opowiadania Rosco.

Seishin podeszła do regału z książkami o zielarstwie. Zaczęła szukać wzrokiem tomu piątego "Trucizny i antidotum". Wreszcie znalazła go na samym szczycie. Nie było szans na dosięgnięcie jej, przynajmniej bez drabiny, więc weszła na stół, a następnie zaczęła się przemieszczać coraz wyżej po półkach. Już prawie dotknęła książki, gdy ta spadła jej na głowę. Dziewczyna wylądowała z głośnym hukiem na podłodze. Skrzywiła się lekko i wstała, masując obolały tył. Podniosła książkę, po czym podeszła do stołu, przy którym siedział Rosco.
- I co? Znalazłeś to czego szukałeś? - spytała.

<Rosco? Wena wystraszyła się policji i zwiała>

Od Eliana cd. opowiadania Sonayi

Elian zrobił wielkie oczy.
- Serio?! - trzasnął wielkiego, głośnego facepalm'a.
- Jaki dureń! Własnej siostry nie rozpoznał! - demonica roześmiała się, szturchając lekko brata.
- I za te wasze śmiechy oberwiecie prądem - potarł dłoń o dłoń, elektryzując palce. Zaczął gonić.dziewczyny i razić je co chwilę. Podskakiwały jak sarenki, aż wreszcie zbuntowały się. Sonaya wytworzyła klona, natomiast Seishin wezwała demona. Zmówiły się i wykorzystały swoje zdolności przeciwko Elianowi. Chłopak natychmiast zawrócił, udawał, że się boi sióstr, a one wyśmiewały jego miny. I tak się skończyło, że Elian skorzystał z kąpieli błotnej.

<Sonaya?>

czwartek, 29 stycznia 2015

Od Sonayi do Seishin



 - Hyhy... takie śmieszne.-uśmiechnęłam się przenosząc siostre do kałuży błota, która znajdowała się metr ode mnie. Seishin szybko wstała i zaczęła wyrażać swoje żale.
- Oj, Sonaya, teraz to jesteś do mnie podobna. - powiedziała Seishin dodając trochę sarkazmu.
- Dzięki? - zaśmiałam się, zauważyłam, że w naszym kierunku idzie nasz braciszek.
- Seishin! - Elian zaśmiał się podchodząc bliżej.
- Nawet nic nie mów. - spojrzała groźnie na brata.
- Nowy makijaż? - ja z Elianem zaczęłam się śmiać, dłużej nie wytrzymując.
- A żebyś wiedział. Chcesz wypróbować?
- Nie, dzięki.
- No co ty... tylko troszke...
- Nie daj się prosić. - uśmiechnęła się Seishin i pokazała mi znak, że moge go teleportować.
- Przepraszam. - pocałowałam go w policzek i teleportowałam śmiejąc się.
- A ty kim jesteś? - Seishin zaczęła się śmiać, a ja zaczęłam myśleć nad żartem. Nie poznał własnej siostry?
- Jestem... Tiana. - Seishin wybuchła śmiechem, a ja zaczęłam się również śmiać.
- Lepszego imienia nie było? - zaśmiała się Seishin.
- Zamknij sie... - rzuciłam w siostre liśćmi.
- No to może... - zaczął gestykulując rękoma mój brat.
- Elian to ja! Sonaya! - zaczęłyśmy się śmiać widząc minę brata.

<Seishin? Elian? ^^>

UWAGA!

Dosyć długo zastanawiałem się jak wszystko napisać tak, aby nikogo nie urazić ani nie popełnić innej głupoty. Zacznijmy od tego, że sam osobiście nie znam szczegółów odejścia (oby chwilowego) administratorki Turlajdropsa znanej popularniej jako "Drops". We wstępie chciałem zaznaczyć abyście się nie wieszali i nie odchodzili z UTSa, ponieważ to jeszcze nie koniec. Do czasu przyjścia Dropsa ja będę prowadził i nadzorował całą działalność Uniwersytetu. To zmiana tymczasowa.
A do zmian permanentnych zaliczam zmianę adresu email na który powinniście pisać opowiadania (opowiadaniauts@onet.pl). Wszystkie wpisy wysłane na stary (mój) adres zostaną dodane oraz zostaną przesłane do nadawcy wpisu wszystkie informacje.
Dziękuję za uwagę.
Aktualny administrator bloga ReikoKyun

Przerwa.

 Hej, więc tu wasza była administratorka. Ciężko mi to pisać, ale rezygnuję.Może kiedyś wrócę.Teraz już po prostu nie mam na to wszystko sił. Cieszę się, że blog jest choć trochę popularny. Cieszę się, że piszecie. możecie mnie skrzyczeć, możecie opierdalać, ale ja po prostu straciłam siły. Proszę wszystko  wysyłać do Reiko. Ja robię przerwę. Nie wiem jak będzie długa. Do zobaczenia.
Była Administratorka
~Turlajdropsa

środa, 28 stycznia 2015

Od Tresh'a cd. opowiadania Seishin


-Uważasz, ze sobie żartuje? -zapytałem zdziwiony. 
-A nie? -złożyła ręce na piersiach (<3). 
Położyłem ręce na jej ramionach. 
-Nie -zbliżyłem się do niej i pocałowałem ją w usta, po czym zniknąłem.
 *Kilka godzin później* 
Leżałem na łóżku i rozmyślałem nad sensem życia. Usłyszałem pukanie do drzwi. 
-Siema, siema -nie kto inny jak siostrzyczka
 -Jakaś panna coś od ciebie chciała. Chyba cie szuka -wstałem z łóżka, zignorowałem siostrę i udałem się do pokoju muzycznego. (nie wiem kurwa po co. Jestem chora, połamana, pojebana itd.) Usiadłem przy pianinie i zacząłem grac. Do sali wparowała Blondie. Jakim cudem mnie znalazła?
<Kochanie moje. Odpisuj mi Seishin <3. Nie zabijaj pls.>






Od Anarchii cd. opowiadania Melchiora

Leżałam na zimnej ziemi. Nie do końca jeszcze do siebie doszłam. Rana, którą zrobił mi ten królik strasznie piekła. Usłyszałam dźwięk poruszającej (wat? XD) się wody. Odwróciłam głowę w tamta stronę i ujrzałam kapiącego się w rzece Melchiora. Aż mi się gorąco zrobiło (beka, chyba ktoś mi czegoś do kolacji dosypał xd). Jego ciało było doskonale. Spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się lekko. Odwróciłam wzrok i zobaczyłam moja zniszczona sukienkę.
-Cholera -powiedziałam pod nosem. Powoli wstałam z ziemi i podeszłam do brzegu rzeki. -Dasz mi się napić? Moje rany mogą się zregenerować -nic nie odpowiedział.
Wyszedł z wody, wytarł włosy o swoja koszule i podszedł do mnie. Wziął mnie na ręce (Anarchia taka mała :'<) i pochylił głowę w lewa stronę.
 -Smacznego -wbiłam kły w jego skore.
Wypiłam troszkę "szkarłatnego napoju", po czym oderwałam się od niego. Moje rany zaczęły się regenerować.
-Dziękuję -pocałowałam go lekko w usta.

<Halo, halo. Ksiądz się bawi, a ja pisze opowiadania. Ciotkę pozdrawia. Lofki foreverki. Melchiorku... Bulbozaurze najukochańszy>

Od Seishin cd. opowiadania Melchiora

Seishin spojrzała jeszcze raz na wielki krater po bombie atomowej i uśmiechnęła się diabolicznie.
- I don't know, a co chcesz robić? - wzruszyła ramionami. Ruszyła bez pośpiechu ścieżką w stronę hadesowego amfiteatru. - Jak masz ochotę to możemy podenerwować gladiatorów? Co ty na to? - blondynka odwróciła się przodem do Melchiora i podrzuciła do góry jeden ze sztyletów, aby go potem zgrabnie złapać za rękojeść. Powtórzyła ten ruch jeszcze parokrotnie, patrząc na chłopaka. Czekała aż się wreszcie namyśli, jednak ten zamiast się zastanawiać, patrzył na bójkę dwóch demonów, w końcu zniecierpliwiona Seishin pomachała mu ręką przed twarzą.
- Haaaaaloooooo! Ziemia do Melchiora!!! - ryknęła mu do ucha.

<Melchior?>

Od Nick'a cd. opowiadania Alice

Zgubiłem ją.
- Woooops! Mówi się trudno.... - Postanowiłem połazić bez celu. Tak bardzo musiałem porobić Nic. Na papierosy też nie miałem ochoty. A podpalanie to już inna sprawa. Dojrzałem rudzielca łażącego między drzewami (Spróbuj nie zauważyć tej oczojebnej czupryny ). Skradłem się do niej i skoczyłem.
- Tu się ukrywa mój Rudy Partyzant !
- Mwaaaah! Puszczaj! - Trzymałem ją z tyłu (albo od tylca, jak kto woli) krępując jej ruchy.
- Oooo nie Rudziku, mówiłem, że cie ku*wa dorwę...
- Puszczaj mnie ty popie*dolony Debilu ! - Leżeliśmy tak jeszcze chwilę.
- Ehh.... Masz zamiar mnie puścić?
- Dzisiaj? Może.... - Puściłem i poczochrałem mojego Rudzika.

<Rudziku? >

Od Kate cd. opowiadania Kaena

- Hah! I to jak ! Kici, kici smoczku! - Przebiegłam tuż pod jego łapami.
- CHCESZ NAS ZABIĆ !? - Demon był tuż za mną.
- Oj, ci to trudno dogodzić.- Objęłam jego szyję ręką, a drugą wskazałam na sklepienie.- Ciesz się chwilą! - Potrząsnęłam nim i uchyliłam się przed splunięciem ognia. Chłopak spróbował uderzyć Smoka swoją łapą, ale to tylko jeszcze bardziej rozjuszyło bestię. Ja jako dym zgrabnie manewrowałam między kolejnymi wystrzałami.
- Daj spokój, tu jest ZAJEBIŚCIE !
- Mów za siebie! - Schował sie za skałą z zamiarem zlikwidowania najbliższego jaszczura.
- Come Dance with me! - Przytuliłam łapę jednego ze smoków. - Please... - Zrobiłam maślane oczy, a ten mnie strząsnął. Ale potem znowu go przytuliłam. Zignorował mnie i usiadł.
- Jak mogłaś się najebać o tak wczesnej porze ?
- To było trudne, ale się starałam. - Usiadłam po turecku na głowie smoka, chyba spał. Widocznie kiedy byłam dymem tolerowały mnie. Ożywiłam Nietoperka z mojej "Kartki awaryjnej" a ten poleciał do Kaena.

<Kaen? Nudy... >

Od Kate cd. opowiadania Liama

Pocałowałam chłopaka na pożegnanie i poszłam na lewo, mimo, że to on chciał tam iść. Spirit oświetlił drogę przede mną, trzymając pochodnie (skąd ją wziął nadal nie mam pojęcia) Przeskoczyłam lekko nad jakąś czarną macką rozłożoną na korytarzu. Kilkanaście metrów dalej ominęłam śpiące nietoperze.
***
Zmęczona chodzeniem usiadłam pod ścianą, przytuliłam swojego pluszaka. Coś czuję, że jest trochę zazdrosny o Liama. W sumie ten labirynt też stracił swój urok. Nawet gigantyczna łuskowana czarna dżdżownica w kolorze smoły powoli (acz stanowczo)zbliżająca się do mnie, nie była tka straszna.

<Liam?>

Od Rosco cd. opowiadania Seishin

- Proszę, damy przodem.- ukłoniłem się dla jaj, wpuściłem ją pierwszą.
Byłem tuż za nią. Biblioteka nie wyglądała tak jak sobie wyobrażałem, była ogromna, wypełniona książkami i magicznymi stworzeniami, które z nich pouciekały. Może przynajmniej się dowiem coś o mojej rasie.
- Ile tu tego jest...- mruknąłem rozglądając się.
Shotto łapał motyle, które pouciekały z książek i ze smakiem je zjadał. Seishin za czymś się rozglądała. Poszedłem w głąb pomieszczenia. Tylko, jakby się nie kończyło. Skręciłem między półkami. W końcu znalazłem jakąś książkę o Hadesie. Walnąłem ją na stół i otworzyłem.
< Seishin? Nie mam pomysłu ;-; >

Nowa uczennica!

Oto Liness!

Od Tamary cd. opowiadania Marshall'a

 Dziewczyna szybko się przebrała i wróciła do Marshall'a, który czekał na nią przy schodach. Uśmiechnęła się do niego ukradkiem. Zabrzmiał dzwonek i większość uczniów wybiegła z klas jak oparzona.
- Co teraz mamy?- spytał.
- Prawdopodobnie wf.
- To na to też możemy nie iść.- zaśmiał się, obejmując ją ramieniem.
Zerknęła na niego znacząco i odrzuciła włosy do tyłu.
 -Idziemy. I tak mamy przejebane od Septumbry. Chyba nie chcesz się narazić Wei, co?
 - Oj tam, narazić. Za mocne słowo jak na jej kary.
 - Okej to ty będziesz sprzątał całą szkołę, a ja będę się temu przyglądała.- powiedziała złośliwie.
 - Marzenia, idę.
 - Tak łatwo Cię do czegoś przekonać.- zaśmiała się.
< Marshall? Brak weny sry ;-; >

Od Tamary cd. opowiadania Kaena i Daevy

Polała po kieliszku.
-Jak coś mam jeszcze zapas w pokoju.- oznajmiła pijąc to następne porcje trunku.
- Niby skąd masz tyle wódki? Septumbra nie przeszukiwała ci pokoju?- spytał podejrzliwie.
- Mam od Alice, a ona od Nick'a.- wytłumaczyła, polewając.
Po takim piciu większość spałaby już dawno, ale nie oni. Świetnie się trzymali. Może z lekka ich wzięło, ponieważ śmiechy roznosiły się po całym pokoju.
-Macie tu balkon, no nie?- wypaliła nagle, przechylając pustą butelkę i rzucając ją gdzieś w kąt.
-Tak, a co?
-Idziesz zapalić?- wyjęła paczkę Black Devil i pomachała mu przed twarzą.
- No, spoko.- mruknął po czym powoli wstał.
Tamara oparła się o jego ramię, by iść w miarę równo. Wyszli na balkon. Wyjęła z paczki dwa papierosy i jednego podała dla Kaena. Zapalili. Dziewczyna usiadła na podłodze i wbiła w nią wzrok.
(Tak, znów zmieniła kolor włosów ;-; ) 
-Coś łączy Ciebie i Daeva, no nie?- wyparowała, ale po chwili ugryzła się w język i skarciła ciekawskie myśli.

<Kaen? :-: Tami i jej ciekawość :3 >

Od Kaena cd. opowiadania Daevy.

Daeva pocałował mnie namiętnie w usta. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, po prostu poczułem, że go kocham! Czułem jak zaczyna klękać i...
<puk, puk!>
Pukanie do drzwi. Zarzuciłem na siebie bluzę i spodnie, a Daeva otworzył drzwi. To była Tamara.
-Ej, to jednak prawda! - krzyknęła - masz współlokatora! Jak ja ci go zazdroszczę... Mekari czasami smaruje mi stopy olejem kokosowym i wypierdalam się jak tylko wstaję z łóżka.
-Pewnie, już ją trochę poznałem. Napijesz się czegoś? - spytałem.
-A masz coś mocniejszego? - zrobiła zadziorne spojrzenie.
-Mam kilka Red'sów i pół litra.
-Dawaj połówke.
Przyniosłem butelkę wódki i trzy kieliszki. Polałem pierwszą kolejkę - ja i Tami wypiliśmy na raz, a Daeva "modlił" się przy kieliszku.
-Co jest? - spytała Tamara.
-Nigdy nie piłem alkoholu... - mruknął cicho Daeva.
-Nie chcesz? - spytała i cichaczem gwiznęła jego kieliszek.
-Nie... dzięki... - powiedział i położył się na moim łóżku (moje było na piętrze, a na dole piliśmy). Kiedy butelka się opróżniła ja i Tami czuliśmy się ożywieni.
-Masz jeszcze? - spytała z nadzieją w głosie.
-Nope.
-Dobra... ja mam - powiedziała zrezygnowana i wyjęła pół litra białej i polała.
<Tami? Daevuś śpi ;n;>

Od Kaena cd. opowiadania Kate

-Spoko - powiedziałem patrząc na trwające jeszcze wyścigi. Kate wyglądała na zaniepokojoną.
-Coś się stało? - spytała kładąc rękę na moim ramieniu.
-Nie... tak tylko rozmyślam - mruknąłem.
-Nad czym?
Czy mogę jej o tym powiedzieć?
-Mało się tu dzieje... w Hadesie zawsze było coś do roboty. Trzeba było kogoś zabić, albo coś... tutaj nic.
-Chodź za mną - powiedziała chwytając mnie za rękę - pokażę ci coś.
Kate ciągnęła mnie przez szkolne błonia, sad aż doszliśmy do wielkiej wierzby.
-Dawno tu nie byłam - uśmiechnęła się.
-Co tam jest?
-Nokaut przez zesranie... polecam ci przejrzeć tą książkę - powiedziała i rzuciła mi wielką księgę na ręce.
-"Harry Potter i Zakon feniksa"? To ma 998 stron, jak mam to przeczytać!?
-Poradzisz sobie.
Pod wierzbą był tunel. Było tam tak ciasno, że musieliśmy się czołgać, ale w miarę zagłębiania się robił się szerszy. Kiedy mogliśmy się wyprostować poczułem nagłą falę gorąca. Miałem wrażenie, że nieopodal jest jakiś pożar. Kate nie poprzestała na tym i pociągnęła mnie do wyjścia. Spojrzałem jeszcze na jamę na którą spadł zaczarowany kamień czarodziejki.
-C-c-co to jest?! - krzyknąłem. Chodziło tu kilkanaście smoków, które zaczęły zwracać na nas uwagę.
-Chciałeś rozrywek, to masz - krzyknęła Kate robiąc przy tym psycho uśmiech - WIEJEMY!!!
-JESTEŚ PIERDOLNIĘTA! - ryknąłem ledwo unikając ognia.
<Kejcik? ;u;>

wtorek, 27 stycznia 2015

Od Seishin cd. opowiadania Aiko

- On jeszcze kiedyś wróci, a jak nie on to jego Nazoidy - kosa Seishin przybrała pierwotną postać.
- To co? Spierzemy im tyłki i wrócą rozryczane do szczątków Reiko - roześmiała się Aiko.
- Masz rację - Seishin weszła do środka budynku. Od razu skierowała się w stronę swojego pokoju. Nie miała jakoś siły na zabawy w stylu wnerwianie pani Wei, bądź rozwalanie klasy pana Shu. Jakoś brakło jej siły. Pewnie przez ten ubytek magii.
Trzasnęła drzwiami i padła na łóżko w swoim lokum. Mało brakowało i by zasnęła, obudziło ją tylko prychnięcie Izysa. Chwyciła książkę od historii, po czym skierowała się do sali numer 12.

<Aiko? Bak weny...>

Od Seishin cd. opowiadania Sonayi

- W zasadzie to mam test z historii... Ale po co ona komu! - odparła Seishin, obejmując swoją siostrę ramieniem. - Jak ja dawno Ci nie dokuczałam - roześmiała się.
- Oj, żebym ja ci nie dokuczyła - Sonaya trąciła ją łokciem.
- Aniołkom nie wolno krzywdzić innych - blondynka zamrugała powiekami, uśmiechając się słodko.
- A kto powiedział, że nie wolno nam podroczyć się z demonami? - popchnęła lekko diablicę, ale to wystarczyło, aby potknęła się o wystający korzeń i runęła z łoskotem na ziemi.
- ZNĘCASZ SIĘ NAD DEMONEM???!!! - Seishin roześmiała się, po czym złapała siostrę za nadgarstek i wrzuciła ją do kałuży błota. - Baduuuumtssss - blondynka udała perkusję.

<Sonaya? XDD>

Od Kate cd. opowiadania Kaen'a

- Czyli do zobaczenia wieczorem w holu. - Wstałam od stołu i zgubiłam jego spojrzenie w tłumie.
***
Wieczorem w holu rozpoczęły się wyścigi. Trasa dosyć prosta, należy na swoim pojeździe dostać się od holu do graciarni na drugim końcu zamku. Oczywiście nauczyciele o tym nie wiedzą, więc złapanie równe jest dyskwalifikacji.
-Będą 3-4 jazdy, maksymalnie po 7 grup. W grupie mogą być najwyżej 3 osoby, a pojazdy każdy kołuje sobie sam jasne? No! To mi tu się ku*wa nie opie*dalać i jedziemy! - Nick tłumaczył już zasady nieuczstniczącym (i spóźnionym uczestnikom). Ja jechałam dopiero w 2 fali (drużyna nr5 ^default smiley ^), miałam czas na przygotowanie się. Jechałam razem z Tamarą, w wózku sklepowym. Po kilku minutach nastała nasza kolej. W tłumie na starcie wypatrzyłam Kaena. Nie było okazji się spotkać wcześniej i tylko mrugnęłam do niego porozumiewawczo. Razem z Tamusiem założyłyśmy cylindry (zamiast kasków) i start! Wyprzedziliśmy deskorolkę, wózek inwalidzki i wózek widłowy.
-Hah! Amatorzy! - No bo co przebije napęd na karabin maszynowy? Został nam tylko drugi wózek inwalidzki, jakiś wózeczek dla dzieci i taczka (czego tam nie było!) .
Ostatecznie na metę dojechaliśmy drugie. Parę osób złapała Wea. A nasz wózek był w stanie tylko do złomowania. Stanęłam obok Kaena aby oglądać pozostałych.
-Jak podobał się wyścig?

<Kaen? )

Od Alice cd. opowiadania Nick'a

- Pff... jasne.
Była już kilkanaście metrów dalej.
- Przekonamy się Rudzielcu?
Znaleźli się w sadzie. Dziewczyna wspięła się na drzewo z zamiarem zerwania kilku jabłek. Z samej góry były zawsze najsmaczniejsze. Rzuciła jedno z owoców w chłopaka. Ten zrobił unik.
-No balerinko. Podobno miałeś mnie złapać.- zaśmiała się wchodząc jeszcze wyżej.
Ten wspinał się za nią. Nie było to duże drzewo, więc spokojnie mogła zeskoczyć.
-Hej! To nie fair!- krzyknął.
Cmoknęła i puściła mu żartobliwie oczko. Zagłębiała się w ogromny sad. W ręku machała jakimś patykiem znalezionym po drodze. Zgubiła gdzieś Nick'a.
<Nick? Yoloooo >

Od Nick'a cd. opowiadania Alice

- Pani wybaczy, ale chyba dołączę do koleżanki. - Wyskoczyłem tyłem przez okno i miękko wylądowałem na nogach. Zamortyzowałem upadek płomieniami, na którym ucierpiały tylko resztki śniegu. Spojrzałem na zdenerwowaną nauczycielkę, która wrzasnęła coś do nas i zniknęła w głębi pokoju.
- W stronę sadu i jeszcze dalej! - Wskazałem na nasz punkt docelowy.
- Dobra balerino... - Dziewczyna zeskoczyła z drzewa.
- Już dobrze mój rudzielcu.- Rozczochrałem jej włosy.
- O ile mi się zdaje jeszcze nie jesteśmy na ty...
- Miziu, miziu...-zmierzwiłem (mmmm... *u* ) jej grzywkę, a ona mnie pacnęła w rękę (no powiedzmy, że jebła, ale ja to odczułem jako pacnięcie).
- Wracaj tu ku*wa i tak cie dorwę. - Zacząłem ganiać za Rudzikiem.

<Alice? (hello) >

Od Liam'a cd. opowiadania Hell

Do środka wszedł nieznany mi mężczyzna. Ba, na pewno nie należał do grona nauczycieli. Opaska na oku i brak ręki mogło na to wskazywać. Ewentualnie jest nowy. Hell schowała się gdzieś, a ja stałem na środku korytarzu.
-Kim jesteś?- mruknąłem nieufnie.
-No proszę... nie poznajesz mnie?- na twarzy pojawił się chytry uśmiech.
Twarz była cała poparzona, ale jakby mi znana. Nawet bardzo...
-Czego chcesz?- warknąłem nagle.
-A czego chciałem przez większość czasu Liam?!- zerwał opaskę.
W jego ręku pojawiły się iskry.
-Przecież zginąłeś!
-Tak, jestem duchem!- syknął z ironią.
Szukałem wzrokiem Hell. Czułem, że zaraz rozpęta tu się nie lada pożar. Cholera, gdzie ona jest? Kilka książek zostało podpalonych. Paliły się kolejne i kolejne.
-Hell?!
<Hell? Sorka, że tak długo ;-;>

Od Liam'a cd. opowiadania Kate

- Tak mam kakao.- cmoknąłem ją w czubek nosa. - Chodźmy jestem ciekawy, co tam jest?
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
-Ja bym powiedział, że do przygody lub nieuniknionej śmierci w męczarniach.- powiedziałem szybko. Drzwi za kolejnymi drzwiami. Nic tylko otwierać, w przypadku Kate wysadzać. Pojawiło się rozwidlenie.
-To w którą stronę?- spytała, Spirit szedł za nią dumnym krokiem, póki nie trafił w jedną z nóg swojej właścicielki.
-W lewo?
-Może się rozdzielimy? - zaproponowała.
-Wątpię, czy to na pewno jest dobry pomysł.
-Prooooszee.- zrobiła minę zbitego psiaka.
Westchnąłem. Nie ma się o co martwić, w końcu to Kate. Dogada się z potworami.
- Dobra to ja idę w lewo, ty w prawo. Stoi?
<Kate? Wróciłem! Sorki, że tak długo. :3 >

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Od Daevy. (+18)

Spacerowałem po pustych korytarzach uniwersytetu w kierunku przeciwnym do gabinetu dyrektora, od czasu do czasu machinalnie przecinając skórę żyletką, patrząc, jak w ciągu kilku sekund rana się goi, a blizna znika. W lewej ręce trzymałem klucz do mojego pokoju, a podobno mam dzielić pokój z jakimś niesympatycznym gościem. Myśl o tym, że mam stałe zamieszkanie a dodatkowo nauczę się opanowywać swoje umiejętności przyprawiała mnie o wewnętrzne ciepło. Z moich przemyśleń wyrwał mnie dźwięk szurania metalu o kamienne ściany. Zza rogu wyłoniła się niska postać spowita cieniem. Widać było tylko świecące, czerwone oczy.
-Nie wiesz, że niebezpiecznie jest spacerować po nocach samemu? - mruknęła postać pod nosem. Ciężko było mi cokolwiek powiedzieć, po prostu oniemiałem.
-W... wiem... - wydusiłem. Chłopak ruszył na mnie tak szybko, że mimo mojego refleksu udało mu się zadrasnąć mnie w nogę gigantyczną łapą.
-No, no... nieźle. Jestem Kaen - chłopak wyłonił się z cienia, a łapa zniknęła. Podał mi rękę, a ja podniosłem się opierając się na nim - Czy to nie z tobą mam teraz dzielić pokój?
-Chyba... tak... - mruknąłem, czując jak się czerwienię. Na szczęście było ciemno, bo czułem, że moja twarz przybiera odcienia czerwonej róży. Byłem już bardzo śpiący więc chciałem jak  najszybciej wejść do pokoju i położyć na łóżko. Kaen i ja mieliśmy pokój na 12 piętrze, więc pokonaliśmy kilkaset schodów zanim zobaczyliśmy drzwi z numerem 230. Gdy weszliśmy Kaen zdjął koszulkę ukazując umięśnione, blade ciało. Było całkiem ciemno, więc jego oczy nadal błyszczały swoim blaskiem. Przełknąłem głośno ślinę czując, że zaczynam się pocić - zrobiło mi się strasznie gorąco. Podniecenie sięgało zenitu, więc poczułem, że chcę go posiąść. Użyłem na nim ukradkiem Uroku zdejmując koszulkę i spodnie. Chłopak gwałtownie odwrócił się w moją stronę i musnął mnie lekko po boku. Zaczął mnie całować po szyi, aż doszedł do ust. Nie mogłem się powstrzymać i zdjąłem mu ukradkiem spodnie.
<Kaen? ;w;>
____________________
Notka odautorska bloga.
Jako autor bloga niniejszym...
Zapraszam na gej party z 
Kaenem i Daevą w roli 
głównej ._. 
Miłego dnia życzy autor bloga
ReikoKyun

Od Kaena cd. opowiadania Kath.

-Nie wydaje ci się to trochę zbyt niebezpieczne? - mruknąłem dokładając sobie tosta z szynką.
-No dawaj, będzie fajnie - zasmuciła się Kate. Zamknąłem oczy. Po ich otwarciu Kate stała na czworaka na stole, a nasze twarze dzieliły mikrometry.
-Proooszę - powiedziała słodko.
-JAK TY ZLAZŁAŚ Z WÓZKA?! - ryknąłem. Wypuściłem powietrze - Mogę iść na te zakupy, ale o wyścigach możesz zapomnieć.
-Ej, no foch - obraziła się.
-Po prostu boję się, że znów coś sobie zrobisz...
-Przecież się nie zabiję... ciebie też nie.
-Jak wrócę do Piekła, to Hades mnie zabije - spojrzałem na zegarek nie zwracając uwagi na godzinę.
<Kate?>

Nowy towarzysz Melchior'a

Oto Nyan/Felicity

Nowy uczeń!

Powitajmy Daeva

Od Alice cd. opowiadania Nick'a

-A mam inny wybór?
-Nie.- chłopak pokręcił głową i dopił resztki piwa.
Alice, gdy skończyła, sama zgniotła puszkę i rzuciła w stronę kosza. Ta odbiła się od ściany i wpadła prosto do niego. Wstała i podeszła do okna. Rozsiadła się na parapecie.
- Długo kiblowałeś za wysadzenie drzwi?
- Ja? Ja ich nie wysadzałem.- zrobił minkę niewiniątka.
- Ta jasne już Ci uwierzę.- skrzyżowała ręce na piersi.
- Dobra, dobra.
Drzwi gwałtownie się otworzyły.
-O pani Septumbra.- powiedziała zakłopotana.- Wie pani, że zakłóca pani spokój innych uczniów, w końcu nie wypada dla nauczyciela wbijać bez pukania.- zrobiła uroczą minkę. 
Wyskoczyła przez okno i wylądowała na gałęzi lipy. Zeszła szybko wysłuchując krzyków nauczycielki. Pomachała dla Nick'a i poszła zadowolona w stronę sadu.
< Nick? E tam latanie, parkour lepszy ^^ > 

Od Nick'a cd. opowiadania Alice

- Dla Septumbry powiadasz ? - Spojrzałem na Rudą (Boszsze jaka pienkna *O* ) Przełknęła ślinę kiedy szybkie damskie kroki zbliżyły się do drzwi mojego obskurnego pokoju.
- To było planowane... ?
- Możliwe, że wysadzenie jej drzwi nie było mądrym pomysłem...- Dziewczyna się uspokoiła kiedy kroki się oddaliły.
- Hah, Mądrym na pewno nie, ale zajebistym ! - Wstałem z łóżka i wywaliłem peta do kosza. - Zrobić Kawy? Herbaty? Wódki? Piwa? Bimbru?- Spojrzałem na nią i wyjąłem z lodówki dwie butelki piwa.
- Wybacz, Nie przedstawiłem się, jestem Nick.
- Alice. - Wzieła jedną z butelek.
- Nie zapomni ci tego przez najbliższy tydzień
- Skąd wiesz?
- Nie ty jedna wyjebałaś jej drzwi. - Wziąłem łyk. Alice się uśmiechneła.
- Czyli trochę tu pokibluje...
- Jak nie chcesz, zawsze masz do dyspozycji szkolny sad.
- Ale, ona pewnie wciąż jest na korytarzu.
- Od czego mamy okno ? - Otworzyłem je i wskazałem niczym lokaj.- To jak? (hello)

<Alice? Na naukę latania nigdy nie jest za późno XD >

Od Alice do Nick'a

- Wracaj tu młoda damo!- krzyk pani Septumbry roznosił się po wszystkich korytarzach.
Może Alice niepotrzebnie, " przypadkowo"  wysadziła jej drzwi od pokoju. Można uznać to za czysty  przypadek. Dziewczyna teraz chowała się po kątach, mając nadzieję, że nauczycielka sobie odpuści. W końcu jednak spotkały się na tym samym korytarzu. Kobieta złapała Alice za ramię i pociągnęła w stronę drzwi dyrektorskich. Zostało jej się tylko modlić.
-To jest niewyobrażalne, co zrobiłaś! Poniesiesz za to surowe konsekwencje!- głosiła kazania.
Przełknęła głośno ślinę. Przed nimi stanął mały kartofelek. Septumbra zatrzymała się i popatrzyła na "zwierzaka". Ten ujął swoim uroczym głosikiem słowo: " Hello" i wybuchł. Nauczycielka poczerwieniała, a jej kok rozwalił się. Puściła Ali, gdy z nieba zaczęły spadać ziemniaki. Zaczęły wskakiwać na ubranie belferki. Ta w panice zaczęła się miotać. Mr. Potato podreptał na rękę Alice.
- Dobra robota.- szepnęła i uciekła.
Trafiła do wieży chłopaków. Wędrowała tam rozglądając się. W końcu i tak miała pozwiedzać. Czemu, by nie przy okazji ucieczki. Niestety, nie trwało to długo. Zauważyła Septumbrę krzątającą się z przodu. Na jej szczęście nie zauważyła jej. Miała jednak zmierzać w tą stronę.Weszła do pierwszego lepszego pokoju. Był tam jakiś chłopak.
- Hej.- wydukała zdyszana.
- Emm... co ty...
- Wysadziłam drzwi dla Septumbry, ta teraz mnie goni... schowaj mnie, błagam!
Zaśmiał się. Wyciągnął z kieszeni paczkę szlugów  i zapalniczkę. Zapalił.
-Pomożesz?
< Nick? Ew. wyrzuć ją za okno xd >

niedziela, 25 stycznia 2015

Od Marshall'a cd. opowiadania Tamary (+18)

Powtórnie przycisnął ją do ściany. Zaczął ją całować po całym ciele. Ich oddechy przyśpieszyły. Sami osunęli się na ziemię. Chłopak wpatrywał się w jej włosy, które układały się na podłodze jak długie wstęgi. Zbliżył twarz do jej ucha.
-Jesteś piękna.- szepnął, a jego usta wędrowały przez jej szyję do piersi.
Tamara wplątała jedną rękę we włosy Marshalla, a drugą wbijała paznokcie w jego plecy. Ciche jęki roznosiły się po schowku.

* * *

Siedzieli wygodnie na podłodze już do połowy ubrani.
- Musimy iść na lekcje?- mruknął przyjemnie otulając ją.
-Chyba tak.
-No wiesz i tak już prawie minęła.- cmoknął ją w czubek głowy i zmierzwił, już i tak rozczochrane, włosy.
Uśmiechnęła się nieznacznie i oparła się o jego klatę.
-Możemy tu jeszcze chwilę zostać, ale potem idę do pokoju. Chcę znaleźć inny stanik, ten mi zniszczyłeś.- pocałowała Marshall'a.
Posiedzieli niecałe kilka minut. Stwierdzili, że jak wróci woźny i nie będzie mógł otworzyć schowka to, tak, czy inaczej będą mieli kłopoty. Wyszli potajemnie.
-Poczekam na ciebie przy schodach.
-To do zobaczenia.- musnęła jego policzek i uciekła w stronę swojego pokoju.
Na twarzy chłopaka zawitał uśmiech.
<Tami? Wolałem to pisać w 3 os. ; p >

Od Seishin cd. opowiadania Rosco

- Zazwyczaj odgryza rękę w całości... - wydukała zaskoczona, patrząc na swojego piekielnego psa. Zachowywał się dziwnie... Aż za dziwnie...
"Czyżby Rosco był zaklinaczem bestii?", pomyślała.
- Co tak na mnie patrzysz jak na wariata? - spytał niebiesko-włosy, najwidoczniej lekko speszony.
- Nic, tylko to trochę dziwne, że Shotto Cię nie zaatakował i jeszcze dał pogłaskać - odparła, przenosząc wzrok na demonicznego pupila.
- Magiaaaaa - odrzekł Rosco, uśmiechając się zadziornie.
- Dobra, chodź, Magiku - przewróciła oczami i powlekła się korytarzem przed siebie, za nią podreptał Shotto. - Hmmm... Magik... Ładnie! Od dziś to Twój nowy pseudonim! - roześmiała się. W odpowiedzi uzyskała tylko ciche prychnięcie.
- Już się tak nie bulwersuj, "Rosco senpai", jesteśmy - wskazała na drzwi do biblioteki.

<Rosco senpai? Ja też nie wiem przed kim masz mnie ratować XDD>

Od Seishin cd. opowiadania Tresh'a

Skrzywiła się, unosząc jedną brew do góry. Myślała, że zaraz zza krzaków wyskoczą jacyś kamerzyści, a ktoś wrzaśnie "mamy cię!". Chociaż w jej głowie istniała jeszcze myśl, że wypił jakąś dziwną krew i teraz gada od rzeczy.
- Weź się przyznaj i powiedz co piłeś - skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej. - Może ta moja krew Ci zaszkodziła?
Dziewczyna wyrwała się Thresh'owi i stanęła naprzeciw niego, ciągle się krzywiąc. Shotto zadowolony, że jego pani jest bezpieczna, podszedł do niej. Po drodze warknął na wampira.

<Thresh? Sorki, że takie krótkie...>

Od Sonayi do Seishin

Szłam sobie okolicą. Wyjechałam. Musiałam wyjechać, odejść. To mnie przerosło. To wszystko to za dużo dla mnie. Wjeżdżając z rodzicami do dawnego miasta wszystko mi się przypomniało. Te wszystkie chwile, tak bardzo tęskniłam za wieloma osobami...
No właśnie. A Seishin, Elian? Jak oni sobie radzą? Te pytania zajmowały mnie przez resztę dnia. Wyjechałam, nikomu nic nie powiedziałam... No ale co ja mogłam?
-Jesteśmy na miejscu. - z zamyśleń wyciągnął mnie mój ojciec, który poinformował mnie, że już jesteśmy na miejscu.
- Dobrze... ja... chyba się przejdę...
- Gdzie?
- Idę na spacer. - wysiadłam energicznie i skierowałam się w stronę lasu. Nie mogłam już wytrzymać. Wyjechałam zostawiając wszystkich, a teraz? Powtórka z rozrywki?
Szłam szybko, wpadając na kogoś. Wstałam i uśmiechnęłam się.
- S... Sonaya?! - moja siostra uśmiechnęła się promiennie widząc mnie, jednak widziałam w niej zakłopotanie...
- Mhm... - mruknęłam przytakując.
- Ty... Co oni z tobą zrobili? Jak ty wyglądasz.... - siostra zlustrowała mnie z góry na dół.
- Też się ciesze, że Cie widzę. - wypaliłam, ups...
- Zmieniłaś się.
- Troszkę...
- Pójdziesz gdzieś ze mną? - zapytałam, tyle nieznanych twarzy... pewnie wiele osób przyjechało jak mnie nie było... faktycznie...
- To znaczy?
- Nie wiem, dużo się zmieniło. Chciałabym ogarnąć już pamięcią to miasto. Jeśli nie masz czasu to zrozumiem.
<Siostruniu? :3 >

Od Aiko cd. opowiadania Seishin - " Idziemy zabić Reiko :3"

Seishin z trudem zagadywała anioła, próbując go zabić. Schowałam się za niskimi krzaczkami, z trudem wciskając głowę tak, by nie wystawała. Reiko był zafascynowany słabymi atakami ze strony demonicy. Zaśmiałam się cicho, patrząc na to. Zapomniałam o uczuciach, jakie mogła czuć Sei. NAJWAŻNIEJSZE BYŁO ZAPIĆ TEGO REIKO. Wstałam powoli, próbując nie zwracać na siebie uwagi, ale po prostu chyba byłam niewidzialna. Stałam za odwróconym chłopakiem, a on stał jakby gdyby nic, i przekomarzał się z Seishin.
Podeszłam do niego, i rękoma złapałam go za szyję. Ten próbował się wyrwać, nawet wleciał lekko do góry, ale nie mógł tego zrobić. Wbiłam kły w szyję, a potem w rękę. Trutka powinna działać, i zabić go w 5 minut.
- Czyli ty też chcesz mnie zabić?- zapytał, a ja go wyrzuciłam do przodu w stronę koleżanki.
Ta podniosła go, i wbiła mu ostrze prosto w serce. Polała się krew(a raczej keczup <,<). Horigome leżał na ziemi nieprzytomny już, i łapał się za zranione miejsce. Ręce miał strasznie zakrwawione.
- Zemszczę... Kiedyś- szepnął, i... Chyba umarł. Demonica kopnęła go jeszcze, ale nie zwinął się z bólu. Nie było żadnej reakcji.
- Czekaj, jeszcze mu skrzydła odetnę...Anioł bez skrzydeł...- uśmiechnęłam się szeroko, i wzięłam moją maczetę. Już miałam to zrobić, gdy niewidzialna siła odepchnęła mnie do tyłu. Był to Oberon, który wytworzył pole elektromagnetyczne(chyba tak to suę nazywa), a Ofelia odepchnęła Seishin. Nazoidy zabrały chłopaka, i zapadły się pod ziemię.
- A niech to szlag!- krzyknęłam, i tupnęłam nogą.

<< Sei? ;3>>

Od Melchior'a cd. Seishin

- Mi pasi ten Sosnowiec- odparłem, i złapałem dziewczynę za ręke. Po chwili byliśmy w jakimś dziwnym małym miasteczku, pełnym sklepów. Domy brzydkie, szkoły pomazane. Zacząłem śpiewać The Coconut Song.
- To co? co najpierw?- zapytała demonica, a ja wskazałem tłum ludzi gadających o jakimś Tusku. A drugi tłum obok nich gadał o Putinie. Inaczej niż u nas, w uniwersytecie.
- Mam lepszy pomysł- Sei uśmiechnęła się demonicznie, a ja nie wiedziałem, że chce na nich zrzucić mini bombe atomową. Minęło kilka chwil, dopóki jej klątwa nie zadziałała. Dziewczyna zabrała mnie do Hadesu, i pokazała co się dzieje nad nami. Oprócz Sosnowca został zniszczony jeszcze Radom.


<<Seishin? Co dalej robimy?>>

Od Aiko cd. Seishin- ''Idziemy zabić Reiko ;3''

Seishin z trudem zagadywała anioła, próbując go zabić. Schowałam się za niskimi krzaczkami, z trudem wciskając głowę tak, by nie wystawała. Reiko był zafascynowany słabymi atakami ze strony demonicy. Zaśmiałam się cicho, patrząc na to. Zapomniałam o uczuciach, jakie mogła czuć Sei. NAJWAŻNIEJSZE BYŁO ZABIĆ TEGO REIKO. Wstałam powoli, próbując nie zwracać na siebie uwagi, ale po prostu chyba byłam niewidzialna. Stałam za odwróconym chłopakiem, a on stał jakby gdyby nic, i przekomarzał się z Seishin.
Podeszłam do niego, i rękoma złapałam go za szyję. Ten próbował się wyrwać, nawet wleciał lekko do góry, ale nie mógł tego zrobić. Wbiłam kły w szyję, a potem w rękę. Trutka powinna działać, i zabić go w 5 minut.
- Czyli ty też chcesz mnie zabić?- zapytał, a ja go wyrzuciłam do przodu w stronę koleżanki.
Ta podniosła go, i wbiła mu ostrze prosto w serce. Polała się krew(a raczej keczup <,<). Horigome leżał na ziemi nieprzytomny już, i łapał się za zranione miejsce. Ręce miał strasznie zakrawione.
- Zemszczę... Kiedyś- szepnął, i... Chyba umarł. Demonica kopnęła go jeszcze, ale nie zwinął się z bólu. Nie było żadnej reakcji.
- Czekaj, jeszcze mu skrzydła odetne...Anioł bez skrzydeł...- uśmiechnęłam się szeroko, i wzięłam moją maczetę. Już miałam to zrobić, gdy niewidzialna siła odepchnęła mnie do tyłu. Była to Ofelia, która wytworzyła pole elektromagnetyczne, a Oberon odepchnął Seishin. Nazoidy zabrały chłopaka, i zapadły się pod ziemię.
- A niech to szlag!- krzyknęłam, i tupnęłam nogą.
<< Sei? ;3>> 

Od Seishin cd. opowiadania Melchior'a

- Tak, ja - odparł ów chłopak, wstając z ziemi. Seishin zmierzyła go wzrokiem od stóp po głowę. Był wysoki, chyba jak większość facetów, których znała. Rozczochrane, brązowe włosy opadały na szmaragdowe oczy chłopaka. Na policzkach i dłoniach było jeszcze widać ślady krwi.
- Lepiej się wytrzyj, bo jakiś policjant się uczepi - rzuciła szatynowi chusteczkę. - Jestem Seishin, a Ty jak się zwiesz, Bestio?
- Melchior - powiedział sucho, wycierając twarz z czerwonych plam.
- Miło mi. Właśnie zamierzałam rozwalić jakieś miasto, a skoro jesteś takim dobrym "rozwalaczem" to może razem zrobimy zamęt? Co powiesz na Las Vegas? - zaczęła się bawić jednym ze swoich sztyletów.
- A może Sosnowiec? - oddał blondynce chustkę.
- Jestem za - oczy dziewczyny zalśniły krwawym blaskiem, a usta ułożyły się w zadziorny uśmieszek.

<Melchior? Rozwalamy Sosnowca? XD>

Od Melchiora cd. opowiadania Anarchii

Bez namysłu rzuciłem się na stwora, i odepchnąłem go od mojej dziewczyny(no powiedzmy że dziewczyny ;3). Poturlałem się obok katany wampirzycy. Wziąłem duży rozpęd, i wskoczyłem na brzuch białej kuli. Wbiłem broń w sam środek podbrzusza, i pociągnąłem w dół. Ze środka wyleciały bebechy, i płynęła krew strumieniami. Byłem cały ubabrany, ale zabiłem bestię w obronie dziewczyny. Wyczyściłem katanę, i wsadziłem na swoje miejsce. Anarchia była dalej nie przytomna. Wziąłem ją na ręce, i podszedłem do małego strumyczka. W krzakach znowu coś zaszeleściło, ale tym razem z nich wyszły małe dziwne ptaszki, i patrzały na mnie zdziwione.
- No co?- burknąłem, i wsadziłem rękę w wodę. Podniosłem ją, i polałem kilkoma kropelkami czoło towarzyszki. Sprawdziłem jej tętno. Żyła, a serce waliło jak szalone. Adrenalina zrobiła swoje. Cmoknąłem ją w czoło, i położyłem na miękkiej trawie. Jęknęła cichutko, ale jej oczy nie otworzyły się. Wstałem, zdjąłem koszulkę, spodnie, i buty i wszedłem powoli do strumyczka. Słońce o dziwo prażyło. Zanurzyłem się cały, i obmyłem. Cały śmierdziałem, a na ramionach były kawałki mięsa. Kiedy wyszedłem, zobaczyłem że Anarchia miała otwarte oczy, i patrzała na mnie(miałem gacie <,<)

<< Anarchio? Co teraz poczniemy?>>

Od Kate cd. opowiadania Kaen'a

- Dobra wybaczam ci. - Uśmiechnęłam się, chłopakowi humor też się chyba poprawił.
- Przynajmniej nie musiałam słuchać wrzasków Septumbry.
- Tej pierdolniętej... ? - Już od kilku tygodni chodził do uniwersytetu, więc musiał ją spotkać
- Tak, tej pierdolniętej.- Nie śpieszyłam się, dzisiaj nie było lekcji. Odsunęłam głowę przed przelatująca plastikową butelką, do połowy wypełnioną wodą. Chłopaki ze starszych klas nie mogąc wyjść na dwór, grali w szkole. Zdarzały się już przypadki kiedy butelka trafiła komuś w bok, między nogi, w rękę... ale jakoś nigdy w głowę. Kilka razy butelka się rozszczelniła wylewając swoją zawartość na pobliskich uczniów. Ale nadchodziła wiosna. Wskazywał na to m.in. topiący się śnieg, który tworzył niezbyt przyjemną paćkę i malutkie strumyczki błyszczące w słońcu.
- Masz jakieś plany na dziś ? - Kaen spytał pochłaniając drugą parówkę (hehe parówkę ^^ )
- Może wyścig wózków inwalidzkich i sklepowych wieczorem. A co ?

<Kaen? Kasiaczeq zachorował (>o<) >

sobota, 24 stycznia 2015

Od Kaena "Pierwszy dzień szkoły".

Szkoła się dla mnie zaczęła. Sprawa z Kate się załagodziła, ale obiecałem jej nie męczyć Reiko. Jak kto to interpretuje, nie będę się nad nim znęcać... zabiję go szybko. Ciekawe, pewnie Seishin Hades też tu przysłał w tym celu. Właśnie biegłem po korytarzu spiesząc się na biologię z panem Shu. Gdzie może być ta sala? Miłosz powiedział mi, że niedaleko wieży dziewcząt, Kate, że na szóstym piętrze, a pan Filip, że na zewnątrz... nigdzie nie ma. Czytałem kiedyś Harry'ego Pottera, może to coś w stylu pokoju życzeń? "Chciałbym, aby przede mną pojawiły się drzwi od sali biologicznej", pomyślałem. Zamknąłem oczy, a po otwarciu ich ujrzałem drzwi z napisem "sala biologiczna". Ucieszyłem się i podbiegłem do nich... hahaha... ha-ha... Za nimi była ściana. Wyrwałem drzwi z zawiasów i roztrzaskałem je na ścianie. Wypuściłem powietrze i zobaczyłem jakieś 10 metrów dalej dzwi z tym samym napisem.
-Kurwa, kolejna podróba! - ryknąłem otwierając drzwi. Patrzyła na mnie cała klasa, niektórzy się śmiali, niektórzy patrzyli z przerażeniem po moim występie z Kath. Pan Shu na szczęście był zanurzony w szufladzie szukając pewnie czegoś. Po cichu usiadłem w ostatniej ławce przy oknie, wyjąłem zeszyt i zacząłem w nim rysować jakieś pierdoły.
-Fatalnie rysujesz - mruknął ktoś z przodu.

<Ktoś? C:>

Od Tresh'a cd. opowiadania Seishin i Metro

-O, Cerberek –uśmiechnąłem się jak psychopata. –Cześć psiaku –podszedłem bliżej. Chciałem pogłaskać go po jednej z głów, jednak odgryzł mi dłoń. –Ty chol*ro –po chwili zregenerowała mi się ręka. Uderzyłem nią w psa. Odleciał w bok na kilka metrów. Po chwili się pozbierał i ruszył na mnie. W ostatnim momencie odskoczyłem. Potwór przyj*bał głową w kamień. –To żałosne… -ponownie zaczął na mnie biec. Tym razem złapałem go za szyję środkowej głowy i pchnąłem (znowuuu ._.) nim z całej siły. Spadł na ziemię spory kawałek od nas. –Na czym stanęliśmy? –wróciłem do blondynki. Tym razem bez zbędnego gadania. Wbiłem kły w jej szyję. Ta krew była niesamowita. Oderwałem się od niej. – O CHOLERA! –padłem na ziemię. Leżałem na plecach. –To jest zaje*iste –śmiałem się. Niesamowite uczucie. Rozkazałem demonowi wypuścić dziewczyny.



<Sei, Metro? Magia LSD, czy skutki picia wódki?>

Od Tresh'a cd. opowiadania Seishin

Nudziło mi się. Cholernie mi się nudziło. Nie ma w co grać, nie ma co oglądać… Wyszedłem na dwór. Przechadzając się wokół uniwerku zauważyłem nikogo innego jak Seishin. Stanąłem pod drzewem, na którym siedziała.
-Blondyneczko! –krzyknąłem. Dziewczyna chyba się tego nie spodziewała. Straciła równowagę i zaczęła spadać. Złapałem ją. –Cześć Złotko –z rośliny zeskoczył też czarny pies. Zaczął warczeć. –Patrz słodziaku. Mam twoją panią. Ruszysz się choćby na krok obiecuję ci, że nie wyjdzie z tego cała –uśmiechnąłem się szeroko nie pokazując zębów. Zwierzę usiadło. Poczułem jak coś wbija mi się w szyję. –Oj słońce. Wiesz, że to nie działa. Byłabyś łaskawa wyciągnąć swoją zabawkę?
-NO PUŚĆ MNIE! –zaczęła się szarpać.
-Nie ma takiej opcji –ruszyłem w stronę ogrodu.
-Możesz mi powiedzieć czego ty ode mnie chcesz?
-Wiesz co? –popatrzyłem na nią. –Chyba cię kocham –to trochę nie w moim stylu. Ale co tam. YOLO.

<Sei?>

Od Rosco cd. opowiadania Seishin

-Do biblioteki... tylko nie wiem, gdzie ona jest.- westchnąłem.
-Tak, widać, idziesz w złą stronę.- zaśmiała się.
- Słuchaj, wybieram się do biblioteki po książkę od zielarstwa. Mogę cię przy okazji tam zaprowadzić.
- Dzięki.
-Nie ma za co.
-Jest. Wiesz, dzięki tobie tu jestem. Nadal nic nie pamiętam, ale może jednak coś mi się przypomni.-uśmiechnąłem się nieznacznie.
- Chodźmy już do tej biblioteki.
Skinąłem. Droga nie była długa. Koło dziewczyny ciągle kręcił się zapewne jej pies.
- Jak się wabi?
-Shotto.
Zwierzę warknęło cicho na dźwięk swojego imienia. Kucnąłem przy nim. Wyglądał jakby chciał mi odgryźć łeb.
-Lepiej tego nie...
Pogłaskałem go. O dziwo najpierw był nieufny. Teraz spokojnie dawał się głaskać jak baranek.
-Czego?
<Seishin? Moja chyba uciekła na Atlantyk ;-; Ps. Podobno miałem Cię przed kimś ratować, ale nie wiem przed kim XD >

Od Anarchii cd. opowiadania Melchiora

A to szczwana bestia. Popatrzyłam na chłopaka, który mnie dzisiaj prawie zgniótł. Uśmiechnęłam się lekko. Schowałam karteczkę do torby i wróciłam do słuchania nauczyciela. JESTEM WZOROWĄ UCZENNICĄ!

*Po lekcjach*

Poszłam do pokoju odłożyć książki. Przybrałam postać demona i zmieniłam się w białego kruka. Przeleciałam (tak, tak… wiem o tym.) przez szkołę i usiadłam na jednym z posągów stojących przed nią. Chłopak już tam stał. Wróciłam do normalnej postaci i zeskoczyłam na ziemię.
-Cześć, cześć –uśmiechnęłam się lekko.
-Witaj.
-Gdzie idziemy? –zapytałam
-Przed siebie –również się uśmiechnął.
-Nie do końca wiem jak się nazywasz. Zdradź mi swe imię nieznajomy –zachowuję się… dziwnie. Coś jest ze mną nie tak?
-Melchior.
-Bardzo int… -poczułam, że nie mam nic pod nogami. –CO SIĘ CHOL*RA JASNA WŁAŚNIE STAŁO?! DLACZEGO MY LECIMY?! –próbowałam się zmienić, jednak nic się nie działo.
-KUR*A NIE WIEM! -przelecieliśmy przez jakiś portal i wylądowaliśmy w środku lasu.
-Umarłam. Tak oficjalnie nie żyję.
-Wstawaj mała –chłopak podał mi rękę. Jego ubrania się zmieniły. Miał na sobie jasnobłękitny strój lokaja (taki jak Sebastian z Kuroshitsuji). Popatrzyłam na swoją sukienkę. Wyglądała jak ta Alicji z Krainy Czarów.
-Co jest grane? –usłyszałam szelest krzaków (?). –Biały królik? –podeszłam bliżej.
-NIE, STÓJ! –Melchior krzyknął do mnie. Było za późno. Ogromna, biała bestia rzuciła się na mnie. Powaliłam mnie na ziemię. Katana spadła mi z pleców i nie mogłam jej dosięgnąć. Wielkie króliko-coś podrapało mnie po klatce piersiowej. Straciłam przytomność.

<Ratuj mnie rycerzu! Pamiętaj! Tutaj nie da się używać mocy!>

Od Melchiora cd. opowiadania Anarchii

- TO RACZEJ TY UWAŻAJ JAK CHODZISZ!- zacząłem krzyczeć na osobę która potknęła się o mnie, i nawet nie przeprosiła. Spojrzałem na drobną osóbkę, dosyć niską. Teraz dopiero zrozumiałem, że jest to dziewczyna, z niezwykle pięknymi oczami, i długimi kłami. Czyli była wampirem, ale miała zęby dłuższe niż moja siostra. O wiele. Patrzała na mnie z dołu rozgniewana, i chyba oczekiwała pomocy.
- Przeeepppraszam- wyjąkałem, i podałem rękę. Ta jednak fuknęła, i wstała bez niczyjej pomocy.
- Obejdzie się- burknęła, i podniosła swoją torbę z książkami. Schowałem dłoń w kieszeń, i patrzałam jak odchodzi. Zrobiło mi się gorąco, strasznie się spociłem. Ta śliczna wampirzyca stała przy sali w której miałem lekcje, i przeglądała podręcznik do biologii. Podszedłem do niej, ale zatrzymałem się w dobrej odległość i od niej. Spojrzała na mnie groźnie, a białe pasma jej włosów spadały na twarz.
- Śledzisz mnie czy co?-warknęła, a ja wyciągnąłem podręcznik do biologii. Otworzyłem na rozdziale 9. Było płodności i tych rzeczach. Nie zwróciłem uwagi na to, że stała i patrzała na mnie i podręcznik jak słup soli. Chyba zrozumiała że jesteśmy w tej samej klasie. Zadzwonił dzwonek, i kilka chwil później przyszedł nauczyciel prowadzący. Wszyscy weszli do klasy, i zaczęła się nawet ciekawa lekcja. Wziąłem jakąś kartkę, i napisałem do wampirzycy. Chciałem się z nią spotkać po lekcji. ''Przepraszam za tamten incydent. Jest mi przykro, ale chciałbym ci to wynagrodzić, i zaprosić na spacer''. Tak to było to. Poprosiłem dziewczynę w ławce obok by podała to biało włosej z długimi kłami. Odpowiedziała, że ma na imię Anarchia. Anarchia dostając mój liścik od razu spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się lekko.

<<Wujku? Będę grzeczny ale nie obiecuje <,<>>

Od Seishin cd. opowiadania Tresh'a i Metro

- Zatruta krew? Nie polecam, jeszcze Ci zaszkodzi - odparła, nie wyrażając żadnych uczuć.
- Nigdy nie kosztowałem takowej krwi, więc skąd mam wiedzieć czy mnie nie oszukujesz? - uśmiechnął się szyderczo do Seishin.
- Ja nigdy nie kłamię - udała oburzenie.
- Naprawdę? - Thresh odsunął się od demonicy i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- No dobra, nie - skrzywiła się, ale po chwili na jej bladej twarzyczce pojawił się zadziorny uśmieszek.
- O czym myślisz? - spytał, patrząc na nią niepewnie.
- Tak się zastanawiam czy może Cerber ma czas na zjedzenie Ciebie... Wiesz... Życzę Ci, aby jednak przybył tu i zjadł Twoją osobę, bo mnie zaczynasz wnerwiać - zaśmiała się, obnażając białe zęby. Wnet przez jej oczy przebiegł czerwony świetlik. Thresh nie znał jeszcze dobrze blondyny, więc zapewne nie wiedział o jej zdolności rzucania klątw, także patrzył na nią jak na wariatkę, natomiast Metro śmiała się pod nosem z niedoinformowania chłopaka.
- Co? - włożył ręce do kieszeni spodni.
- Nicz... - Metropolia wzruszyła ramionami i w tej chwili na drogę wyskoczył ogromny trzygłowy pies. Zaczął warczeć na Thresh'a.

<Metro? Thresh? Następnym razem sprawię Ci jakąś ciekawszą klątwę ;3>

Od Seishin - Idziemy zamordować Reiko ;3

Po tym przemilutkim powitaniu z Kaen'em, Seishin ruszyła do swojego pokoju.
"Zapewne Hades go tu przysłał. Stawiam, że on również ma zamiar zgładzić Reiko, trzeba się będzie pośpieszyć z tym zbiorem ekwipunku.", pomyślała, wchodząc do lokum. Zgarnęła jeden ze swoich ulubionych sztyletów. Zmieniał postać pod wpływem magii użytkownika, niestety był jeden minus. Im większa i silniejsza broń, tym więcej magii wykorzystuje.
Blondynka chwyciła jeszcze swoją lalkę voodoo i wyszła. Miała zamiar pierwsza ubić Reiko, niestety z nim nie ma tak łatwo. Jest silniejszy, niż się wydaje, więc bez odpowiedniej broni ani rusz. Tylko szkoda, że czas nie pozwolił demonicy na przygotowanie się. Trzeba było iść na żywioł.
Seishin pytała się po drodze uczniów o Reiko Horigome, ale żaden z nich go nie widział. Zupełnie, jakby wszyscy się zmówili z blondaskiem. Właściwie nawet ona go nie widziała od bardzo dawna. Miała wrażenie, że się po prostu rozpłynął w powietrzu, a wszelki ślad po nim zaginął.
- HORGOME! POKAŻ SIĘ! - wrzasnęła wściekła, wychodząc na szkolny dziedziniec.
- Spokojnie, Seishin, złość piękności szkodzi - w odpowiedzi usłyszała za sobą męski głos. Odwróciła się gwałtownie, wyjmując z rękawa sztylet. Przy pomocy swojej energii magicznej zmieniła go w miecz.
- Jesteś, Reiko, a już się bałam, że zwiałeś - odparła, uważnie obserwując blondaska.
- Niech zgadnę, ty też chcesz mnie zabić? - oparł się o futrynę drzwi.
- Brawo, spostrzegawczy jesteś - przerzuciła miecz z prawej dłoni do lewej, po czym wyciągnęła z kieszeni zwój. - Hades polecił mi Cię zabić, chociaż nie tylko mnie. Kręci się tu jeszcze jeden łowca, a jak znam życie znalazłaby się też i większa liczba wysłanników.
- Czyli widzę, że nie jestem zbytnio lubiany w Hadesie - wzruszył ramionami.
- Przykro mi, ale nie przedłużajmy, chcę już poczuć ten przyjemny zapach krwi - posłała Reiko diabelski uśmiech, przyjmując pozycję do walki.
- Jesteś zabawna - blondasek roześmiał się. - Oberon! Ofelia! - krzyknął. Po chwili przed piekielnicą pojawiła się postać kelnerki z przyszłości oraz jakiegoś klona ze "Star Wars". Stanęli murem, chroniąc upadłego anioła.
- Wiecie co... Oby przygniótł was 300tonowy słoń - uśmiechnęła się słodko. Tęczówki dziewczyny zalśniły czerwonym blaskiem. Tak, to była klątwa. A jak to bywa z talentem demonicy, klątwy rzucone przez nią zawsze się spełniają. Nad towarzyszami blondaska otworzył się zielony portal, wyskoczył z niego ogromny słoń i spadł prosto na kelnerkę oraz klona. Seishin w tym czasie skoczyła na Reiko z mieczem. Nie wiedzieć jakim cudem on też sobie skołował broń - katanę rażącą prądem.
- Ch**era - mruknęła blondynka, zbierając się po porażeniu.
- Bolało? - Horigome roześmiał się. Ten paskudny głos ranił jej uszy.
- Niech Cię kiedyś szlag trafi - zamieniła swój miecz w ogromną fioletowo-czarną kosę. Zamachnęła się i skierowała ostrze w anioła. Zraniła go mocno w klatkę piersiową, ale w odpowiedzi otrzymała mieczem w bok. Złapała ręką za ranę, walcząc drugą dłonią. Nie dawała za wygraną i za każdym razem raniła blondaska, ale to nie było wystarczające. Musiała go unieruchomić, aby zabić. Jego zwinność przerastała siłę dziewczyny. Teraz pierwszy raz żałowała, że nie została cheerleaderką albo czymś w tym rodzaju.

<Aikele? To co? Mordujemy Reiko razem? ;3>

Od Anarchii do Melchiora

-Braciszku! –wbiegłam do pokoju brata. Leżał na łóżku i jak zwykle grał. Zignorował mnie. –Braciszku… -zdenerwowałam się. Byłam wściekła. –Ty dupku, jestem tutaj! –krzyknęłam, wyciągnęłam katanę z pochwy i odcięłam mu głowę. Kilka sekund później zregenerował się.
-Ty idiotko! Poje*ało cię?! –warknął, po czym wstał. Złapał mnie za sukienkę i podniósł do góry. –Co ty tu właściwie robisz?
-Edukuję się! –złożyłam ręce na piersiach. Thresh westchną i odłożył mnie na ziemię.
-Rodzice wiedzą?
-No jasne! Tym razem im powiedziałam! –byłam z siebie zadowolona.
-Bezsensu.
-Ty jesteś bezsensu.
-Idź już. Znajdź sobie przyjaciół czy coś –włączył konsole.
-Nienawidzę cię –wyszłam z pokoju. Ktoś na mnie wpadł. Upadłam na ziemię –PATRZ JAK CHODZISZ IDIOTO!

<Bulbozaurze?>

Nowy towarzysz Seishin

Oto Izys !

Nowa uczennica

Powitajmy Anarchię.

Od Seishin cd. opowiadania Tresh'a

Demonica przewróciła oczami. Thresh denerwował ją coraz bardziej, miała po prostu ochotę wyciągnąć sztylet i odciąć mu głowę. Gdyby nie ta cholerna regeneracja, już by nie żył, ale oczywiście świat musiał skołować Seishin zboczonego kolegę, który umie regenerować swoje rany!
"DZIĘKUJĘ! NAPRAWDĘ! GORZEJ BYĆ NIE MOGŁO!", krzyczała w myślach, próbując się wyżyć na swojej zatrutej duszy.
Weszła do swojego pokoju i pogłaskała Shotto po głowie. Padła na łóżko, rozprawiając o tym jakiego ma pecha.
"Szlag by go trafił...", pomyślała.
I tak po półgodzinnym filozofowaniu wyślizgnęła się przez okno (drzwi za daleko XD). Zsunęła po dachu, po czym zasiadła na gałęzi najbliższego drzewa.

<Thresh? Mam Shotto, strzeż się mego piekielnego psa, jeśli zaatakujesz, rozerwiemy Cię na strzępy ;-; ;3>

Od Melchiora do Seishin

Była noc. Uniwersytet otulał mrok, a jego ściany były wręcz czarne, niż pomalowane na jakiś wesoły kolor. Usiadłem nad rzeką, patrząc na tafle wody. Widząc w niej swoje odbicie zastanawiałem się nad tym, czy by kogoś nie zabić... Żądza rosła u mnie jak u wampira, żądza krwi. Stawałem się powoli bestią, chociaż nikt nigdy o tym nie wiedział. Nawet moja siostra... Moje oczy stawały się krwawże, a źrenice powiększały się mocno. Nic nie mogło mnie powstrzymać od przeżuwania mięsa niewinnych ludzi, oraz miażdżenia ich kruchych kości. Księżyc był w pełni, a ja zamieniałem się w dzikiego zwierza, z klatką piersiową wydętą do przodu. Serce biło coraz wolniej, i wolniej. Paznokcie zamieniały się w pazury, a ręce były strasznie owłosione, i stały się łapami. Zęby zamieniały się w kły. Ubrania były podarte i brudne. Byłem gotowy na rzeź niewiniątek. Cofnąłem się znacząco od brzegu rzeki, i wziąłem duży rozpęd. Przeskoczyłem wodę, i byłem na drugim jej brzegu. Ruszyłem wolno w stronę miasta, idąc na 4 łapach. Na szyi wisiał łańcuszek z napisem: "DEAD Bi*CH!". Wiatru prawie w ogóle nie było, ale jak miał już wiać, był bardzo zimny. Mimo iż śniegu nie było, było na minusie. Obok przeleciał jakiś ptak, patrząc się na mnie ciekawie. Chciał nawet usiąść na moje plecy, ale jednym zgrabnym ruchem złapałem za jedno skrzydło, i urwałem je. Zjadłem je, jak i później samego gołębia. Na ziemi leżały szare piórka, w jakieś plamki. Oby mi nie zaszkodził. Dochodziłem do jakiegoś miasteczka. Nad sklepami wisiały neony, w różnych kolorach. Świeci jasno, i widać było wszystko dokładnie, nawet owłosione zwierzę rządne krwi(albo jak kto woli keczupu <,<). Kilka przechodniów spojrzało na mnie, i zaczęło uciekać. Pobiegłem za jakąś najwolniejszą ofiarą, i rzuciłem jej się do gardła. Kilka minut się z nią szarpałem, aż w końcu zostały tylko strzępy ubrań. Jakoś zmęczony, położyłem się spać w jakimś kącie.

--- Kilka godzin później ---

Obudziłem się w normalnej, ludzkiej formie. W telewizorach na wystawie były akurat wiadomości. Był w nich obraz mnie, jako włochata bestia. Usłyszałem za sobą cichy śmiech.
- Czyli to ty?

< Seishin?>
  

Od Tamary cd. opowiadania Marshall'a (+18)

- A co? Nie widzisz mnie?
- Oj no weź...
- Wyjdź.- powtórzyła, tym razem z żargonem.
Mruknął coś pod nosem i o dziwo wylazł z pokoju przygaszony.Wzięła pierwsze lepsze ubranie, które wpadło jej w ręce i przebrała się. Pod drzwiami czekał Marshall. Dziewczyna wyszła z pokoju i przeszyła go podejrzliwym wzrokiem.
- Co robiłeś?- spytała twardo.
- Nic, po prostu...
- Słuchaj jeśli chciałeś się zabawić to trzeba było powiedzieć... nie mnie po cichaczu macać.- powiedziała.
- To ty... czułaś?- poczerwieniał w zakłopotaniu.
- Nie, teraz mi się wygadałeś.
Byli gdzieś w połowie drogi. Zajęcia trwały już od jakiś 10 minut, a oni szli jeszcze wolniej niż wcześniej. Nie spieszyło im się specjalnie na lekcje z Septumbrą, ba przewidywali by w ogóle na nią nie iść. Marshall na chwilę przystanął.
- Coś się stało?- spytała dziewczyna.
- Nie nic.- uśmiechnął się nieznacznie.
- Nadal się martwisz tamtą sytuacją w planetarium?- oparła się o ścianę, po czym usiadła na podłogę.
Usiadł obok i widząc jej spuszczony wzrok, delikatnie chwycił jej podbródek, zmuszając do spojrzenia na niego. Drugą ręką przejechał po jej policzku.
- Oczywiście, że nie. - odpowiedział pewnie.- Widziałaś przecież, że ten facet to był zwykły gnojek.
Zaśmiała się nieznacznie. Na twarzy Marshall'a zawitał nieznośny uśmieszek.Zbliżył się powoli i pocałował ją. Ta nie została mu dłużna. Ugryzła jego dolną wargę i pociągnęła w swoją stronę. Kąciki jej ust podniosły się tworząc zawadiacki uśmiech. Zarzuciła ręce na jego ramiona, gdy ten przywarł ją do ściany. Z ust wyznaczył trasę przez szyję, gdzie zostawił po sobie pamiątkę w rodzaju malinki, do jej już odkrytych ramion. Zaczęła bawić się jego włosami, a nogami oplotła się wokół jego nóg. Podniósł ją i jeszcze mocnej przycisnął do ściany. Przez chwilę przestał składać pocałunki na jej ciele. Mruknęła niezadowolona. Ten jednak za czymś się rozglądał. W końcu nie zrobią tego na korytarzu. Jakby ktoś ich tu nakrył to  mieliby nie lada kłopoty.  Marshall otworzył drzwi, będące obok i przeniósł ją do środka. Zamknął je i na wszelki wypadek zablokował szczotką.
- Więc... na czym to stanęliśmy?- w jego oku zobaczyła iskrę.
Przyciągnęła go do siebie. Nie ustawali na namiętnych pocałunkach. Po pozbyciu się własnej koszulki chłopak rozpiął jej koszulę, po czym ta sama się z niej zsunęła. Przejechał łobuzersko po jej udzie przy pozbywaniu się jej spodni. Sama dziewczyna rozpięła jego dżinsy bez skrępowania. Złapała się szafki, aby ułatwić dostęp do zapięcia stanika,  w efekcie kilka detergentów spadło na podłogę. Jego ręce jednak skierował na pośladki Tamary, a stanikiem zajęły się kły, które jednym ruchem go zniszczyły, uwalniając tym samym piersi dziewczyny. Została tylko dolna część garderoby, której Marshall pozbył się bez problemu.    
< Marshall? Umowa to umowa ;u; >

Od Kaena cd. opowiadania Kate.

Minęła kilka dobrych tygodni zanim Kate wyszła ze szpitala. W tym czasie aby móc zostać na uniwersytecie musiałem się zapisać na semestr. Kiedy tylko dotarła do mnie plotka, że Kath już jest w stanie funkcjonować w miarę normalnie pobiegłem do wieży dziewcząt i zacząłem szukać pokoju Kate. Znalazłem go, ale w nim spotkałem nie ją, a jakąś inną dziewczynę.
-Co tam, agresorze? - uśmiechnęła się do mnie.
-Emm... czemu agreorze? - spytałem się krzywiąc się.
-Prawie zabiłeś Kate - mruknęła i ześlizgnęła się z łóżka spadając na nogi z cichym tupnięciem.
-A perse, nie wiesz gdzie teraz jest? - zapytałem.
-Zdaje się, że powinna być teraz w jadalni... jest pora śniadania - zerknęła na zegarek.
-Okej, dzięki... - odparowałem. Otworzyłem drzwi...
-Czekaj.
-Co?
-Nazywam się Tamara.
-Kaen... - odpowiedziałem i wyszedłem.
Pobiegłem w stronę stołówki gdzie przy samym wejściu siedziała Kate jedząc tosta z jajkiem i szynką. Usiadłem obok niej i nabrałem na talerz trzy parówki i polałem je keczupem. Wziąłem kęs chleba.
-Smacznego - powiedziała zamiast powitania.
-Dzięki, i nawzajem - odpowiedziałem. Czułem okropne wyrzuty sumienia. Nigdy nie chciałem krzywdzić kogoś kto był niewinny, bądź nie był moim celem. - Przepraszam za tamto... naprawdę.
<Kate?>

Od Rosco cd. opowiadania Seishin

Walnąłem się na łóżko.
- Pomocnik Śmierci.- mruknąłem zakręcając głową na lewo, gdzie stało sporych rozmiarów lustro. Spojrzałem na odbicie. W kącie dostrzegłem jakiś kształt. Nie był on jakiś konkretny.
Jakby dym obrany w czerwone ślepia, przyglądające mi się. Dobra, albo zwariowałem, albo coś brałem.
Przetarłem oczy. To coś zniknęło, ale nadal byłem zaniepokojony. W końcu tyle się wydarzyło jednego dnia. Byłem tym wszystkim zmęczony. Po prostu zasnąłem.
* * *
Obudziły mnie promienie słońca wdzierające się przez okno. Przekląłem cicho i zakryłem się poduszką. Mijały tak godziny, nie miałem najmniejszego zamiaru się ruszyć. W końcu, co ja będę tam robił nikogo nie znając, no nikogo prócz Seishin, a pamiętać, to nikogo nie pamiętałem. Westchnąłem cicho. Może uda mi się coś z tym zrobić?
Wstałem i ubrałem się. Postanowiłem iść do biblioteki. Jedyne, co mi przyszło do głowy, może się tam czegoś dowiem?
< Seishin? Sroki, brak weny ;v>

Towarzysz Melchiora

Oto Fluffy Puff

Od Kate cd. opowiadania Kaen'a

Szczerze? Czułam się co najmniej fatalnie. A bandaż na boku nie był zbyt hmm... komfortowy? Cóż, byłam tylko pyłkiem, kolejnym uczniem... Pewien nauczyciel kiedyś mówił, że w każdym z nas drzemie wilk. W takim razie mój wygląda mniej więcej tak :

(piękny, nieprawdaż? :3 )
Obok mojego łóżka leżał nieprzytomny Reiko. Sądząc po jego oddechu, powinien był przeżyć. Pomyślałam, że za to jak mnie nastraszył może go poszczuć Defibrylatorem? Jednak mu odpuszczę. Do sali wszedł Kaen. Usiadł obok mojego łóżka.
- Przepraszam... trochę mnie poniosło - mruknął chwytając mnie za dłoń. Ręce miał ciepłe, a rany zadane mu przeze mnie już się zabliźniły, w końcu był demonem. Chociaż z drugiej strony bycie chłopcem na posyłki Hadesa nie było kolorową perspektywą.
- Przynajmniej się wyżyłam.- Spróbowałam się uśmiechnąć. Ale ból mi to utrudnił.- Jak stąd wyjdę to sobie pogadamy... - Skinęłam głową na groźnie patrząca pielęgniarkę pielęgniarkę.
- Dobra, już idę...

<Kaen? Reiko na razie jeszcze będzie żył >

Od Aiko cd. opowiadanie Kate

- Ok- niechętnie się zgodziłam.- Ale teraz chodź na lekcje.
Na twarzy Kate malował się uśmiech. Osiągnęła swój cel. Włożyłam książki do torby Nike, i pociągnęłam jej rękę. W ostatniej sekundzie udało jej się złapać pluszowego lisa, i pobiegła za mną do sali. Już chciałam chwycić za nią, gdy stanęłam jak wyryta. Zaczęłam wracać do pokoju.
- Czeka, gdzie idziesz?- zawołała za mną. Odparłam że czegoś zapomniałam. Dzięki temu że jestem wampirem i umiem szybko biegać to zajęło mi to kilka chwil.
- Karus, pilnuj pokoju przed niechcianymi osobnikami- rzuciłam w stronę małego smoczka o barwie niebieskiej, który leżał na biurku. Miałam na myśli oczywiście Nick'a i jego kolegów.
Smoczek ziewnął głęboko, i poszedł dalej spać. Melchior zrobił mi przysługę(wow) i nauczyć Karusa zmniejszania się i powiększania gdy tego chce. Zamknęłam po cichu drzwi, i pobiegłam do klasy. Pociągnęłam za klamkę, i wyjrzałam. Nauczyciel szukał czegoś w torbie, a klasa gadała, i marudziła. Powoli usiadłam do swojej ławki, i patrzałam na tablicę.
- Czyli panna Sweris zaszczyciła nas swoją obecnością- odparł nauczyciel od historii patrząc na mnie.
- Zapomniałam czegoś z pokoju, i musiałam się wrócić.

--- Po lekcjach ---

Próbowałam jakoś uniknąć Kate po dzwonku ale sie nie dało. Od razu złapała mnie za ramię, i zaciągnęła na najbliższą ławkę. Gestem wypędziła grupkę uczniów przy nas. Od razu wypytywała o Kyoyie. Wzięłam głęboki wdech
- To długa historia...
- Ale ja mam czas - odparła dziewczyna, przytulając mocniej Spirita.
- Było to tak, że miałam innych rodziców i nie miałam brata, ale to później. Żyliśmy spokojnie, dopóki sąsiadka nie nasłała na nas wojska, bo byliśmy inni. Gdy wojsko otoczyło nasz dom, sąsiadka podpaliła nasz dom. Sufit walił się niemożliwie, a jedna belka zgniotła mamę, i przygniotła tatę od pasa w dół. Uciekłam. Biegłam do miasteczka, oddalonego o 5 kilometrów. Ukradłam jakąś płachtę, i skuliłam się rogu jakiejś ulicy. Zasnęłam. Obudziłam się wcześnie, i usłyszałam dźwięki bitwy. Wychyliłam głowę, i ujrzałam jego. Walczył z jakimiś chłopakami, i przegrywał. Wystrzeliłam swojego bey'a, i pomogłam mu. Był strasznie wyczerpany. Zaniosłam go do domu na plecach. Zakochałam się... Mieliśmy po 10 lat. Jego mama przygarnęła mnie, ale po 2 latach oddała mnie do sierocińca, bo się przeprowadzała. Kilka dni później przygarnęła mnie dzisiejsza ciocia. W wieku 12 lat miałam amnezję, i kuracja moja trwała rok. Choroba nie chciała ustąpić, ale jednak to zrobiła. Ciocia mi wmówiła, właśnie tą historię, a ja jej uwierzyłam. Jednak prawda wyszła na jaw.
- Teraz to wszystko miało sens...
-No- odparłam, i rozejrzałam się na korytarzu.

<<Kate? Chce ci się odpisywać? :v>>

czwartek, 22 stycznia 2015

Od Kaena cd. opowiadania Kate.

-Czemu go bronisz?! - krzyknąłem podnosząc ją i rzucając o ziemię. Potoczyła się kilka metrów dalej.
-Bo jest moim przyjacielem... - szepnęła powoli wstając. Nie dałem jej żadnego czasu na reakcję i zadałem jej cios w brzuch. Kate już ledwo stała, patrzyła na mnie nieprzytomnie podpierając się o pobliski filar.
-Powtórz to! - ryknąłem i chwyciłem ją wbijając ją w ścianę.
-TO NIE TY MASZ GO ZABIĆ! - krzyknęła szatynka. Szok... spojrzałem na nią, a gdy zluzowałem ścisk - zwymiotowała na mnie krwią. "To nie ty masz go zabić...", to zdanie plątało mi się po głowie. Kate leżała pod moimi nogami wykrztuszając resztki krwi. W jednym momencie zrobiło mi się jej żal... przerzuciłem ją przez ramię i pobiegłem do lecznicy. Ten dziwaczny jeleń zostawił ślady. Gdy byłem pod pokojem nie było czasu na uprzejmość, ani cierpliwość - po prostu wszedłem razem z drzwiami. Rzuciłem ją na łóżko i zacząłem szukać pielęgniarki, która - jak się okazało - opatrywała teraz tego jebanego mieszańca.
Kobieta wyprosiła mnie z sali, więc postanowiłem poczekać na korytarzu. Krążyłem od jednej strony do drugiej dopóki nie przerwał mi tej czynności uścisk.
-Nic się nie zmieniłeś - usłyszałem znajomy głos. - Zgadnij kto to?
-Silence? - spytałem.
-Tak! - krzyknęła i odwróciła się w moją stronę po czym mnie przytuliła. Odwzajemniłem uścisk.
-Nic się nie zmieniłeś... nawet pachniesz tak samo - mruknęła Seishin tuląc się do mnie.
-Nie wiedziałem, że zapamiętasz takie szczegóły - mruknąłem sucho i odepchnąłem ją.
-Ale... - na całe szczęście tą niefortunną konwersację przerwała pielęgniarka. Wszedłem na salę i podszedłem do Kate.
-Przepraszam... trochę mnie poniosło - mruknąłem chwytając ją za dłoń.
<Kejciaczq? Wybacz mi ;_; Sama powiedz czy Reiko przeżyje, bo to niby Seishin ma go zabić ;-;>

Nowy uczeń

Powitajmy Melchiora. 

Od Kate cd. Opowiadania Kaen'a

No dobra skoro tak chcesz.....- Na Jeleniu wpatatajałam do holu Uniwersyteckiego. Byle szybciej do wieży chłopaków. Silver zachamował ślizgiem, zeskoczyłam z niego i pobiegłam do pokoju Reiko.
- Wstawaj! - Wywaliłam go z łóżka. Serce waliło mi jak opętane.
- Co? Co się stało? Kate!- Powoli wstał z podłogi.
- Chcą cie zabić!
- Ale nowość....
- Nie rozumiesz cioto! Hades wysłał tu zabójcę aby cie za...- Do pokoju wpadł Kaen.
- Wiedziałem, że coś kręcisz! - W mgnieniu oka rzucił mną o ścianę a Reiko przez okno. Gdy doszłam do siebie zamieniłam się w dym i wyskoczyłam za chłopakami. Na dziedzińcu już od dłuższej chwili trwała walka. Wszędzie było pobojowisko. Kaen wygrywał. Zadał ostatni cios upadłemu...
- REIKO!!! - Pobiegłam do Anioła, Demon się zaśmiał. Uklękłam przy jego głowie.
- Reiko, nie umieraj. Zrób to dla mnie... zrób to dla Scarlet.... Pomyśl o niej, nie zostawisz jej tak.
- Hah! Jemu już nic nie pomoże... - Przez okno wyskoczył Silver.
- Silvek, zawieź go do lecznicy. - Jeleń posłusznie wykonał polecenie. Owróciłam się do demona. Krew pulsowała a oczy nabrały koloru płomieni.
- Now i will be a Big Bad WOLF ! - U mojego boku staneły dwa wilki z czaszkami zamiast głów- wilki dusz. Wyjełam swoje szpony. On był szybki, a ja miałam przewagę liczebną. Aura tajemniczości wokół obcego zamieniła się w gesta grozę. Jego łapa poleciała prosto na mnie. Unik mi wyszedł dość sprawnie. Drugi cios łapą również był niecelny, bo w ostatniej setnej sekundy zamieniłam sie w dym. Pobiegłam do Kaena i zadałam mu trzy szybkie ciosy szponami. Dwa na ramiona i jedno przeciągnięcie ostrzem od brzucha aż po twarz. Pałkę przejeły wilki. Szarpneły demona, ale po chwili znowu się ich pozbył. Kątem oka zauważyłam, że w oknie stoi Pani Nasu, Edward i pan Filip. Ta setna sekundy kosztowała mnie cios w bok... Czas wokół nas się zatrzymał. Tylko ja i Kaen. Pani Nasu znikneła.

< Kaen? Czy Reiko przeżyje? :3 nie chcę sie rozpisywać>

Od Tresh'a cd. opowiadania Seishin

*Po lekcjach*
Zostałem wezwany do dyrektora. Papierkowa robota. Tu podpisać, tam podpisać itd. Godzina zleciała jak nic. Wyszedłem z gabinetu. Na korytarzu zauważyłem moją kochaną Seishin. Podbiegłem do niej i przytuliłem od tyłu.
-Cześć Blondyneczko! –w odpowiedzi dostałem pięścią w twarz. Złapałem się za bolące miejsce. –Jesteś zbyt brutalna –zignorowała mnie. Szła dalej przed siebie. –Chodźmy na spacer! –zatrzymała się.
-Czy ja dobrze rozumiem? Najpierw próbujesz zaciągnąć mnie do łóżka, a teraz chcesz iść na spacer?! –warknęła.
-Tak sobie tylko żartowałem Słodziaku –pogłaskałem ją po głowie. –Jeśli postanowisz zmienić zdanie będę u siebie –odwróciłem się i ruszyłem w stronę swojego lokum.

<No więc ten... Grzeczny będę no D’: Blondyneczko zgódź się!>

Od Kaena cd. opowiadania Kate.

-Reiko Horigome - mruknąłem. Dziewczyna spojrzała na mnie znacząco - Muszę go zabić. Hańbi zarówno demony jak i te nieopierzone gołębie...
-Emm... - Kate zaczęła się denerwować.
-O co chodzi? Znasz go? - spytałem.
-NIE! - krzyknęła - NIE WIEM KTO TO JEST!
-Trudno.
-Tylko wiesz... od chwili przybycia na uniwersytet masz mało czasu aby się zarejestrować - powiedziała Kate zwisając jeleniowi z szyi obejmując ją nogami. Spojrzałem na nią krzywo.
-Mogłabyś już pójść? Nie potrzebuję pomocy... - odparowałem.
<Meki?>

środa, 21 stycznia 2015

Od Seishin cd. opowiadania Rosco

- Tak, jeśli chcesz pokażę Ci gdzie jest Twój pokój - powiedziała, naciskając klamkę od drzwi. Miała już dosyć przeżyć na dziś. Chciała tylko usłyszeć przyjemny warkot Shotto i porzucać sztyletami w ścianę. Może jakby się trochę wysiliła to by znalazła i tasak do celowania we łby, ale ponieważ jest z niej leniwiec pospolity padnie twarzą na poduszkę, czyli uśnie.
Seishin ruszyła korytarzem do skrzydła chłopców, myśląc jedynie o swoim wyrku.
- To tu, dobranoc - rzuciła, wskazując na drzwi pokoju Rosco. Machnęła ręką, uśmiechając się lekko i powędrowała do własnego lokum.
- "She's an American beautyI'm an American psycho
She's an American beauty
I'm an American
I'm an American
American Psycho
I'm an American
I'm an American
I'm, I'm, I'm an American psycho" - zaczęła nucić po drodze. Co prawda przykuwała swoim śpiewaniem uwagę uczniów, którym jeszcze się nie zebrało na nocną drzemkę. No cóż... Już dawno po północy, a tu idzie taka szurnięta blondi i nuci jakąś piosenkę na głos.
- PANNO SILENCE! PROSZĘ IŚĆ DO SWOJEGO POKOJU! - wydarła się pani Septumbra, gdy dziewczyna przechodziła akurat obok jej pokoju.
- Dobrze, dobrze, niech się pani tak nie gorączkuje. Złość piękności szkodzi - odparła demonica, skręcając w korytarz do dziewczyńskiego skrzydła.

<Rosco?>

Od Seishin cd. opowiadania Tresh'a

Na ławce Seishin usiadła skrzydlata małpa. Podała dziewczynie kartkę.
"Co ten debil wymyślił...", pomyślała, gdy zauważyła na samym dole wybazgrane imię "Tresh". Wróciła na samą górę tekstu i odczytała wiadomość, krzywiąc się i przeklinając w myślach. W końcu bez większego zastanowienia wzięła do ręki długopis.
"F*CK YOU B*TCH ;3"
Podała demonikowi liścik, odsyłając go z powrotem do przyzywającego. Uśmiechnęła się zadziornie.
- Panno Silence? Ma panienka może coś do powiedzenia? - pan Gunter odwrócił się od tablicy.
- Nie - odparła słodko.
- Na pewno? Słyszałem rozmowę, a to zwykle ty jesteś jedną z rozmówczyń - powiedział surowo, podrzucając do góry kredą, aby potem ją złapać.
- Na 100 %, dlaczego zawsze ja obrywam za kogoś innego? - skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Mam ku temu kilka powodów. Jesteś demonem, lubisz gadać, charakteryzujesz się tym, że nigdy nie słuchasz nauczycieli, rzucasz klątwy, nie przejmując się zdrowiem innych, uwielbiasz denerwować swoje towarzystwo... Dalej wymieniać? - oparł się o swoje biurko.
- Nie, to mi wystarczy - wzruszyła ramionami i zerknęła na widok za oknem.
- Dobrze, kontynuujmy lekcję - belfer wrócił do pisania na tablicy.
- Seishin - wtem ktoś szturchnął ją dłonią. Odwróciła się zdenerwowana i spojrzała na dziewczynę za nią.
- Czego? - warknęła.
- Tresh mówi: Ładnie to tak się wykłócać z nauczycielami? - szepnęła cicho, po czym wróciła do swojego zajęcia. Demonica spiorunowała bruneta wzrokiem, w odpowiedzi dostała szeroki, sztuczny uśmiech.

<Tresh?>

Nowy towarzysz Nick'a

Do Nick'a dołącza Obsydian.

Od Marshall'a cd. opowiadania Tamary (+18)

Dziewczyna wczoraj poprosiła mnie, abym na nią poczekał na nią na dole, na korytarzu. Zgodziłem się. Stałem tu już jakieś dwie godziny cholernie zniecierpliwiony. Ile można się stroić? W końcu ruszyłem w stronę wieży dziewczyn. Przeleciałem między schodami i znalazłem się tam o wiele szybciej, niż wtedy, kiedy szedłbym normalnie. Zatrzymałem się przy drzwiach do jej pokoju. Wbiłem do środka. Dziewczyna leżała na łóżku, można powiedzieć półnaga. Miała na sobie bieliznę i dłuższą koszulkę. Owinęła się jak koc wokół poduszki. Podleciałem, po cichu, zamykając drzwi. Wyglądała kusząco. Uśmiechnąłem się i przejechałem po jej policzku. Mój łapczywy wzrok plądrował jej ciało. Przejechałem ręką z policzka, przez ramię, aż do biodra. Poruszyła się.
-Co ty robisz?- wzdrygnęła się i odsunęła, zakrywając kołdrą do bioder.
- Ja... Czekałem na Ciebie na dole, ale Cię nie było. Toooo przyszedłem.- wytłumaczyłem.
Otrząsnąłem się i oparłem o ścianę.
-Możesz wyjść? Chciałabym się przebrać.- zaczerwieniła się.
- Nie mogę tutaj?
-Nie.
-A jak zostanę?- droczyłem się.
-Marshall!- spojrzała na mnie błagalnie.
Cmoknąłem cicho. Dziewczyna westchnęła.
-Wyjdź.
-Och, no przestań. Chciałbym Cię zobaczyć...
<Tami? XD>

Od Kate cd. opowiadania Kaen'a

Silver zatrzymał się (O dziwo był jeleniem nie koniem). Prychnął.
- Idziemy za nim? - Ochoczo podskoczył a ja na niego weszłam. Siedząc na nim objełam jego szyje. Jeleń szedł teraz obok demona.
- Jesteś nowym uczniem? - Zamieniłam się w dym.
- Co cie to ?
- Czyli nie? - Przemilczał moją uwagę.
- Słuchaj, jestem tu tylko na chwilę i zaraz wracam do Hadesu.- Dodał po chwili.
- Czyli wyrównujesz rachunki Hadesa?
-... Coś w tym stylu. - Zastanowiłam się kogo ma zamiar kropnąć, Seishin? Nie, przecież jest jego ulubienicą. W tym czasie zaczął padać śnieg.
- Chcesz kogoś zabić , ja chętnie pomogę.

<Kaen? :3 >

wtorek, 20 stycznia 2015

Od Kaena.

Było tak zimno, że widziałem parę wylatującą z moich ust. Cały się trzęsłem, a perspektywa walki na klifie nie bardzo mi się opłacała. Anioł... mężczyzna z białymi skrzydłami i złotym mieczem unosił się w powietrzu przede mną. Przywołałem demoniczną dłoń.
-Nie ochronisz go przede mną... a jak zaraz się nie odsuniesz to nie ochronisz nikogo już nigdy - mruknąłem groźnym tonem.
-W Imię trójcy świętej, zabiję ciebie, demonie piekielny! - krzyknął anioł.
-Weź spierdalaj... - odparowałem i spętałem anioła kajdanami duszy. Łańcuchy były tak krótkie, że facet leżał na ziemi i mógł się ledwo ruszać.
Uniosłem dłoń do góry, a na ziemi zaczął rysować się pentagram. Po twarzy boskiego spłynęła łza, a po niej nastąpiła eksplozja. Spojrzałem na jego zwłoki, które roztrzaskały się na pobliskiej skale. "Zastanawiam się jak coś tak obrzydliwego jak ten Horigome mogło powstać...", pomyślałem, "To największa hańba dla demonów...".
Ciekawe jak jeszcze daleko... dostałem informacje, że ta ptaszyna mieszka w akademiku.
Wspiąłem się po stromym zboczu, aby poszerzyć horyzont widzenia. Kilka kilometrów na północ majaczył się zamek. Zmrużyłem oczy ponieważ zerwała się wichura i ulewa. Zeskoczyłem ze szczytu góry, aby uchronić się przed deszczem w lesie. Upadłem na ziemię robiąc fikołka i wstałem na nogi. Zacząłem iść w kierunku Uniwersytetu pomrukując co jakiś czas - Zabiję go i wrócę do Hadesu.

*****
Stanąłem przed bramą zamkową. Zamknięta... Przywołałem łapę i z całej siły uderzyłem bramę. Odbiłem się od niej pozostawiając ją prawie nietkniętą. Zobaczyłem jak w moją stronę radośnie podskakuje dziewczyna, więc schowałem się za drzewem wstrzymując oddech. "Błagam, żeby mnie tylko nie zauważyła..."
-Akuku! - usłyszałem dziewczęcy głos. To ta dziewczyna, która biegła w moim kierunku.
-Emm... - mruknąłem niepewnie. Wstałem i podszedłem z powrotem do bramy.
-Musisz zapukać... - powiedziała jakby to była oczywista oczywistość. Zapukałem w żelazny pręt niepewnie, a brama stanęła otworem.
-Więc jak ci na imię? - spytała wpatrując się w swoje dłonie w których formowała kształt jakiegoś pluszaka z psycho - uśmiechem.
-Nazywam się Kaen Nichijou - odpowiedziałem. Nie chciałem z nią gadać.
-A ja Katherine Smith - odparowała - Czy mógłbyś się odsunąć?
Kiwnąłem głową, a gdy zrobiłem krok w bok poczułem ogromny wiatr. Zobaczyłem dziewczynę ganiającą za swoim koniem przez całe błonia. Wzruszyłem na to ramionami i olewając Kate poszedłem dalej.
<Mekuś?>