- Taa, coś tam pamiętam. - w sumie pamiętałam dość sporo, o dziwo. Ale może lepiej sobie tego nie przypominać.
Wszystkie rozmowy nagle umilkły, w tym i nasza. Uczniowie wydawali się... przerażeni, a w najlepszym wypadku mocno zaniepokojeni lub zdziwieni.
Zerknęłam na dyrektora, z którym nie miałam jeszcze żadnej styczności. Zwykle nie pokazywał się w szkole. Interesującym było więc, że tak nagle postanowił zawitać na uniwersyteckie korytarze.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Uczniowie wsypali się do klasy, szurając krzesłami. Skrzywiłam się na ten dźwięk, ale weszłam za nimi do klasy i zajęłam swoje miejsce.
- No, kochani, dzisiaj trochę teorii. Miałam w planach zrobić nam lekcję na temat pewnych ziół kwitnących w zimę, ale w taką pogodę moglibyście się nabawić przeziębienia.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na wirujące na zewnątrz płatki śniegu. Ja tam nie miałam nic przeciwko aktualnej pogodzie. Ale muszę przestać być taką egoistką.
Lekcja minęła szybko, tak samo i następna. Na pierwszej dłuższej przerwie skoczyłam do swojego pokoju, by na szybko dokończyć pracę z języków obcych i porzucać "kwiatuszkowi" złe spojrzenia. Znowu zjadł moje wypracowanie! Przez tę nieszczęsną roślinę musiałam pisać wszystko od nowa, ale w ostateczności dokończyłam wypracowanie przed dzwonkiem i zdążyłam zjeść jedną trzecią kanapki, popijając w pośpiechu. Mijając poszczególne osoby, czułam coraz większy niepokój. Wszyscy zachowywali się nadzwyczaj spokojnie. W ostatniej chwili wbiegłam do sali.Nauka języków obcych była jednym z fajniejszych, jak dla mnie, przedmiotów.
Dzwonek oznajmiający koniec lekcji przywitałam jednak z ulgą, bo dało mi to okazję do zapytania Seishin, o co tyle szumu.
- Nie wiesz może, czemu wszyscy zachowują się tak... grzecznie, kiedy dyrektor jest w szkole? - zagadnęłam cicho, gdy studenci opuścili klasę pana Guntera.
< Jakoś tak nie miałam weny, Seishin default smiley :) . >