Potem była wojna na jedzenie. Wielka Wojna Jedzeniowa. Przerwał nam pan Roth.
-Pani Septumbra i Wea są dwa korytarze stąd i właśnie tu idą.- Usiadł na jakiejś belce pod samym sufitem. No jak tu nie kochać takiego profesora? Wszyscy wpadli w panikę. Magiczni i niemagiczni można powiedzieć, współpracowali! Po chwili drzwi stołówki się otworzyły, a sama stołówka lśniła (no nie przesadzajmy). Pani Septumbra rozejrzała się podejrzliwym wzrokiem. Na szczęście pani Wea dowiodła ją rozmową. Znów zapanował gwar uczniów i tylko nieliczne rasy usłyszały ciche klaskanie profesora Rotha, a jeszcze mniej wogule dostrzegło jego delikatny uśmiech. (A ja mam naprawdę dobry wzrok)
***
Weszłam powoli do stajni. Silver wierzgał łbem i stukał kopytem w hebanowe drzwi swojego boksu. Robił to, abym przyszła, bez trudu by je roztrzaskał. Otworzyłam złoconą zasuwkę. Uchyliłam drzwiczki. Wyszedł powoli, pozwolił mi je zamknąć za sobą. Uśmiechnełam się łobuzersko, jednocześnie wystartowaliśmy. Biegliśmy szerokim korytarzem, strasząc chyba wszystkie wieszchowce w stajni. Wybiegliśmy na zaśnieżony dziedziniec i błonia.
- Jakie to urooocze! - Na dźwięk głosu Tami jego futro się zjeżyło, oczy zapłoneły głębokim granatem, opuścił szyję i zawarczał głucho. Spirit błyskawicznie wyskoczył z torby i złapał jego nogę. Ja stanełam między nim a Tami i Nats, która jej towarzyszyła.
- Nie, nie! Stój! To przyjaciele!
- To pani Bastet! I Pixa! - Jeleń spojrzał na nie z szacunkiem. Po chwili domagając się pieszczot.
<Tami? Nats?>