środa, 12 listopada 2014

Od Marshalla cd opowiadania Scarlet

-Już?- spojrzałem na nią pytająco.
- Tak.
- Oj no weź, to skoczmy gdzieś jeszcze! Wczesna godzina- zaśmiałem się.
Scarlet skrzywiła się.
- No dobrze,  znaj moją dobroć- zaśmiała się.
Wyszliśmy z salony gier. Teraz wybraliśmy się do pubu. Usiadłem na jedno ze krzesłem i spojrzałem na Scarlet.
<Scarlet? >

Od Liam'a cd opowiadania Helly

- Co w ciebie wstąpiło?! - krzyknąłem.
- Myślałem, że ze skóry wyjdę Hell! - chodziłem w kółko jak opętały, a ona mi się przyglądała.
- Liam...- mruknęła.
- Kompletnie ci odbiło?! Leciałaś na nich jak oszalała!- martwiłem się o nią, ale w tej chwili nie wiem co mną sterowało.
- Liam!
- A żeby coś Ci się stało, a żeby...- dziewczyna przerwała mi...
<Hell? >

Od Liam'a cd opowiadania Kate

- A ojciec?- uśmiechnąłem się lekko.
- Zależy...-mruknęła dziewczyna.
Liam dotknął lekko jej ręki i zakmnął oczy.
* * *
Wylądowałem na ścianie z ogromnym bólem głowy.
- Zostaw go!- krzyknęła do ojca patrząc na niego z ogromnym żalem i zawodem.
- Och... kogo my tu mamy? Obrończyni zwierząt!-warknął.
Zostałem mocniej przyciśnięty do ściany. Zaczęło brakować mi tlenu w płucach. Oczy poczerniały, a wokół mnie stworzyła się granatowa powłoka.  Straciłem przytomność. Dopiero gdy poczułem mocny ból policzka wytrzeźwiałem.
To moja siostra mnie obudziła. Obok siedziała matka, posiniaczona. Nie wiem czemu oszalał, ale wiedziałem, że po prostu nie wybaczę mu tego.
* * *
Otworzyłem oczy. Kath patrzyła na mnie niepewnie. W końcu pokazałem jej jedno z moich wspomnień. Dotknąłem lekko jej policzka.
- Ojciec mnie ściga- mruknąłem.
< Kate? >

Od Frey'a cd. opowiadania Sonayi

- Foch!- powiedziałem odwracając głowę i unosząc ją lekko, przy okazji próbowałem się powstrzymać od śmiechu, choć przyznam trudno było.
Nie widziałem miny Sony, ale na pewno była zabawna. Nie odwracałem się do niej dopóki tak nie dotknęła  mojego ramienia. Szybkim ruchem złapałem ją i położyłem na swoje nogi.
-Bu! - zaśmiałem się.
- Kłamczuch! - krzyknęła z lekkim rozbawieniem.
- Ach tak?
<Sona?>

Od Aithne cd opowiadania Seishin

"Odebrałam pocztę" i pośpiesznie napisałam na karteczce: "YEAAAAH!", po czym odwiesiłam ją z powrotem na ogon zwierzątka. Było w sumie całkiem słodkie.
Przepisałam kolejną (i ostatnią zarazem) kolumnę tabeli i usłyszałam znienawidzone "Drrrrrr.......". "Chociaż, w takiej sytuacji, mogę je polubić" - pomyślałam, pakując swoje rzeczy do plecaka i czekając na sygnał od Septumbry.
- Do domu macie napisać wypracowanie na temat mocy i ich odzwierciedleniu w charakterze dowolnej postaci... hieroglifami.
Cała klasa wydała z siebie zgodny jęk niezadowolenia, niektórzy zapisali zadanie na kartce, inni na ręce, ale większość rzuciła tylko "Do widzenia!" z myślą "Jak zapamiętam, to zrobię, a jak zapomnę, to powiem, że zapomniałem".
Nie muszę wyjaśniać, że znalazłam się w grupie tych ostatnich.
- Co teraz? - spytałam jasnowłosą, gdy dogoniłam ją na korytarzu.

< Seishin? >

Od Kate cd. opowiadania Seishin

- No dooobra... nie lubię pouczać, ale to faktycznie amatorzy.- z niechęcią odeszłam od straganu pełnego kości i amuletów. - No pokażcie co wy tam wyprawiacie... - podeszłam do chłopaków. Byli ledwo widoczni w blasku lampy, bo księżyc postanowił się schować za chmurami.
- Zgubiłaś się? - jeden z nich, w okularach spojrzał na mnie z pogardą.
- O to samo mogę zapytać was. - Chłopaka na chwilę zatkało.
- Spadaj stąd! - odwrócił się przyglądając się swojemu młodszemu koledze.
- Seishin! Odmawiają współpracy! - odwróciłam się do dziewczyny i powolnym krokiem odeszłam od chłopaków, wyczarowałam coś co przypominało szarą, chropowatą kulkę z lontem. Podpaliłam i wyrzuciłam w powietrze. Po chwili kilkadziesiąt metrów nad nami wybuchła cudowna biało-czerwono-pomarańczowa kula fajerwerków. Nim doszłam do straganu pobiegł do mnie młodzik.
- la Caterina! La Caterina! - na początku zdziwiłam się, ale sobie przypomniałam, że przecież razem z Seishin pomalowałyśmy sobie twarze.
- Słucham?
- Przepraszam za Carlos'a ale on jest nie ufny. Chcesz może pójść z nami?- chłopczyk nie czekając na moją odpowiedź, pociągnął mnie za rękę.
- Seishin! Jakby co to mnie porywają!- Niewiem czy mnie usłyszała bo już buszowała w sklepie. Mam nadzieję, że się nie obrazi (albo niebędzie się niepokoić) jak się rozdzielimy.

<Seishin?>

Od Scarlet cd opowiadania Marshalla

- Jej. Też bym chciała tyle żyć. – powiedziałam rozmarzona.
- Ale myślę, że nie chciałabyś być wampirem… - mruknął.
- Prawdę mówiąc … nie przeszkadzałoby mi to. Ale urodziłam się czarownicą, więc…
Popatrzyłam znów na ekran. Może i fajnie byłoby być wampirem. Ale tak ciągle krew i strach, że się kogoś pogryzie. Nie, to nie dla mnie. Spojrzałam na zegarek. Była za dziesięć szósta.
- Chyba trzeba już wracać. – powiedziałam z ociąganiem.
(Marshall?)

Od Aithne cd. opowiadania Michael'a

Przyznam, że magia celtycka urzekła mnie bardziej niż egipska, i mimo mojej znajomości hieroglifów to właśnie ją zrozumiałam lepiej. Największym zdziwieniem było to, że gdy opuszczałam salę (jako ostatnia, bo ja się nie ociągać przy pakowaniu nie mogę) nauczycielka zatrzymała mnie w drzwiach i kazała przyjść po lekcjach. Więc gdy opuszczałam budynek, witając się ze swoim "ukochanym, chłodzącym prysznicem" moje myśli krążyły tylko wokół tego. Usłyszałam szczeknięcie i spojrzałam prosto przed siebie, w stronę dźwięku. Przez chwilę pomyślałam, że to po prostu typowa reakcja zwierząt na moją obecność, ale potem rozpoznałam jaskrawopomarańczowe oko Michael'a i uśmiechnęłam się pod nosem, siadając na ławce obok
- Wilkołak, jak mniemam? - zagadnęłam, a odpowiedziało mi zirytowane kiwnięcie głową. No bo to przecież taaaaakiiee oczywiste.
Odczytywałam jego znaki dość wyraźnie, ale nie tak wyraźnie jak od każdego innego zwierzęcia. Pewnie dlatego, że nawet w postaci wilka nadal jest w połowie (w PONAD połowie) człowiekiem. Potrafiłam wyczuć, na czym w danej chwili skupia swoją uwagę, ale nie mogłam wychwycić jego myśli. Albo raczej ich zrozumieć. Właściwie to zwierzęta są łatwiejsze w zrozumieniu. One nie kłamią - pomyślałam, zdejmując z ręki gumkę do włosów i robiąc wysokiego kucyka na głowie. - Rozumieją uczucia znacznie lepiej od ludzi. W którą stronę by nie spojrzeć, są...
Z zamyślenia wyrwało mnie ciche chrząknięcie. Podskoczyłam i spojrzałam w stronę Michael'a, ale zamiast wilka zobaczyłam jego ludzką postać.
- A Ty? - spytał, a ja z początku nie zaczaiłam, o co mu chodzi. - Kim jesteś? Bo zakładam, że człowiek nie chodziłby do tego uniwersytetu.
- Dlaczego wszyscy zadają mi to pytanie? - westchnęłam, przewracając oczami.
- Więc?
- A kij go wie! - krzyknęłam znudzona. - Ale jestem w trakcie obczajania tego aspektu mojego życia. - Mrugnęłam do niego porozumiewawczo, a ten zmarszczył brwi.
- Czyli nie wychowałaś się wśród... Nas? - spytał zaskoczony.
- Nie. - odpowiedziałam krótko. - Wychowali mnie ludzie. - sprostowałam, po czym wstałam i zaczęłam nieświadomie krążyć w kółko. Chłopak śledził moje ruchy znużonym wzrokiem.
- Coś Ty taka niespokojna? - spytał.
- Za długo spałam... chyba. Nie wiem, ile. Ale nie to mnie martwi. Czemu, do diabła, Septumbra kazała mi zostać po lekcjach? jeśli chodzi o te karteczki, które wymieniałam z Seishin, to mogła zrobić to już wczoraj...
- Septumbra kazała Ci zostać po lekcjach?
- Masz jakieś podejrzenia, czemu? - spytałam, nadal krążąc w kółko. Moje zachowanie najwyraźniej go bawiło, ale nie przejęłam się tym. Zawsze się ze mnie śmiali. Zdążyłam się przyzwyczaić. W dawnej szkole zajmowałam najniższe możliwe miejsce w "hierarchii społeczności gimnazjalnej". Po prostu nie wyróżniałam się z tłumu. Uczyłam się średnio, nie miałam przyjaciół, większość czasu spędzałam w domu lub w okolicznych lasach. To właśnie w nich czułam się najlepiej. Śpiew ptaków, szelest liści... to wszystko mnie uspokajało, dawało poczucie przynależności do jakiegokolwiek miejsca i nadawało sensu mojej egzystencji.
- Aithne? - zagadał Michael - Skończysz szurać nogami po trawie i chodzić w kółko? To się robi drażniące.
- Mhm...
- Aithne!
Podskoczyłam w miejscu po raz kolejny podczas naszej rozmowy i spojrzałam na niego, zaskoczona takim nagłym powrotem do rzeczywistości.
- Co? - rzuciłam opryskliwie, wyrwana ze wspomnień.
- Przestaniesz?
Zatrzymałam się w miejscu, odkrywając, że wydeptałam w trawie równiutkie kółko.
- O! Zauważyłaś! - powiedział takim tonem, jakby był nauczycielem gratulującym dziecku w przedszkolu rozwiązanego zadania.
- Wiem, że to "O!". Umiem czytać.
- Dziś zachowujesz się co najmniej dziwnie, wiesz?
- Jak możesz stwierdzić, że akurat DZIŚ zachowuję się dziwnie, skoro znasz mnie pierwszy dzień?
- Nie wierzę, że można byś tak nienormalnym.
Cofnęłam się o krok i teatralnie rozłożyłam ręce.
- SURPRISE! - krzyknęłam donośnie, a parę osób spojrzało się z zaciekawieniem w naszą stronę.
- Przypał robisz.
- No co ty nie powiesz... - mruknęłam, siadając na ławce obok chłopaka.

< Michael? Jeśli naruszyłam Twój charakter, to przepraszam. Starałam się postępować zgodnie z nim, ale nie wiem, na ile mi to wyszło :P >

Od Seishin cd. opowiadania Rosco

Demony patrzyły na mnie łapczywym wzrokiem, ich długie pazury były coraz bliżej, a ja wciąż nie miałam siły, aby się podnieść.
Wtem stanęła przede mną dziewczyna o zielonych oczach i czarnych włosach.
- Kim jesteś? - wychrypiałam.
- Czyżbyś nie pamiętała swojej starej znajomej z piekła, która jako jedyna nie chciała cię zabić - uśmiechnęła się do mnie.
- Kayla - odwzajemniłam uśmiech.
- A o mnie zapomniałaś? - z cienia wyszedł wysoki chłopak z białymi włosami i blizną na policzku.
- Hikaru - ucieszyłam się na widok piekielnych znajomych - Co tu robicie?
- Hades nam kazał cię pilnować, cały czas mówił, że TO JESZCZE NIE JEST TWÓJ CZAS! - udała władcę piekła.
- No, młoda, wpakowałaś się w niezłe bagno - powiedział Hikaru i wyciągnął maczety.
- Bez mocy, otoczona przez bandę demonów - dodała Kayla i zmaterializowała czarną kosę z "powygryzanym" ostrzem.
- Dobra, jeśli będziemy tak gadać to i my tu umrzemy - rzucił Hikaru, po czym skoczył z ostrzami na duchy.

***

- Wynośmy się stąd - powiedziała czarnowłosa dobijając ostatnią maszkarę. Przytaknęłam. Hikaru pomógł mi wstać i udaliśmy się śladem łowcy oraz Rosco, aby odebrać to co moje.
- To jak? Mogę wykorzystać swoje zdolności? - spytała Kayla, gdy dogoniliśmy Haru i pomocnika śmierci.
- Tak - zgodził się białowłosy. Demonica zaśmiała się cicho, spojrzała na mnie i w ostatniej chwili wtopiła się w cień łowcy. Ostrożnie wyciągnęła małą szkatułkę z kieszeni płaszcza mężczyzny i ruszyła w drogę powrotną.
- Ty łachudro! - odwrócił się Haru, kiedy zorientował się, że Kayla odebrała mu pudełko. Ona tylko zaśmiała szyderczo i przyspieszyła. Rosco ruszył za nią.
W pewnym momencie demonica stanęła, aby otworzyć szkatułkę.
- Ups! - powiedziała. Wiązki czerwonej energii wypłynęły ze swojego "więzienia", by na nowo zagościć w mej duszy.
W dłoni Rosco pojawiła się czarna katana. Skoczył na Kaylę, lecz zablokowałam jego ostrze moim ukochanym mieczem, który dorównywał mi wielkością.

<Rosco? A ja mam sojuszników! Buahahahahahaha! XD>