- Tak, ja - odparł ów chłopak, wstając z ziemi. Seishin zmierzyła go wzrokiem od stóp po głowę. Był wysoki, chyba jak większość facetów, których znała. Rozczochrane, brązowe włosy opadały na szmaragdowe oczy chłopaka. Na policzkach i dłoniach było jeszcze widać ślady krwi.
- Lepiej się wytrzyj, bo jakiś policjant się uczepi - rzuciła szatynowi chusteczkę. - Jestem Seishin, a Ty jak się zwiesz, Bestio?
- Melchior - powiedział sucho, wycierając twarz z czerwonych plam.
- Miło mi. Właśnie zamierzałam rozwalić jakieś miasto, a skoro jesteś takim dobrym "rozwalaczem" to może razem zrobimy zamęt? Co powiesz na Las Vegas? - zaczęła się bawić jednym ze swoich sztyletów.
- A może Sosnowiec? - oddał blondynce chustkę.
- Jestem za - oczy dziewczyny zalśniły krwawym blaskiem, a usta ułożyły się w zadziorny uśmieszek.
<Melchior? Rozwalamy Sosnowca? XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz