Usiadłem w ławce. Nieśmiałe, blade i odległe promienie księżyca wlewały się do klasy przez szerokie okna.
- Hm... - zamyśliłem się na chwilę. - Ostatnio siostra poleciła mi bardzo ciekawą książkę... nazywa się "Tomb"... sam tytuł i okładka mnie zniechęciły, ale siostra nalegała, więc zacząłem czytać. No i mnie wciągnęło... jestem na czternastej części. Jej właśnie szukałem, ale ją mam, zdążyłem zwinąć z biblioteki, więc...
- Ohą... - mruknęła Kath i usiadła na biurku nauczycielskim. - A ile to coś ma części?
- Na razie szesnaście... ja zacząłem czytać... całkiem niedawno. Trzy... nie... dwa? Dwa miesiące temu. - oparłem głowę na łokciach.
- No... nieźle... to szybko czytasz. - Kate zaczęła pukać nogami o stolik. - Wiesz co? Tak się zastanawiam. Jak Wea to sobie wyobraża. Że co? Że będziemy najpierw siedzieć tu całą noc, prawie dusząc się na śmierć. Nawet nie będziemy w stanie zasnąć! Potem o piątej rano wpadnie tutaj i zawlecze nas do dyrektora, a my tylko dostaniemy po łapach i na nas nawrzeszczą, potem będzie kazała nam się zwlec na lekcje i...
Głos Katherine pomału cichł, moje oczy szybko latały po kartce mojej ulubionej książki...
Tooku i Mary stali pośrodku wielkiej, przestronnej sali pokrytej złotem. Obok nich znajdowały się dziwne, dokładnie rzeźbione posągi z zaginionego Alabastru. Każdy z nich przypominał jedno zdarzenie z ich wspólnego życia. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Wiedzieli, że jeśli jedno z nich się odezwie, drugie zginie. Podeszli wspólnie do misternie ukształtowanego grobowca wysadzanego zielonymi jak najczystsze szmaragdy kamieniami. Razem uchwycili wieko i zaczęli je pchać, a ze środka zaczęło wydobywać się światło jasne, niczym promienie słoneczne...
- Ał! A to za co? - spojrzałem na naburmuszoną Katherine, która brutalnie przerwała moją lekturę. Rozmasowałem sobie głowę.
- Słuchasz ty mnie w ogóle? - skrzyżowała ramiona.
- No pewnie, a co myślałaś? - chrząknąłem.
- Taak...? No to słucham! Powtórz proszę co przed chwilką powiedziałam. - rzekła stanowczo spoglądając na mnie spode łba.
- No, ten... yyy... ty... ty powiedziałaś... ee... żee... em... yy... zastanawiasz się jak pani Wea wyobraża sobie nasze siedzenie tutaj przez całą noc. - odparłem dumny z tego, że zapamiętałem.
- O tym mówiłam już wieki temu!
Znów dostałem książką po głowie. Chciałem jej odpowiedzieć, gdy nagle usłyszałem szczęk klucza w zamku. Przykuło to naszą uwagę. Wbiliśmy wzrok w drzwi. Nagle weszła przez nie pani Wea.
- Dobra... wygraliście. - mruknęła. - Ale wiedzcie, że tylko ten jeden raz. Więcej już wam nie daruję i od razu pójdziecie do dyrektora. No po prostu nie da się was znieść. A teraz zmiatajcie mi stąd i nawet nie ważcie włóczyć się już więcej w nocy po szkole, mm.
Trochę nas to zdziwiło, ale chętnie skorzystaliśmy z oferty i wypadliśmy przez drzwi. Później powłóczyliśmy się na górę i zatrzymaliśmy się dopiero przy korytarzu.
- Jutro o tej samej godzinie w bibliotece... - szepnęła mi na ucho dziewczyna. - Chyba, że się boisz...
Po czym poszła do swojego pokoju. Ee... cooo takiego? Ledwo dostaliśmy nowy osobisty zakaz, a teraz już mamy go łamać? No ale cóż? Wypadało by się zgodzić. Niech tak będzie. Stałem przez chwilę jeszcze w bluzie z przydługimi rękawami wpatrując się w głuchą pustkę, po czym udałem si do swojego pokoju i niewiarygodnie szybko zasnąłem.
<Kath? :3>