poniedziałek, 2 lutego 2015

Od Seishin cd. opowiadania Aithne.

Seishin spojrzała na Aithne spode łba, po czym wróciła do obserwowania paniusi w futrze, która kłóciła się z kelnerem. W końcu "madame" spostrzegła przyglądającą się jej dziewczynę.
- A TY CZEGO?! - krzyknęła i rzuciła w nią pucharem w lodami. Seishin roześmiała się, podnosząc naczynie z podłogi. Nie dość, że nawet w nią nie trafiła, to jeszcze zmarnowała lody waniliowe.
- Ale pani wybredna, takie pyszne lody i co? Skończyły na ziemi, nie ma pani serca - powiedziała demonica i podała puchar kelnerowi.
- Jak tak można?! - Aithne udała oburzenie.
- Dokładnie - blondynka skrzyżowała ręce na wysokości klatki piersiowej.

<Aithne? Brak weny ;-;>

Od Seishin cd. opowiadania Tresha.

Seishin wbiegła do przypadkowej sali i zatrzasnęła drzwi.
- Jak mnie znalazłaś? - odwróciła się, słysząc cudzy głos. To był Thresh.
- Przestałam Cię szukać dwadzieścia minut temu, teraz uciekam przed demonem, który się wymknął Septumbrze spod kontroli - odparła. - Ale jak już znalazłam Twoją osobę to Cię zamorduję - uśmiechnęła się słodko, wyciągając z kieszeni sztylet.
- To na mnie nie działa, wiesz o tym, nie? - zerknął z politowaniem na demonicę.
- A kto powiedział, że Cię zadźgam? Znam słaby punkt wampirów, inaczej mówiąc, wykroję Ci serce (tak zginął ojciec Staz'a w "Blood lad", bidulek :c) - powiedziała, bawiąc się ostrzem.
- Aż tak mnie nienawidzisz? - wstał od pianina, najwyraźniej opuścił go dobry humor.
- Żebyś wiedział - zamachnęła się, rzucając w Thresh'a sztyletem, lecz chłopak umknął ostrzu, po czym wyskoczył przez okno i... zniknął. Tak po prostu.
"Szlag", pomyślała Seishin. Wściekła wyszła z pomieszczenia. Teraz jedyną formą wyżycia się było rozwalenie czegoś, ale w końcu zrezygnowała z tej opcji. Nie miała ochoty na kłopoty, zabrakło jej chęci na dokuczanie nauczycielom.
Wparowała do swojego lokum, rzuciła broń na podłogę. Wzięła elektryczne skrzypce i zaczęła grać, jednakże wściekłość była tak wielka, że pod naciskiem smyczka popękały wszystkie struny (za bardzo się wyżyła -,-"). Jeszcze bardziej zirytowana zaczęła przeszukiwać pokój. Nie znalazła ani jednej struny, więc przeszła do sali muzycznej, aby zgarnąć inne skrzypce.

<Thresh? Gdzie zwiałeś?>

Od Melchiora cd. opowiadania Anarchii.

Musnąłem delikatnie szyję Anarchii. Zastanawiałem się, co dalej robić. Odłożyłem ją na ziemię, i usiadłem pod drzewem.
- Co jest?- zapytała wampirzyca, widząc moje zamyślenie. Westchnąłem głęboko.
- Nie wiem, co dalej robić... Portal zniknął, magia tu nie działa...
Dziewczyna podeszła do mnie, i usiadła obok. Położyła mi głowę na ramieniu.
- Jakoś będzie...- odparła po cichu. Objąłem ją ramieniem, i pocałowałem w czoło.
- Chyba tu przenocujemy- spojrzałem na niebo, które stawało się coraz bardziej granatowe.
Zacząłem zbierać gałęzie, i zbudowałem mały szałas. Noc była parna, nie dało się oddychać.
-Wejdź, ja będę spać pod drzewem. Zrobiłem sobie poduszkę z trawy ;3- uśmiechnąłem się, ale Anarchia nie była zadowolona. W końcu przestała się opierać, i poszła spać. Położyłem głowę na trawiastej poduszce, i zasnąłem. Nie spałem jednak długo. Obudziłem się nagle w środku nocy, niebo było takie same jak wcześniej. O co chodzi? Dlaczego się obudziłem? I zauważyłem coś dziwnego. Anarchia stała nad przepaścią, z rozłożonymi rękoma. Przygotowywała się do skoku. Już chciałem ją złapać w pasie, gdy skoczyła. Patrzałem za nią, ale widziałem tylko ciemność. Straciłem ją. Z niedowierzaniem położyłem się, a łzy zaczęły mi spływać po polikach. Zamknąłem oczy. Obudził mnie jakieś hałasy. Dziewczyna stała przede mną, i wskazywała jakąś dziurę. Pociągnęła mnie lekko w jej stronę, a ja byłem niczym bezduszna marionetka. Nie wiedziałem, czy jest duchem, czy to był tylko głupi sen...

<< Wujku? Dzisiaj tak trochę dziwnie... ;w;>>