sobota, 24 stycznia 2015

Od Anarchii cd. opowiadania Melchiora

A to szczwana bestia. Popatrzyłam na chłopaka, który mnie dzisiaj prawie zgniótł. Uśmiechnęłam się lekko. Schowałam karteczkę do torby i wróciłam do słuchania nauczyciela. JESTEM WZOROWĄ UCZENNICĄ!

*Po lekcjach*

Poszłam do pokoju odłożyć książki. Przybrałam postać demona i zmieniłam się w białego kruka. Przeleciałam (tak, tak… wiem o tym.) przez szkołę i usiadłam na jednym z posągów stojących przed nią. Chłopak już tam stał. Wróciłam do normalnej postaci i zeskoczyłam na ziemię.
-Cześć, cześć –uśmiechnęłam się lekko.
-Witaj.
-Gdzie idziemy? –zapytałam
-Przed siebie –również się uśmiechnął.
-Nie do końca wiem jak się nazywasz. Zdradź mi swe imię nieznajomy –zachowuję się… dziwnie. Coś jest ze mną nie tak?
-Melchior.
-Bardzo int… -poczułam, że nie mam nic pod nogami. –CO SIĘ CHOL*RA JASNA WŁAŚNIE STAŁO?! DLACZEGO MY LECIMY?! –próbowałam się zmienić, jednak nic się nie działo.
-KUR*A NIE WIEM! -przelecieliśmy przez jakiś portal i wylądowaliśmy w środku lasu.
-Umarłam. Tak oficjalnie nie żyję.
-Wstawaj mała –chłopak podał mi rękę. Jego ubrania się zmieniły. Miał na sobie jasnobłękitny strój lokaja (taki jak Sebastian z Kuroshitsuji). Popatrzyłam na swoją sukienkę. Wyglądała jak ta Alicji z Krainy Czarów.
-Co jest grane? –usłyszałam szelest krzaków (?). –Biały królik? –podeszłam bliżej.
-NIE, STÓJ! –Melchior krzyknął do mnie. Było za późno. Ogromna, biała bestia rzuciła się na mnie. Powaliłam mnie na ziemię. Katana spadła mi z pleców i nie mogłam jej dosięgnąć. Wielkie króliko-coś podrapało mnie po klatce piersiowej. Straciłam przytomność.

<Ratuj mnie rycerzu! Pamiętaj! Tutaj nie da się używać mocy!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz