niedziela, 23 listopada 2014
Od Aithne cd. opowiadania Seishin
- Aithne! - krzyknęła i klęknęła obok mnie, potrząsając moim ramieniem. Położyłam się całkowicie, opierając głowę na jej kolanach.
- Mmmm...... - chyba próbowałam coś powiedzieć, ale nie jestem w stanie określić, co dokładnie. Lekko otworzyłam oczy, ale obraz przed nimi się zamazał, a ja poczułam silne zawroty głowy. Skuliłam się, w myślach błagając o to, by ból się skończył. Czułam się jak zwierze złapane w pułapkę. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale chciałam, żeby się skończyło.
- Co jej zrobiłeś? - warknęła Seishin w stronę oprawcy. Nienawidziłam tego człowieka. Nie wiedziałam, czemu, ale go nienawidziłam. Było w nim coś takiego...
- Seishin... - szepnęłam, na chwilę skupiając myśli - Ciepło. - jęknęłam i chwyciłam się za głowę, kuląc jeszcze bardziej. Uchyliłam powiekę i zauważyłam, że znienawidzony człowiek zniknął. Zostaliśmy we trójkę: Ja, Seishin i mężczyzna, który nam pomógł.
Zawroty głowy powróciły, więc zamknęłam oko, mając uczucie, jakbym unosiła się w powietrzu, jednocześni dryfując na falach oceanu. Ktoś chyba krzyknął moje imie, ale bodźce z zewnątrz przestały do mnie docierać.
< Seishin? Moja wena jeszcze nie wróciła, wybacz. Aithne zemdlała, lub znajduje się w stanie silnej gorączki i majaczy pod nosem. Twój wybór :P >
Od Lucy cd. opowiadania Michael'a
- Nie czepiaj się mojej równowagi na śniegu, zapchlony szczeniaku. - Bąknęłam. To było miłe, ja wiem. Ale tym razem wilczek przesadził. - Astral! - krzyknęłam i cmoknęłam dwa razy.
Nic.
- Gratuluję. - Powiedziałam, odwracając się do wilkołaka. - Spłoszyłeś ją. Uciekła.
I bez słowa zmieniłam się w łanię i ruszyłam pędem za klaczą.
Poszukiwania były bezowocne. Mimo moich wszelkich starań, półgodziny życia poszło się, brzydko mówiąc, pieprzyć. nie wiedząc, co robić dalej, przystanęłam na polance. Zmieniłam się z powrotem w człowieka, nasłuchując znikomego rżenia, tak cudownie znajomego.
Nic.
Wiatr wiał w przeciwną stronę, co pobiegła klacz, więc nic nie mogłam poradzić. Kopyta Astral nigdy nie zostawiały śladu, więc po prostu nie ma rady.
Gdy zamartwiałam się przyszłością mojej klaczy, usłyszałam głośne wycie, a po chwili ogromny wilk wyskoczył zza krzaków.
- Masz wszy czy jak? - Burknęłam. Na moich oczach zwierzę zmieniło się w bruneta i podeszło do mnie.
- Jak chcesz znaleźć klacz to mi pomóż, a nie dąsasz się. - Warknął, oddalił się nieznacznie i znów zmienił w gigantycznego drapieżnika.
Przewróciłam oczami i podeszłam do niego, po czym zamieniłam się w łanię. Spojrzałam wymownie na wilka, który gapił się na mnie, jakby miał mnie zaraz zjeść.
I zamiast iść w przód, zaczął zmierzać w moim kierunku. Zmierzać, pff, bardziej nazwałabym to skradaniem się.
O kurw.a.
Czy on chce mnie zaatakować? Instynkt wilkołaka? Mózg go boli? A racja, on nie ma mózgu, sory. Szybko zmieniłam postać w człowieka i spojrzałam z irytacją na wilczka.
- Ja nie jestem do jedzenia. - Prychnęłam.
<Michael? XD Weź mnie nie żryj, co? :/>
Od Seishin cd opowiadania Aithne
Czekałam w napięciu aż pięść mężczyzny wyląduje na mojej twarzy, jednak coś (lub ktoś) przemknęło między nami, odpychając nas. Skorzystałam z okazji i przyłożyłam napastnikowi z buta (z buta wjeżdżam, jednym strzałem wyłamuję zamek XD). Skulił się pod naciskiem podeszwy i wypluł krew.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz - wytarł wargi, po czym podszedł do Aithne i chwycił ją za kołnierz kurtki.
- Albo ją puścisz... - zaczęłam.
- Albo co? Co mi zrobisz? - zaśmiał się szyderczo.
- Mam cię dosyć - wycelowałam w mężczyznę pięścią, lecz ten złapał moją rękę i wykręcił ją. Syknęłam z bólu.
- I co? Mówiłem, mnie się tak łatwo nie pozbędziesz - mruknął.
- A nas tak łatwo nie pokonasz - warknęłam - Nie myśl sobie, że nie uciekniemy.
- Seishin ma racje, są dla ciebie za silne - odezwał się męski głos. Rozejrzałam się nerwowo dookoła, ale nikogo nie zauważyłam, czułam czyjąś obecność, chłód, który zwykle towarzyszy duchom czy zjawom.
- Lepiej nie zadzieraj z demonami, ich przyjaciółmi oraz sojusznikami - zerwał się silny wiatr. Okna oraz szklane butelki popękały. Puszki i beczki uniosły się ponad ziemię, a w kącie zaczął formować się jakiś kształt. Wyszedł z cienia, ukazując twarz. Był półprzezroczysty, na dodatek emitował szarym, bladym światłem.
- Puść je - warknął. Napastnik stał sparaliżowany i patrzył na ducha. Jąkał się, mamrotał coś, ale nie mógł się ruszyć.
- Baran - mruknęłam i wysunęłam swoją rękę z dłoni mężczyzny, aby następnie uderzyć go w brzuch - Aithne! Wszystko gra?
<Aithne? Wena wróciła, ale teraz pojechała na Hawaje, to się nią nacieszyłam. ;-;>
Od Aithne cd opowiadania Michael'a
- Spoko. Coś jeszcze? - spytał.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Właściwie, to mam dziesięć zeszytów do przepisania, dwieście igieł brzozy do zebrania i pięćdziesiąt koni do oporządzenia. Nudzi Ci się może? - spytałam z ironicznym uśmieszkiem.
- Brzoza ma liście, nie igły. - pouczył mnie niezwykle poważnym tonem. Otworzyłam szeroko oczy.
- Całe moje życie okazało się kłamstwem. - szepnęłam dramatycznym tonem. - Nie no, dobra, jesteś wolny. - uśmiechnęłam się. - Ja w każdym razie idę na spacer. - oznajmiłam i wolnym krokiem ruszyłam w stronę wyjścia z uniwersytetu. Nie zdążyłam jeszcze zwiedzić lasu!
< Michael? Mojej weny też nie ma, jest na Syberii. Idziesz na spacer :P ? >
Od Seishin cd opowiadania Kate
- Teraz mogę Ci tylko dziękować i to z dwóch powodów - powiedziałam.
- Jakich dwóch? - Kath spojrzała na mnie.
- Po pierwsze - uratowałaś mi życie, a po drugie - mam materiał na nową truciznę - zaśmiałam się i zebrałam trochę krwi tego demono-mutanta do flakonu z trupią czaszką.
<Kate? Brak weny.>
Od Seishin cd. opowiadania Metro
Przyjrzałam się dziewczynie. Karmazynowe włosy i usta, jasna cera, delikatny makijaż oraz kaptur na głowie. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to Czerwony Kapturek, ale w zielonym kapturku (XD).
- Tak czy siak... Cześć - rzuciłam i ruszyłam do klasy pani Marceliny.
"Jeżeli będziemy gadać o jadowitych albo trujących roślinach to może nie zasnę" - pomyślałam, gdy usiadłam w ławce pod oknem. Wyciągnęłam z torby kilka kartek i zaczęłam śledzić nuty.
- Dzień dobry - powiedziała cicho zielarka, wchodząc do klasy.
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy zgodnym chórem.
- Przepraszam za spóźnienie - do pomieszczenia wtargnął zdyszany Zielony Kapturek. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i usadowiła się w ławce z tyłu, naciągając jeszcze mocniej na twarz kaptur.
"Znowu się widzimy /Seishin" - napisałam do czerwonowłosej i rzuciłam w jej stronę karteczkę.
<Metro?>
Od Tamary cd opowiadania Marshalla
-Gdzie ty chcesz mnie zaprowadzić?- spytałam podejrzliwie, gdy ten ciągnął mnie tym szybciej za rękę.-To mnie nie zabije, prawda?D:
Chłopak tylko zaśmiał się.
-Oczywiście, że nie. Ja? Cię zabić? Wolne żarty!- oznajmił prowadząc mnie przez długi szkolny korytarz.
-No wiesz... raz już Ci się zdarzyło.
Chłopak zacisnął mocnej moją rękę, zatrzymał się, patrząc w przestrzeń korytarza. Odetchnął cicho. Wiedziałam, że nie powinnam o tym wspominać. Lewą ręką dotknęłam szyi w miejscu blizny i spuściłam wzrok.
-Wybacz, nie powinnam...- przygryzłam dolną wargę.
-Nie to nic.- odwrócił się w moją stronę i nieznacznu uśmiech zawitał na jego bladej twarzy.
Zbliżyłam się do niego i cmoknęłam w usta. Jego uśmiech stał się bardziej widoczny.
-To co idziemy?- zapytałam.
Marshall przytaknął i ruszyliśmy. Wyszliśmy ze szkoły, przeszliśmy przez sad i ruszyliśmy w stronę miasta. Już z daleka słyszałam dudniące głośniki.
Jego niespodzianką okazał się koncert.
-Zabrałeś mnie w takie miejsce... a ja taka nieuczesania, nieprzygotowana.- marudziłam, choć byłam zadowolona z niespodzianki jaką zafundował mi chłopak.
<Marshall? Sory sory sory naprawdę sory, że tak długo! D: >
Od Michael'a cd opowiadania Aithne
-Czyli chcesz, żebym Cię oproqadził tak?- spytałem dla pewności, patrząc na nią ciekawsko.
-Mhm...- mruknęła.
-Nie chce mi się chodzić wszędzie jeszcze raz, ale dobrze... orpowadzę Cię.- oznajmiłem odchodząc kilka kroków i wskazując na korytarz.
-Więc to jest korytaaarz- powiedziałem jakby to było coś bardzo interesującego.
Poszliśmy dalej. Pokazałem jej po kolei klasy, zaprowadziłem do obydwu wież, przeszliśmy się po białym teraz sadzie, wskazałam na bieżnię, nie zabrakło również biblioteki w naszej małem wycieczce.
-To chyba wszystko.
-Dzięki- oznajmiła i uśmiechnęła się lekko.
-Spoko. Coś jeszcze?- zapytałem.
<Aithne? Sorki, nie mam weny ;-; >
Od Reiko "Pierwszy dzień szkoły."
Stalowa brama stanęła przede mną otworem. Rozejrzałem się dookoła i przekroczyłem granicę Uniwersytetu Trzech Smoków. Szedłem przez chwilę przez trawnik czując chlastające mnie powietrze na twarzy. Powietrze było bardzo wilgotne, a temperatura zbyt niska, aby uprawiać truskawki...
Czekaj... co kurwa? Co robisz debilu. Spierdalaj i nie wpieprzaj mi się w narrację. Wyjąłem z torby pudełko, wziąłem jedną tabletkę i połknąłem.
Na czym ja skończyłem? A, właśnie. Podszedłem pod ciężką dębową bramę. Już stąd było słychać głośne wrzaski i wołanie o pomoc. Przełknąłem głośno ślinę i podniosłem rękę z zamiarem zapukania. Drzwi się same otworzyły a moim oczom ukazały się dwie osoby. Jedna uciekająca, a druga właśnie goniąca pierwszą z piłą łańcuchową. Biegału w kółko po sali wejściowej, ale postanowiłem je zignorować i po prostu poszedłem dalej. Nagle zdałem sobie sprawę, że nie wiem gdzie iść.
-Hej, poczekaj! - krzyknąłem do psychopatki. Dziewczyna spojrzała ma mnie i dosłownie łupnęła w filar. Podbiegłem do niej.
-Wszystko ok?! - krzyknąłem.
-Nie za bardzo... - odpowiedziała trzymając się za lewy policzek.
-Poczekaj, poprawię - powiedziałem i położyłem rękę na jej policzku. Rana zagoiła się w mgnieniu oka. - Emm... nazywam się Reiko Horigome, a ty?
-A ja Katherine, ale mów mi Kath.
-Jak stąd dojść do gabinetu dyrektora?
-Na wierzy północnej jest chyba jego gabinet, zobacz.
-A jak dojść do schodów?
-Nie ma.
-To co, mam się wspinać po drzewach?
-PIERDOLIĆ DRZEWA!!!! WSPINAJMY SIĘ PO CHMURACH!!!!! ŁIII!!! - wydarła się i znów zaczęła gonić tą samą osobe co wcześniej.
Zacząłem wchodzić powoli po schodach. Miałem wrażenie, że idę już pół godziny. "Gdzie jest ta wieża?", pomyślałem i zobaczyłem plakietkę głoszącą "Tamtędy, idioto." Wzruszyłem ramionami i ruszyłem dalej. Szedłem tak kolejne dziesięć minut aż doszedłem do JEDYNYCH drzwi w całej wieży.
Cdn C:
Od Michael'a cd. opowiadania Lucy
Usiadłem na ławce przyglądając się zimie. Szczerze to nie miałem zbytnio nic do roboty,a roślinożerca bez mózgu niezbyt mnie obchodził.
Zima jak zima. Biała, mroźna, no i biała. Jeszcze chwila siedzenia na ławce i by mi dupa do niej przymarzła. Wstałem i rozciągnąłem się. Spojrzałem w dal. Rozciągający się tam las dość kusząco wyglądał, by przejść się tam na czterech łapach na krótki spacer. Zmieniłem się, więc w wilka i poczłapałem w jego stronę.
Już, gdy wiatr zawiał w moją stronę poczułem zapach zwierzyny. Dokładniej konia. Szkoda, że nie jem takich rzeczy. Poszedłem za tropem, ciekawy, tego co ujrzę. Śnieg pod moimi łapami ubijał się wydając charakterystyczny dźwięk. Widok niezbyt mnie zaskoczył, gdyż ujrzałem konia, którego rozsiodływała łania, taka zgrabna, że mało się nie wypierdoliła na śniegu.
Uśmiechnąłem się z rozbawienia, nadal przyglądając się koniowi. Zmieniłem się w człowieka i gdy roślinożerna babka odeszła na chwilę podszedłem do konia. Biała klacz w jednej, krótkiej chwili odbiegła ode mnie, spoglądając nieufnie, mógłbym powiedzieć, że szczerze zabójczym wzrokiem.
- Co tu robisz?!- usłyszałem niezadowolony głos Lucy.
- Spaceruję? To nie jest tylko twój las jelonku- mruknąłem.
- To możesz już iść?- schowałem ręce do kieszeni słysząc jej bardzo niezadowolony ton.
- Dobrze, jeszcze zarazisz się "wszami", które podobno mam. I przy okazji, twoja gracja na lodzie jest równa gracji słonia.- powiedziałem odwracając się z zamiar odejścia.
< Lucy?>
Od Roxany cd. opowiadania Tamary
-Właściwie połówką...- Powiedziałam jeszcze niewycięta.Niestety to jest powodem tylu dziwnych ,niekontrolowanych przypadków....
W tym momencie do klasy weszła ciemna postać. Była to kobieta. Pewnie nauczycielka. Z zachowania wydawała się miła jednak nie ukrywam,przeszły mnie ciarki.
-Kto to?- Szepnęłam przerażona
<Tamara?>
Od Aithne cd. opowiadania Seishin
Zastygła w przerażeniu, obserwowałam jak na spowolnionym filmie pięść nieznajomego lecącą w stronę twarzy dziewczyny. Chciałam się ruszyć, chciałam go zatrzymać, ale... nie mogłam.
I gdy jego zwinięta dłoń znajdowała się parę centymetrów od policzka Seishin, coś ( lub ktoś ) przemknęło między nimi, skutecznie oddzielając napastnika od przyjaciółki.
Ale nie ode mnie. W tym momencie stałam się bardzo łatwym celem.
< Seishin? Kto ( lub co ) Ci pomógł? Moja wena jeszcze nie wróciła z Syberii, ale wyczytałam, że Twoja szlaja się po autobusie :P >
Od Kate cd. opowiadania Seishin
- Wypada ją uratować nieprawdaż? - Zamieniłam się w dym i poleciałam za buszującymi demonami. Zmaterializowałam swój topór i spróbowałam dogonić diabła. Tylko wbić mu topór by odwrócić uwagę od dziewczyny. Za pierwszym zamachem- prawie prawie. Za drugim- skurcz'ybyk mi zwiał. Do trzech razy sztuka! Za trzecim- nawet go nie drasnełam! (>_<)
- Kate... Ty to masz cela... - Ale naprawdę trudno trafić toporem w uciekającego wkurzonego diab'ła, zrzucającego wszystko po drodze.
- A teraz się nie wierć przez chwilę ok? Siostro? Proszę Skalpel! - Ostatnie dwa słowa wypowiedziałam z naciskiem bo właśnie topór wbił się w czaszkę demona rozbryzgując mózg, krew, kawałki czaszki i jakieś czarne gunwo na pobliskie domy i wybrukowaną drogę. Demon cicho jękł
(De ja vi ?) Kałuża pod jego głową powoli się powiększała i cudownie lśniła światłem księżyca. Oparłam się o trzonek topora.
- Kiedyś będę musiała go naostrzyć....
<Seishin? XD to mój sposób na rozwiązywanie problemów>
Od Nick'a cd. opowiadania Metro
Od Tamary cd. opowiadania Roxany
Do klasy weszła nowa uczennica. Przechodząc między ławkami książki niektórych uczniów pozamykały się. To wszystko wskazywało, że jest duchem, ale materialnym. Moje zastanawiania przerwał głos:
- Mogę się dosiąść?- usłyszałam od dziewczyny.
- Tak, tak- mruknęłam.
Ta usiadła obok mnie rozkładając wszystkie potrzebne jej rzeczy.
- Jesteś duchem, prawda?- spytałam od razu bez nawijania w bawełnę.
< Roxana?>
Od Metro do Seishin
- Uważaj trochę! – usłyszałam czyjś głos.
- Przepraszam – wydukałam masując obolałą głowę. – Następnym razem będę myśleć gdzie idę.
- No ja myślę – odparła tamta. Teraz już podniosłam się i widziałam jak wygląda. Miała jasne włosy i różowe oczy.
- Nie widziałam cię tu wcześniej. Nowa? – spytała.
- Tak. Jestem tu od niedawna. Jestem Metro – przedstawiłam się.
- Ja Seishin – rzuciła niedbale.
<Seishin?>
Od Seshin cd. opowiadania Aiko
- Ależ oczywiście, nie będę cię zatrzymywać - odparł.
- Ale... Czy mogłabym razem z Aiko, jeśli oczywiście się zgodzi, powalczyć jeszcze troszeczkę? - uśmiechnęłam się prosząco.
<Aiko? Zostawiłam moją wenę w autobusie. XD>