- Kayla! - podbiegłam do dziewczyny. Ta spojrzała na mnie mokrymi od łez oczami.
- Seishin! Kay! - Hikaru niezwłocznie nas dogonił - Co się stało?
Czarnowłosa nie odpowiedziała, nie była w stanie mówić, jakby doznała letargu strun głosowych.
- Przepraszam was - ukryłam twarz w dłoniach. Demonica wzięła moje ręce i zsunęła z oczu. Uśmiechnęła się pocieszająco.
- Młoda, nie martw się - chłopak poklepał mnie po głowie - Kayli nic nie jest, a tym facetom jeszcze pokażemy kto tu rządzi.
- Racja, pewnie jeszcze nie raz dostanę takiego kopa w łeb - powiedziała cicho zielonooka.
***
Usadowiliśmy się przy małym ognisku, którym uraczył nas Hikaru.
- A właściwie... Odzyskałaś już moce, po co dalej się z nimi męczyć? - spytała Kayla.
- Nie tylko ja jestem ofiarą, Rosco, ten granatowowłosy chłopak, stracił, a raczej została mu odebrana pamięć. Zgadnijcie przez kogo? Łowcę - rzekłam.
- Trzeba się go pozbyć, jest zbyt dużym zagrożeniem dla demonów - dodał Hikaru.
- Więc czemu nie możesz użyć jednego ze swoich niezawodnych wywarów? Albo nie poszukasz rozwiązania w książkach? Masz ich setki! - Czarnowłosa spojrzała na mnie zdziwiona.
- Nie, nie mam już nic. Wszystko zniszczone - odparłam i zaczęłam grzebać patykiem w ognisku.
- Czyli trzeba znaleźć łowcę, odebrać mu pamięć Rosco, przywrócić mu ją i będzie happy end? - odparł bladowłosy.
- Wpierw trzeba ich odszukać oraz pokonać, potem może być happy end - odezwała się Kayla.
- Dobra, ale załatwmy to jutroooo... - ziewnął i ułożył się pod drzewem, aby zasnąć twardym snem.
***
- To gdzie szukamy najpierw? - spytał wesoło Hikaru.
- Jikan - szepnęłam.
- Nieeeee... Tylko nie on... - udał załamanego.
- Jestem na twoje rozkazy - stanął przede mną duch w egipskich ubraniach.
- Zabierz nas do łowcy - Haru oraz pomocnika śmierci - Rosco - powiedziałam władczym tonem. Demon klasnął w dłonie i już po kilku sekundach staliśmy niedaleko łąki, na której obozowali poszukiwani. Wkroczyliśmy na polanę.
- Znowu? - Haru podniósł wzrok znad wielkiego, opasłego tomiska.
- Wam się chyba nigdy nie znudzi. Jedno powiem, możecie sobie pomarzyć o naszych mocach, nie dostaniecie ich - Rosco wstał i zagroził nam mieczem z czarnej mgły.
Nic nie odpowiedzieliśmy, tylko staliśmy, a nasze twarze były zimne, oschłe i nie wyrażały żadnych uczuć.
- Nie denerwuj się tak przyjacielu, czas zakończyć wojnę, męczą mnie te ucieczki, walki oraz gonitwy, to zaczyna się robić nudne i dlatego, jeżeli wygramy odbierzemy im moce - Haru podniósł się z ziemi.
- Jeżeli! - powiedzieliśmy chórem i każdy z nas zmaterializował broń. Kayla wybrała swoją kosę, Hikaru - maczety, natomiast ja - srebrno-czarny miecz wykuty z łez potępionych.
Oczywiście chyba nie muszę mówić, że walka była zacięta, nikt nie chciał się poddać, zupełnie jak w Sparcie. Wrócić z tarczą lub na tarczy.
Koniec z końcem wyszło na to, że to chyba ja wrócę na tarczy, ponieważ, gdy walczyłam z Rosco, łowca podszedł mnie od tyłu i przebił moje serce kataną. Miecz osunął się z mej dłoni. Strach objął oczy, a strumień krwi trysnął na trawę. Upadłam, jednak dalej byłam przytomna.
- Kayla... Hikaru... - szepnęłam prawie niesłyszalnie i odwróciłam głowę w ich stronę. Czarnowłosa stała nieruchomo zamieniona w kamień, a obok niej kręciła się Meduza, zapewne Rosco ją wezwał. Hikaru leżał martwy ze sztyletem wbitym w szyję. Mała łza spłynęła mi po policzku.
- Córki Krwawej Wiśni... W was nadzieja... - wyjąkałam.
***Oczami jednej z Córek Krwawej Wiśni***
Stanęłam razem z dwiema siostrami przed wzywającą, jednak ona już nie żyła. Nasze wiecznie ponure oczy ukazały iskierkę smutku, ale rozkaz Seishin przywrócił nas do porządku.
Odwróciłam się w stronę niebieskowłosego chłopaka i jego towarzysza.
- Co to? Czyżby blondi rzeczywiście była tak głupia jak przypuszczałem? Wzywać 6-latki! - nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
- Należy zważać na słowa - odrzekła ma siostra.
- Rosco, już wygraliśmy - położył dłoń na ramieniu niebieskookiego.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca - odparłyśmy jednym głosem. Vinti i Diana wyciągnęły dłonie ku łowcy. Wytoczył się z nich potężny łańcuch emitujący białym światłem. Pnącza owinęły się wokół mężczyzny wywracając go na mech. Podeszłam do niego i wyjęłam z jego kieszeni pozłacaną szkatułkę. Podałam ją niebieskowłosemu.
- Otwórz - powiedziałam iście dziecięcym głosikiem.
- Rosco! Oddaj mi to! - wrzasnął mężczyzna.
<Rosco? Oprzesz się słodkim oczkom sześciolatki? :3>