sobota, 7 lutego 2015

Od Seishin cd. opowiadania Melchior'a

Seishin dopadła ostatniego gangstera i przyłożyła mu pięścią w twarz. Jęknął z bólu, po czym osunął się na ziemię. Dziewczyna uśmiechnęła się złowieszczo. Bez pośpiechu wróciła do Melchiora, zgarniając po drodze ciastka z kuchni.
- To co robimy teraz? - spytała, jedząc przekąskę.
- Skąd masz?! Daj! - chłopak rzucił się na słoik ciastek, lecz demonica zabrała go. Ruszyła biegiem przed siebie. Przyśpieszyła, pędząc ulicą. Nie widziała Melchiora za sobą, ale lepiej było znaleźć bezpieczne miejsce, gdzie ciastka mogły zostać spokojnie pochłonięte przez blondynkę. Niestety nie zdążyła zwiać, bo dopadł ją Melchior.
- Ładnie tak uciekać? - odezwał się.
- Tak, bardzo ładnie, CIASTKA SĄ MOJE! - ryknęła, przytulając się do słoika ze słodyczą.

<Melchior? Mała głupawka XDDD>

Od Seishin cd. opowiadania Aithne

Demonica ciągle miała ubaw z miny tamtej pani. Niezwykle ją rozbawiła. Może należałoby ją tu zatrudnić jako błazna albo coś w tym kierunku. Lubiła patrzeć na takowe scenki, ale jeszcze bardziej lubiła docinać takowym osobom. A Aithne pokazała klasę. Pomimo, że poszło tylko o lody, należało się przytrzeć tej paniusi nosa. Białowłosa - królowa ciętej riposty. Seishin pomyślała, że następnym razem jak ktoś je zaatakuje to weźmie miskę lodów i każe je wywalić na ziemię ów napastnikowi. Aithne zapewne zrobiłaby porządek z tym łobuzem. Na przyszłość należało sobie zapamiętać.
- To co robimy potem? Podokuczamy jeszcze komuś? - spytała Seishin, rozkoszując się swoimi cytrynowo-miętowymi lodami. - Czy trochę przystopujemy i się przejdziemy?
- Lepiej się przejść, a może spotkamy jakąś fajną duszyczkę, z której będzie można pożartować - odparła Aithne. Dziewczyny skończyły lody, pożegnały właściciela baru oraz kelnera, po czym wyszły.

<Aithne? Daaaaaalej brak weny>

Od Seishin cd. opowiadania Tresh'a

Seishin otworzyła szufladę, już dziesiątą z kolei, gdzie nie było żadnych strun, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Znalazła swój stary sztylet, szkoda tylko, że sztylet to nie struna. Zrezygnowana Seishin dopadła ostatniej szuflady. Tam na całe szczęście znalazła to czego szukała. Schowała strunę do kieszeni i ruszyła w stronę wyjścia, lecz zatrzymało ją ciche jęknięcie za fortepianem. Zajrzała za instrument. To Thresh spał. Przewróciła oczami i wysunęła sztylet z rękawa bluzki. Nie wykroiła serca chłopaka, chociaż miała ku temu doskonałą okazję. Wolała stoczyć z nim sprawiedliwy pojedynek, niż zamordować we śnie. To takie... proste... Jak uważała blondynka, dlatego zawróciła i wyszła. Ciągle była wściekła, ale ukrywała to.

<Thresh? Co ja mam zrobić Wujku, abyś nie był martwy? Mam wyrzuty sumienia :c>

Od Melchior'a cd. opowiadania Anarchii

Patrzałem daną stronę. Widziałem czarną chmurę. Pobiegłem tam, a wampirzyca za mną. 
- Dokąd biegniemy?- zaczęła mnie wypytywać. Pokazałem czarne coś. Anarchia błyskawicznie stanęła, i zaczęła zawracać.
- Co robisz? Czemu uciekasz?- wołałem, ale ona była za daleko. Rzuciłem się za nią. Dogoniłem ją spokojnie. Stała pod drzewem, i łapała się za brzuch.
- Co ci się stało?
- Nie możemy tam iść- powiedziała, i spojrzała na miejsce w którym się znajdowaliśmy. Chmura była na miejscu. Dziewczyna spojrzała na przepaść. Usiadłem na trawie. 
Anarchia dziwne podchodziła do przepaści nad strumykiem. Podniosłem się ciężko, i zamarłem. Było tak jak w śnie. Wampirzyca podniosła ręce ku górze, i skoczyła. Łza poleciała mi z oka( :<). Chciałem przechytrzyć sen, i rzuciłem się za Anarchią. Już prawie miałem jej buta.. Zsunąłem się do czarnej dziury, i zamknąłem oczy. Obudziłem się na czymś twardym. Otworzyłem jedno oko, i zauważyłem Królową z Anarchią. Gadały sobie i grały w krykiet.
- A co to ma znaczyć?- zawołałem do nich, a one odwrócił głowy.

<< Brak pomysłu skarbie>>

Od Melchior'a cd. opowiadania Seishin

- Sorki - podrapałem się nerwowo po głowie. Sei spojrzała na mnie, i zapytała:
- To gdzie tym razem idziemy?
- Co powiesz na pokera?- złapałem ją za rękę, a ona zrobiła przejście. Byliśmy w wielkim mieście, pełnym sklepów. Kolorowe neony wisiały na ścianach, a jeden szczególnie przykuł moją uwagę: Salon Gier. Złapałem za rękę oglądającą się demonicę i wbiegliśmy do klubu.
Pełno gangsterów siedziało przy stole i grało w różne gry. Przysiadłem się do pierwszego lepszego z pokerem. 
- Można?- zapytałem, a łysy kiwnął głową. Runda trwała długo. 
- A teraz spadaj- rudy z brodą przyłożył mi pistolet do głowy. Odetchnąłem ciężko.
- CO? Wygrałem Ku*wa!- wrzasnąłem. Łysy wzburzył się. 
- Nie będziesz mi rozkazywał w moim klubie sku*****synie!
Szepnąłem coś do dziewczyny, i zaczęliśmy rozwalać budynek. Zaczęło się od niewinnych przepychanek, a skończyło na śmierci prawie wszystkich. Uwielbiam z nią gdzieś wychodzić!
- Co teraz?- zapytałem.

<<Sei? Sorki że musiałaś czekać :/>>