wtorek, 20 stycznia 2015

Od Kaena.

Było tak zimno, że widziałem parę wylatującą z moich ust. Cały się trzęsłem, a perspektywa walki na klifie nie bardzo mi się opłacała. Anioł... mężczyzna z białymi skrzydłami i złotym mieczem unosił się w powietrzu przede mną. Przywołałem demoniczną dłoń.
-Nie ochronisz go przede mną... a jak zaraz się nie odsuniesz to nie ochronisz nikogo już nigdy - mruknąłem groźnym tonem.
-W Imię trójcy świętej, zabiję ciebie, demonie piekielny! - krzyknął anioł.
-Weź spierdalaj... - odparowałem i spętałem anioła kajdanami duszy. Łańcuchy były tak krótkie, że facet leżał na ziemi i mógł się ledwo ruszać.
Uniosłem dłoń do góry, a na ziemi zaczął rysować się pentagram. Po twarzy boskiego spłynęła łza, a po niej nastąpiła eksplozja. Spojrzałem na jego zwłoki, które roztrzaskały się na pobliskiej skale. "Zastanawiam się jak coś tak obrzydliwego jak ten Horigome mogło powstać...", pomyślałem, "To największa hańba dla demonów...".
Ciekawe jak jeszcze daleko... dostałem informacje, że ta ptaszyna mieszka w akademiku.
Wspiąłem się po stromym zboczu, aby poszerzyć horyzont widzenia. Kilka kilometrów na północ majaczył się zamek. Zmrużyłem oczy ponieważ zerwała się wichura i ulewa. Zeskoczyłem ze szczytu góry, aby uchronić się przed deszczem w lesie. Upadłem na ziemię robiąc fikołka i wstałem na nogi. Zacząłem iść w kierunku Uniwersytetu pomrukując co jakiś czas - Zabiję go i wrócę do Hadesu.

*****
Stanąłem przed bramą zamkową. Zamknięta... Przywołałem łapę i z całej siły uderzyłem bramę. Odbiłem się od niej pozostawiając ją prawie nietkniętą. Zobaczyłem jak w moją stronę radośnie podskakuje dziewczyna, więc schowałem się za drzewem wstrzymując oddech. "Błagam, żeby mnie tylko nie zauważyła..."
-Akuku! - usłyszałem dziewczęcy głos. To ta dziewczyna, która biegła w moim kierunku.
-Emm... - mruknąłem niepewnie. Wstałem i podszedłem z powrotem do bramy.
-Musisz zapukać... - powiedziała jakby to była oczywista oczywistość. Zapukałem w żelazny pręt niepewnie, a brama stanęła otworem.
-Więc jak ci na imię? - spytała wpatrując się w swoje dłonie w których formowała kształt jakiegoś pluszaka z psycho - uśmiechem.
-Nazywam się Kaen Nichijou - odpowiedziałem. Nie chciałem z nią gadać.
-A ja Katherine Smith - odparowała - Czy mógłbyś się odsunąć?
Kiwnąłem głową, a gdy zrobiłem krok w bok poczułem ogromny wiatr. Zobaczyłem dziewczynę ganiającą za swoim koniem przez całe błonia. Wzruszyłem na to ramionami i olewając Kate poszedłem dalej.
<Mekuś?>

Od Marshalla cd. opowiadania Scarlet

Parsknąłem cicho.
- Serio? Światem? Ten gościu chyba za bardzo się zagalopował.- nie mogłem powstrzymać śmiechu.
- Ja mówię poważnie, Marshall!
- Wierzę ci... ale ten facet mnie śmieszy.
- Co, czemu?- popatrzyła na mnie z lekkim zdziwieniem.
- No wiesz, często jest coś takiego w filmach, władza nad światem, zły facet z jednym okiem, a i tak na końcu dobro zwycięża, więc dajmy się rozwijać akcji dalej. Policja kiedyś go przejmie. - oparłem się o blat baru i puściłem jej oczko.
- To jest poważna sprawa!
- Och przestań... wiesz ilu jest takich debili, którzy chcą władzy nad tym światem?- zamówiłem dwa shaki i zapłaciłem po krótkiej chwili, gdy kelner przyniósł zamówione napoje.
Podałem jeden dziewczynie.
- Za bardzo się wszystkim przejmujesz.- mruknąłem.
< Scarlet? >

Od Rosco cd. opowiadania Scarlet

Czekałem na dziewczynę na dole. Schodziła po schodach. Parsknąłem cichym śmiechem.
- Na pogrzeb się wybierasz?- zapytałem złośliwie.
- Pff.- dostałem pięścią, lekko w brzuch.
- No już, już. Tylko się droczę.- zaśmiałem się.
- Chodźmy, nie wiem jak ty, ale ja się nie chcę narażać naszej wuefistce.
- Pff, wcześniej czy później i tak wrócę do podziemi...- mruknąłem cicho.
Poszliśmy do jej gabinetu, znajdującego się po drugiej stronie zamku. Zapukaliśmy jednocześnie i drzwi otworzyła nam pani Wea. Popatrzyła na nas krzywo i uśmiechnęła się chytrze. Jakby tylko czekała na jakąś zemstę.
- Proszę, wejdźcie.- mówiła dość spokojnie.
Przepuściła nas, a ja popchnąłem nieznacznie Scarlet, aby się ruszyła.
< Scarlet? Sory, że tak długo xd. >

Od Tamary cd. opowiadania Marshalla

Odwzajemniła pocałunek. Po krótkiej chwili odkleili się od siebie. Tamara uśmiechnęła się.
- Chodźmy, jeszcze się przeziębisz. - mruknęła cicho.
-Jestem wampirem, nie muszę się martwić o przeziębienie.- zaśmiał się.
-I tak się przeziębisz.- upierała się.
* * *
Wracali po skończeniu pokazu, była jakaś 2 w nocy. Marshall wziął dziewczynę na barana, widząc, że prawie śpi. Oczywiście udawała. Po co miała się przemęczać skoro ma idealną podwózkę? Wtuliła się w niego mocniej.
* * *

- Wstawaj!- coś, a raczej ktoś ściągnął z dziewczyny kołdrę.
- Jeszcze pięć minut mamoo...- przytuliła się do poduszki.
- Tami!- jęknęła Kate, jakby się właśnie paliło.
Dziewczyna nigdy nie była rannym ptaszkiem. Spałaby cały dzień, żeby nie jej przenośny budzik o imieniu Katherine. Po krótkiej chwili wstałam niechętnie.
< Marshall? Brak pomysłu ;-; >

Od Rosco cd. opowiadania Seishin

Podążałem za dziewczyną. Cholerna pamięć... tak chciałbym ją teraz odzyskać.
- Miałaś mi wytłumaczyć, o co chodzi z tym uniwersytetem?- mruknąłem.
- To jest szkoła do której chodzę ja, ty i inni uczniowie. Każdy jest inny.- tłumaczyła, a ja wsłuchiwałem się uważnie.
- Inny?
- Magiczny, można tak to ująć.
- A ty jesteś...?- spytałem i stanąłem na chwilę na pustej drodze.
- Demonem.
- Wybacz, ale na demona to ty nie wyglądasz.- zaśmiałem się nieznacznie.
- Czasem pozory mylą, Rosco.
Szliśmy dalej, tym razem nie chciałem się odzywać, mimo, że niepokojąca cisza nie dawała mi spokoju. Wątpię, czy jest demonem. Przypomina bardziej szlachetniejszą rasę.
- A ja kim jestem?- wydukałem.
- Pomocnikiem śmierci.- wszystko mówiła tak pewnie, że ciężko mi było nie uwierzyć w jej słowa.
Uśmiechnąłem się w ramach podziękowania i skinąłem głową. Ta droga, była mi taka znajoma. To wszystko było mi znane. Próbowałem coś wyszperać z głowy, ale nic to nie dawało.
Po chwili znaleźliśmy się pod metalową bramą.
- To tutaj, tak?
< Seishin? Sorki, że tak długooo ;-;  >