Popchnęłam wielkie drzwi uniwersytetu i szybkim krokiem przemierzałam plątaninę korytarzy, by w końcu stanąć przed wysokimi drzwiami biblioteki.
- Zakładam, że czegoś takiego jeszcze ne widziałeś. - powiedziałam, uchylając drzwi i wślizgując się do środka.
- Widziałem w życiu wiele rzeczy. - powiedział bez emocji i wszedł za mną do wielkiego pomieszcznia.
***
- No a tu mamy kawiarnię. Ogółem, robią tu dobre kanapki i zazwyczaj właśnie tutaj przychodzę na śniadanie. Na stołówce jest poza tym hałaśliwie, a ja mam trochę ważliwy słuch. Jaką masz jutro pierwszą lekcję? - zapytałam.
- Czemu pytasz?
- Żeby pokazać Ci, gdzie masz salę. Ja w pierwszy dzień pobłądziłam,więc chcę Ci pomóc.
- Coś w deseń rewanżu za uratowanie Ci życia?
- Raczej bym nie zginęła, najwyżej byłabym troszkę pokierwszowana, ale... taa, coś w ten deseń. - mruknęłam.
- Zielarstwo.
- No to mamy razem. Sala po prawej. Niedaleko Twojej wieży. - wskazałam na drewniene drzwi, które właśnie mijaliśmy. Chwilę potem stanęliśmy pod drzwiami "męskiej" części uniwersytetu.
- Tutaj już się musisz oprowadzić sam.
- Od początku mogłem się oprowadzić sam, ale mnie zmusiłaś do zaakceptowanie swojej pomocy.
- A tam gadasz. Przynajmniej mi się nie nudziło. Do jutra! - pożegnałam się i poszłam w swoją stronę.
< Grażyno? >