sobota, 15 listopada 2014

Od Aithne cd opowiadania Seishin

Weszłam do klasy i powiedziałam niepewne "Bondziorno", czy jakoś tak (mój włoski leży i kwiczy, niestety, nic już z niego nie pamiętam :c) a malarz uśmiechnął się pod nosem i wrócił do malowanego obrazu. Widać było, że to jego pasja i styl życia. Usiadłam w ławce nieopodal Seishin i zafascynowana obserwowałam perfekcyjne ruchy pędzla na płótnie. Po chwili jednak położyłam głowę na skrzyżowanych, opartych o stół rękach i przymknęłam oczy, pogrążając się w ciszy i spokoju. Do czasu, gdy w klasie nie rozbrzmiały donośne, włoskie zdania nauczyciela. Mówił coś w wielkim uniesieniu, pokazując różne elementy obrazu. Skonsternowana spojrzałam w stronę Seishin, a ta odwzajemniła porozumiewawcze spojrzenie typu: "Weź się człowieku domyśl, o co tu chodzi..." i odwróciła się na powrót w stronę okna, a ja w stronę pana Leonarda. Reszta lekcji minęła nam w milczeniu.

< Seishin, wybacz, proszę, że tak długo. Wyobraź sobie, że zapomniałam  (A to żadna nowość, jeśli o mnie chodzi.) Brak weny przemawia przez te linijki, słyszysz jego głos? SŁYSZYSZ??? :P>

Od Rosco cd opowiadania Seishin

  Cholera, cholera, cholera. I co tu zrobić? Z jednej strony bardzo chciałem otworzyć szkatułkę, ale z drugiej? Po co ta cholerna rzeź? Czemu zaufałem temu komuś widząc go pierwszy raz w marnym życiu? Haru, może w ogóle nie znałem go wczesniej? Nie wiem.
  Moja ręka powędrowała w stronę szkatułki. Gdy chciałem ją przejąć potężna struga ognia poleciała w jej stronę. Z pudełka momentalnie został pył z którego wydobywał się lekki różowy pachnący czekoladą dym. Zrozumiałem, że to nie tamci ludzie byli zagrożeniem, ale Haru. Chwyciłem za ostrze i rzuciłem w jego stronę. Leciało nierówno i musnęło go lekko w brzuch. Haru uśmiechnął się złowieszczo, ale szybko wylądował na ziemi i nie mógł wstać pod naciskiem mojej nogi.
-Kłamałeś- mruknąłem.
-Cóż młody takie jest życie- oznajmił zadowolony z siebie.
Uderzyłem go momentalnie w twarz z taką siłą, że aż stracił przytomność.
Podbiegłem do blondynki, która leżała w kałuży krwi. Nie wiem czemu, ale miałem głębokie wrażenie, że ja znałem i to bardzo dobrze. Przytuliłem się do jej ciała, czułem jak serce mi się łamie. Jak widać była to dla mnie bardzo bliska osoba.
-Przepraszam- szepnąłem.
Ciała osób obok wyparowywały. Przede mną stanęła Śmierć, przyglądając mi się.
-Nie zabieraj jej, nie teraz- powiedziałem cicho.
O dziwo, Śmierć podniosła swoją potężną kosę i machnęła mi przy głowe znikając. Dziewczyna zaczęła się dławić, a rana zniknęła.
Patrzyła na mnie ze zdziwieniem i lekkim przerażniem, gdyż pocałowałem ją...
<Seishin?  :3 >