Po godzinie przyszłam już przyszykowana z własną deskorolką. Póki nie było Toniego próbowałam trochę pojeździć, oczywiście jeździłam nie najgorzej... ale dużo mi brakowało do perfekcji.
<Tony?>
poniedziałek, 6 października 2014
Od Toniego cd. opowiadania Sonayi
- Dzięki... jeździsz?
- Jeździłam...
- Moge Cie nauczyc jeździć jeśli chcesz...
- No nie wiem...
- Nie przesadzaj, tylko raczej wątpie, ze dobrze bedziesz sie czuć w sukience.
- Ok, to przyjde tutaj za... godzine przebrana, ok?
- Ok
<Sonaya?>
- Jeździłam...
- Moge Cie nauczyc jeździć jeśli chcesz...
- No nie wiem...
- Nie przesadzaj, tylko raczej wątpie, ze dobrze bedziesz sie czuć w sukience.
- Ok, to przyjde tutaj za... godzine przebrana, ok?
- Ok
<Sonaya?>
Od Rosco cd. opowiadania Seishin
Pani Wea zaczęła panikować. Odkręciła szklaną butelkę z wodą i wylała na dziennik. Para wydobywająca się z małego pożaru zrobiła dla belferki afro na głowie.
- Koniec lekcji- warknęła niezadowolona.
Wszyscy poszliśmy do szatni.
* * *
Zderzyłem się z Seishin na korytarzu.
- Miło tak rzucać uroki na nauczycieli? - spytałem z ironicznym uśmieszkiem.
<Seishin? >
- Koniec lekcji- warknęła niezadowolona.
Wszyscy poszliśmy do szatni.
* * *
Zderzyłem się z Seishin na korytarzu.
- Miło tak rzucać uroki na nauczycieli? - spytałem z ironicznym uśmieszkiem.
<Seishin? >
Od Sonayi cd opowiadania Toniego
- Właściwie to już nie pamiętam ile tutaj mieszkam... - powiedziałam śmiejąc się. - A ty?
- Ja dopiero się wprowadziłem.
- Rozumiem... Fajna deskorolka.
<Tony?>
- Ja dopiero się wprowadziłem.
- Rozumiem... Fajna deskorolka.
<Tony?>
Od Toniego do Sonayi
Jeździłem po szkole na desce, no normalny dzień. Zwykle właśnie tak go zaczynałem, w pewnym momencie zszedłem z deskorolki i położyłem ją. Siedziała tam jakaś szatynka, śliczne brąz włosy, niebieskie oczy.
- Cześć, jestem Tony. - przywitałem się.
- Hej, a ja Sonaya.
- Długo tutaj mieszkasz?
<Sonaya?>
- Cześć, jestem Tony. - przywitałem się.
- Hej, a ja Sonaya.
- Długo tutaj mieszkasz?
<Sonaya?>
Od Marshalla cd. opowiadania Tamary
Przyszykowałem się i poszedłem po Tami. Gdy zapukałem do drzwi już po krótkiej chwili otworzyła drzwi. Szczęka mi opadła.
-Woow...
- No co? Jakbyś nigdy sukienki nie widział.- powiedziała dość nieśmiało jak na nią.
-No ciebie w sukience nie widziałem.-zaśmiałem się.- Too idziemy?- spytałem
- Jasne!
* * *
Wracaliśmy z balu. Nadal czułem jej słodką krew. Jednak umiałem się powstrzymać. No dobra Kath miała rację, by w końcu zacząć chodzić na te lekcje. No, więc jak już wspominałem wracaliśmy z balu.
- No księżniczko nieźle tańczysz - zaśmiałem się zawadiacko.
Chciałem jej położyć rękę na biodro, ale ona automatycznie ją zabrała i przeniosła na ramię.
<Tami?>
-Woow...
- No co? Jakbyś nigdy sukienki nie widział.- powiedziała dość nieśmiało jak na nią.
-No ciebie w sukience nie widziałem.-zaśmiałem się.- Too idziemy?- spytałem
- Jasne!
* * *
Wracaliśmy z balu. Nadal czułem jej słodką krew. Jednak umiałem się powstrzymać. No dobra Kath miała rację, by w końcu zacząć chodzić na te lekcje. No, więc jak już wspominałem wracaliśmy z balu.
- No księżniczko nieźle tańczysz - zaśmiałem się zawadiacko.
Chciałem jej położyć rękę na biodro, ale ona automatycznie ją zabrała i przeniosła na ramię.
<Tami?>
Od Natsuki cd opowiadania Sonayi
-Chciałaś coś powiedzieć Sue?
-Nie nic... - machnęłam ręką - nie przeszkadzajcie sobie - powiedziałam odchodząc. Zobaczyłam jeszcze jak Sonny wzrusza ramionami i przytula się do Freya.
***
Weszłam do pokoju i zaczęłam zbierać instrumenty. Już miałam wychodzić kiedy ktoś zapukał. Nie odezwałam się. Teleportowałam instumenty na dół.
-Idziemy Pix - powiedziałam skacząc przez okno. Duszek posłusznie podążył za mną. Ruszyłam z instrumentami do Void Town.
***
Po pół godziny drogi dotarłam na miejsce. Weszłam do dworku i porozstawiałam instrumenty na ich miejscach. Usiadłam przed fortepianem i zaczęłam grać. Melodia powoli wypływała z instrumentu, niosąc się po całym domu. W końcu postanowiłam, że pora wracać.
***
Wróciłam do uniwersytetu i usiadłam na łóżku.
-Wreszcie czas bez tych ciągłych prób i grania - pomyślałam...
<Sonny? Frey?>
-Nie nic... - machnęłam ręką - nie przeszkadzajcie sobie - powiedziałam odchodząc. Zobaczyłam jeszcze jak Sonny wzrusza ramionami i przytula się do Freya.
***
Weszłam do pokoju i zaczęłam zbierać instrumenty. Już miałam wychodzić kiedy ktoś zapukał. Nie odezwałam się. Teleportowałam instumenty na dół.
-Idziemy Pix - powiedziałam skacząc przez okno. Duszek posłusznie podążył za mną. Ruszyłam z instrumentami do Void Town.
***
Po pół godziny drogi dotarłam na miejsce. Weszłam do dworku i porozstawiałam instrumenty na ich miejscach. Usiadłam przed fortepianem i zaczęłam grać. Melodia powoli wypływała z instrumentu, niosąc się po całym domu. W końcu postanowiłam, że pora wracać.
***
Wróciłam do uniwersytetu i usiadłam na łóżku.
-Wreszcie czas bez tych ciągłych prób i grania - pomyślałam...
<Sonny? Frey?>
Od Natsuki cd opowiadania Innes
-Ahh jak ja kocham ten kraj - westchnęłam przeciągając się po podróży. Khael na moim ramieniu zamachała skrzydłami.
-To co robimy? - spytała Innes.
-Może poszukajmy jakiejś kwatery - zaproponowała Sonny.
-Nie potrzeba - powiedziałam - zaufaj mi...
-Skoro tak twierdzisz - wzruszyła ramionami - to może... Pozwiedzajmy!
-Dobry pomysł! - poparła natychmiast Inn.
-Też tak sądzę - powiedziałam i wyjęłam z walizki aparat. Innes i Sonaya zrobiły to samo - gotowe na przygodę?
-Tak! - odpowiedziały chórem dziewczyny i ruszyłyśmy na miasto.
***
Tokyo tętniło życiem nawet wieczorem, gdy już słońce dawno schowało się za horyzontem. Razem z dziewczynami chodziłyśmy po sklepach i robiłyśmy zdjęcia. Ludzie na ulicy zaczepiali nasze przedziwne trio, chcąc zrobić sobie z nami zdjęcie. I chociaż przez chwilę porozmawiać. Po tym dniu udałyśmy się do ekskluzywnego hotelu.
-Sue... Nie stać nas... - wyraziła swoje wątpliwości Sonny.
-Spokojnie... Myślisz, że jak mam całe miasteczko, to braknie mi pieniędzy na hotel? - uśmiechnęłam się. Podeszłam do recepcji i powiedziałam po angielsku:
-We want to have a room in this hotel.
-Of course! Money or credit card?
-Money - odparłam, kładąc na ladzie odliczoną sumę. Recepcjonistka podała mi kluczyk, a ja skłoniłam się i powiedziałam:
-Arigato gozaimasu - kobieta również się ukłoniła, a ja wróciłam do dziewczyn - pokój 406 - oznajmiłam i wszystkie trzy udałyśmy się do windy.
***
Pokój był naprawdę świetny. Oprócz trzech wielkich łóżek, był tu barek, telewizor, łazienka i olbrzymie okno z widokiem na miasto. Rozpakowałyśmy się i usiadłyśmy na łóżkach.
-Co robimy? - spytała Innes.
-No nie wiem... Może pograjmy w karty...
-Dobry pomysł - zgodziła się dziewczyna i po chwili wszystkie trzy, albo raczej cztery (licząc Khael) siedziałyśmy na podłodze z kartami w ręku. Niestety grę znacznie utrudniał Pix, który postanowił, że wszystkie karty jakie odrzucimy, będzie ustawiał w karciane domki, po czym niszczył całą budowlę, skacząc po niej z wrednym uśmieszkiem. Postanowiłyśmy, że zamiast tego obejrzymy jakiś film. Długo wybierałyśmy co chcemy obejrzeć, aż w końcu postanowiłyśmy trochę się pośmiać. Wybrałyśmy "Zmierzch". Film był po angielsku, ale to nie miało znaczenia. Ilekroć przedstawiano w nim jakieś nadprzyrodzone istoty, my wybuchałyśmy śmiechem. Najzabawniej było w przypadku wampirów, gdzie ich opis tak bardzo różnił się od rzeczywistości. Później przełączyłyśmy się na Rumuńskiego lektora, co sprawiło, że wszystkie niemal tarzałyśmy się po podłodze. Po zakończeniu seansu, Inn i Sonny poszły spać, a ja usiadłam na łóżku przeglądając zdjęcia z całego dnia. Tutaj ja z dziewczynami w tradycyjnych yukatach, tam my z jakimś turystą, a gdzieś indziej z kolei zajadamy się tradycyjnym Japońskim jedzeniem. To był cudowny dzień, w cudownym kraju...
<Sonny? Inn?>
-To co robimy? - spytała Innes.
-Może poszukajmy jakiejś kwatery - zaproponowała Sonny.
-Nie potrzeba - powiedziałam - zaufaj mi...
-Skoro tak twierdzisz - wzruszyła ramionami - to może... Pozwiedzajmy!
-Dobry pomysł! - poparła natychmiast Inn.
-Też tak sądzę - powiedziałam i wyjęłam z walizki aparat. Innes i Sonaya zrobiły to samo - gotowe na przygodę?
-Tak! - odpowiedziały chórem dziewczyny i ruszyłyśmy na miasto.
***
Tokyo tętniło życiem nawet wieczorem, gdy już słońce dawno schowało się za horyzontem. Razem z dziewczynami chodziłyśmy po sklepach i robiłyśmy zdjęcia. Ludzie na ulicy zaczepiali nasze przedziwne trio, chcąc zrobić sobie z nami zdjęcie. I chociaż przez chwilę porozmawiać. Po tym dniu udałyśmy się do ekskluzywnego hotelu.
-Sue... Nie stać nas... - wyraziła swoje wątpliwości Sonny.
-Spokojnie... Myślisz, że jak mam całe miasteczko, to braknie mi pieniędzy na hotel? - uśmiechnęłam się. Podeszłam do recepcji i powiedziałam po angielsku:
-We want to have a room in this hotel.
-Of course! Money or credit card?
-Money - odparłam, kładąc na ladzie odliczoną sumę. Recepcjonistka podała mi kluczyk, a ja skłoniłam się i powiedziałam:
-Arigato gozaimasu - kobieta również się ukłoniła, a ja wróciłam do dziewczyn - pokój 406 - oznajmiłam i wszystkie trzy udałyśmy się do windy.
***
Pokój był naprawdę świetny. Oprócz trzech wielkich łóżek, był tu barek, telewizor, łazienka i olbrzymie okno z widokiem na miasto. Rozpakowałyśmy się i usiadłyśmy na łóżkach.
-Co robimy? - spytała Innes.
-No nie wiem... Może pograjmy w karty...
-Dobry pomysł - zgodziła się dziewczyna i po chwili wszystkie trzy, albo raczej cztery (licząc Khael) siedziałyśmy na podłodze z kartami w ręku. Niestety grę znacznie utrudniał Pix, który postanowił, że wszystkie karty jakie odrzucimy, będzie ustawiał w karciane domki, po czym niszczył całą budowlę, skacząc po niej z wrednym uśmieszkiem. Postanowiłyśmy, że zamiast tego obejrzymy jakiś film. Długo wybierałyśmy co chcemy obejrzeć, aż w końcu postanowiłyśmy trochę się pośmiać. Wybrałyśmy "Zmierzch". Film był po angielsku, ale to nie miało znaczenia. Ilekroć przedstawiano w nim jakieś nadprzyrodzone istoty, my wybuchałyśmy śmiechem. Najzabawniej było w przypadku wampirów, gdzie ich opis tak bardzo różnił się od rzeczywistości. Później przełączyłyśmy się na Rumuńskiego lektora, co sprawiło, że wszystkie niemal tarzałyśmy się po podłodze. Po zakończeniu seansu, Inn i Sonny poszły spać, a ja usiadłam na łóżku przeglądając zdjęcia z całego dnia. Tutaj ja z dziewczynami w tradycyjnych yukatach, tam my z jakimś turystą, a gdzieś indziej z kolei zajadamy się tradycyjnym Japońskim jedzeniem. To był cudowny dzień, w cudownym kraju...
<Sonny? Inn?>
Od Sonayi cd opowiadania Frey'a
Nie wiedziałam co powiedzieć, nigdy nie wiem co powiedzieć w takich sytuacjach...
- Podoba Ci się?
- I to bardzo - podeszłam i go przytuliłam.
- No to się cieszę.
- Sam to...?
- Tak.
- Ojej, dziękuje. - powiedziałam i miałam go pocałować, ale chwilę zakłócił nikt inny jak Natsuki.
- Em... - mówiła Natsuki.
- No to ten... - mówiłam śmiejąc się.
<Frey?Natsuki?>
- Podoba Ci się?
- I to bardzo - podeszłam i go przytuliłam.
- No to się cieszę.
- Sam to...?
- Tak.
- Ojej, dziękuje. - powiedziałam i miałam go pocałować, ale chwilę zakłócił nikt inny jak Natsuki.
- Em... - mówiła Natsuki.
- No to ten... - mówiłam śmiejąc się.
<Frey?Natsuki?>
Od Seishin cd. opowiadania Rosco
- Nie rób sobie ze mnie żartów, tylko biegnij! - powiedziałam. Chłopak całkowicie mnie zignorował.
Przewróciłam oczami i przyśpieszyłam. Chciałam mieć już za sobą te 10 kółek.
- Rosco! Nie ociągaj się! Seishin! Biegnij porządnie, a nie jak jakiś trup! - poganiała nas pani Wea.
***
"Nareszcie" - pomyślałam, gdy ukończyłam bieg. Rosco dotarł do punktu wyjścia zaraz po mnie.
Zdyszana usiadłam na ziemi i spojrzałam na nauczycielkę.
- Wstyd, wstyd, wstyd... - pokiwała głową.
- No co się pani nas czepia? Nie jesteśmy psami jak pani! - powiedziałam.
- Seishin, 10 okrążeń dookoła bieżni, bez marudzenia, bo jak nie... - pomachała mi przed twarzą dziennikiem z ocenami. Westchnęłam i ruszyłam na tortury.
Rosco uśmiechnął się złośliwie.
- Życzę pani, pożaru na pani głowie - mruknęłam, a moje oczy oraz oczy belferki zalśniły w tym samym czasie.
Po krótkim czasie, ktoś postawił szklaną butelkę obok dziennika. Tak się stało, że światło słoneczne przebiegło przez szkło i podpaliło kartki, a teraz kochany "skarb" pani Wei stał w ogniu.
<Rosco?>
Przewróciłam oczami i przyśpieszyłam. Chciałam mieć już za sobą te 10 kółek.
- Rosco! Nie ociągaj się! Seishin! Biegnij porządnie, a nie jak jakiś trup! - poganiała nas pani Wea.
***
"Nareszcie" - pomyślałam, gdy ukończyłam bieg. Rosco dotarł do punktu wyjścia zaraz po mnie.
Zdyszana usiadłam na ziemi i spojrzałam na nauczycielkę.
- Wstyd, wstyd, wstyd... - pokiwała głową.
- No co się pani nas czepia? Nie jesteśmy psami jak pani! - powiedziałam.
- Seishin, 10 okrążeń dookoła bieżni, bez marudzenia, bo jak nie... - pomachała mi przed twarzą dziennikiem z ocenami. Westchnęłam i ruszyłam na tortury.
Rosco uśmiechnął się złośliwie.
- Życzę pani, pożaru na pani głowie - mruknęłam, a moje oczy oraz oczy belferki zalśniły w tym samym czasie.
Po krótkim czasie, ktoś postawił szklaną butelkę obok dziennika. Tak się stało, że światło słoneczne przebiegło przez szkło i podpaliło kartki, a teraz kochany "skarb" pani Wei stał w ogniu.
<Rosco?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)