O dziwo narysowane ostrze przechodziło przez golemy jak masło. Szybko się ich pozbyłem. Teraz szukałem Kate, gdyż znając ją musiała w coś się wpakować. Nigdzie nie mogłem znaleźć dziewczyny. Dosłownie jakby zapadła się w ziemię. Nagle usłyszałem głośny krzyk. Pobiegłem w jego stronę i wpadłem jak opętały do jakiegoś... kościoła?
- Kate!- krzyknąłem widząc dziewczynę i węża, który z każdą chwilą by coraz większy a jego pysk zmienił się w ludzką głowę. Z boku wystawały dwie pary rąk.
-Naga- warknąłem.
Wyjąłem sztylet i rzuciłem go w stronę wysuniętej w stronę Kate ręki. Sztylet przeciął rękęotwora, a ten syknął z bólu.
-Kici kici!-krzyknąłem i wężo-człowiek posunął się szybko w moją stronę.
<Kate?>
sobota, 8 listopada 2014
Od Liam'a cd. opowiadania Kate
Od Liam'a cd. opowiadania Hell
Już na samą myśl dziewczynę przeszedł spory dreszcz.
- Spokojnie, przy mnie nic ci nie grozi- powiedziałem i uśmiechnąłem się. - Dokończymy ciasto?- spytałem dziewczyny.
- Jasne!-odpowiedziała już spokojnie.
Pewnie na samą myśl o cieście, zwłaszcza czekoladowym, zapewne poprawiała jej jakoś humor. Usiedliśmy spokojnie i Hell wyjęła widelec z kawałkiem wypieku i w mgnieniu oka zjadła.
- Wow, chyba bardzo lubisz ciasto czekoladowe- zaśmiałem się
< Hell?>
Od Scarlet cd. opowiadania Rosco
- Miałeś rację – nie tylko jabłka są tu wspaniałe. – powiedziałam gryząc gruszkę.
(Rosco?)
Od Sonayi cd. opowiadania Frey'a
- No co? - chłopak śmiał się, a ja chciałam tylko go zabić. c:
- Ale mądre to było, sam jesteś mokry..- zaśmiałam się.
- Ale mi nie jest tak zimno.
<Frey? przepraszam, że tak długo...>
Od Rosco cd opowiadania Scarlet
-To ona zapomniała!- wskazałem na Scarlet śmiejącym głosem.
-No wiesz co... jeszcze mnie obwiniasz- odpowiedziała przewracając oczami.
-W końcu to nie ja, tylko ty-powiedziałem wychodząc z kawiarnii.
-Pff...
Powędrowaliśmy przez znany mi dobrze skrót. Już po krótniej chwili byliśmy w sadzie. Wspiąłem się na jedno z większych drzew i rzuciłem dla dziewczyny kilka jabłek.
-Nie tylko jabłka są tu wspaniałe- mruknąłem, biorąc gryza owocu.
<Scarlet?>
Od Natsuki cd. opowiadania Eliana
-Czemu? - zapytał chłopak.
-Poprostu - wzruszyłam ramionami - Teraz wybacz... Muszę zostać sama - zeskoczyłam z drzewa. Otworzyłam pod Elianem teleport prowadzący do szkoły. Podeszłam do stóp drzewa i usiadłam oparta o pień.
-Jesteś tam? - rzuciłam przed siebie. Nagle przede mną pojawił się duszek.
-Witaj Natsuki - uśmiechnął się delikatnie - ile już minęło od naszego ostatniego spotkania?
-Cześć Phos... Może rok... Albo dwa...
-Wydaje mi się, ze trzy - duszek zaśmiał się cicho - co cie tu sprowadza?
-Hmm możliwe, że i trzy - zamyśliłam się - ahh nieważne... Macie Ambrozję?
-Jasne - Phos puścił mi oczko i na chwilę zniknął. Po chwili wrócił ze spora muszla pełna Ambrozji (Ambrozja to żywica ze złotego drzewa). Przyjęłam od niego muszlę.
-Dzięki - upiłam trochę nektaru. Buł pyszny... Jak zwykle. Zawsze tęskniłam za tym smakiem, bo mimo iż byłam wampirem, piłam nie tylko krew. Dokończyłam napój i oparłam głowę o drzewo, Phos usiadł na moim ramieniu i zaczął głaskać mnie po policzku.
-Nie przejmuj się tak - odezwał się cicho.
-Hm? - mruknęłam pytająco.
-To normalne, ze chcesz unikać ludzi - wyjaśnił, widząc moja pytającą minę - w końcu przez prawie całe życie byłaś sama.
-Wiem - uśmiechnęłam się słabo przytulając go do policzka - poprostu czuję, że rozczarowuje tych wszystkich, którzy na mnie liczą...
-To nie prawda - duszek pokręcił głową - nie rozczarowujesz ich...
-Skąd to możesz wiedzieć?
-Widzę... Ten chłopak wcale nie wyglądał na rozczarowanego.
-Tak myślisz?
-Tak... raczej się o ciebie martwił.
-Dzięki...
-Za co?
-Za miłe słowa - uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po głowie.
-Nie ma za co - Phos odwzajemnił uśmiech.
-Muszę lecieć - powiedziałam, wstając.
-Do zobaczenia - powiedział duszek, a ja teleportowałam się do dworku w Void Town.
<Elian?>
Od Aithne cd opowiadania Seishin
Nie kojarzyłam nazwy kitsune, ale nimfa obiła mi się już kiedyś o uszy. Zeskoczyłam z gałęzi i stanęłam obok koleżanki.
- Moja dawna nauczycielka twierdzi, że mogę mieć domieszkę krwi jakiegoś zwierzęcia, tak jak ludzie z krwią wilka to wilkołaki, a to przez moje wyczulone zmysły. - zajrzałam do jednej z książek, które mi wskazała i wyczytałam coś o kitsune. - Nie jestem pewna. Moje włosy zmieniają się na zimę, zupełnie jak u lisa polarnego, ale nie przejawiam poza tym żadnych innych, charakterystycznych dla lisów cech. Tylko piesiec. Co do nimf... gdybym była jedną z nich, to driadą lub alseidą, ale stawiam bardziej na tę drugą.
Podeszłam do jednego z regałów i intuicyjnie sięgnęłam po dwie książki: "...-ołaki" i "Kombinacje Ras". Podeszłam do pani bibliotekarki, aby je wypożyczyć.
W tym momencie w moje uszy po raz trzeci tego dnia wdarło się donośne "Dzzzzzz.......". Skrzywiona z bólu, szybko schowałam książki do plecaka i zapytałam Seishin:
- Jaką mamy teraz lekcję?
<Seishin? >
Od Scarlet cd opowiadania Marshalla
Patrzyłam na niego gryząc ciastko. Jezu … wampir! Nigdy nie poznałam żadnego wampira. I wcale nie są takie jak opowiada książka do historii.
- Marshall … - zaczęłam ostrożnie – a jak ty się czułeś kiedy miałeś na historii rozdział o wampirach?
Chłopak się roześmiał.
- Nie przejmowałem się tym. Pewnie to spotkało mojego prapradziadka, ale wtedy ludzie tacy byli. Teraz społeczność trochę przyjaźniej podchodzi do wampirów.
I wtedy zadzwonił dzwonek.
- O niee! Mam w-f. ale chyba się zerwę. Łagodnie mówiąc pani Wea za mną nie przepada. – powiedziałam.
(Marshall?)
Od Marshalla cd. opowiadania Scarlet
- A to nie jest...
- No chyba by ich powaliło, aby dawać ludzką krew dla wampirów, zwłaszcza czystą.
- Czemu?- spytała z lekka zaciekawiona kończąc babeczkę, którą wcześniej się zakrztusiła.
- Po prostu... to nas bardziej podsyca i stajemy się nieprzewidywalni- wytłumaczyłem z lekkim uśmieszkiem.
< Scarlet?>
Od Kate cd. opowiadania Liam'a
- Yay! - Spirit zeskoczył i pobiegł z dynamitem.
- Zostajesz tu, czy idziesz ze mną? - Zeszłam na dół.
- Nie za dużo jak na jeden dzień ?
- Dla mnie? Nigdy! - Zmaterializowałam topór. Liam podszedł do mnie.
- No to daj mi miecz! - Uśmiechnełam się. Narysowałam mu miecz i noże do rzucania.
- Liam, chyba musimy się rozdzielić...
- Nie zabij się.
- Nawzajem. - Pocałowałam go i wyleciałam ( jako dym) przez okno.
***
Po wielkiej rozróbie jaką razem ze Spiritem uczyniliśmy wpadłam do czegoś co przypominało kściół. Kamienna posadzka, jest! Kolumny,są! Ołtarz, jest! Przemoczony koleś kłócący się z czarnoksiężnikiem, też jest! Czarnoksiężnik odwrócił się w moją stronę i mimo że był sam krzyknął.
- Bierz ją! - w moją stronę już szarżował golem. Przeciełam go w połowie. Powoli podeszłam do mężczyzn.
- Nie, proszę, błagam! Nie...- Mag wbił mu sztylet w brzuch. A następnie rzucił na podłogę konającego. Wyjął miecz i przed ciosem powiedział coś w innym języku. Zamachnął się mieczem i udeżył w głowę zasztyetowanego, gruchocąc czaszkę. Mózg, krew i woda zmieszały się, a nad zwłokami pochylił się Mag. Spojrzał w moją stronę.
- Dlaczego to zrobiłeś ? - przechyliłam lekko głowę. Mag lekko się uśmiechnął. Z jego rękawa w moją stronę podpełzła żmija . ( jedyny wąż którego się panicznie boję xd )
<Liam? Sorry, że się tak rozpisałam>
Od Seishin cd. opowiadania Aithne
Od Seishin cd. opowiadania Kate
- To co? Jedziemy? - Kate wyszła z zaspy i otrzepała się ze śniegu.
- Pewnie - powiedziałam z entuzjazmem.
- Tylko jak... Samolotem będzie za długo - zastanowiła się.
- Zawsze możesz narysować prywatny odrzutowiec - zaśmiałam się - Tylko czy umiesz pilotować?
Zapadła chwila ciszy. Myślałyśmy jak by się dostać do Meksyku.
- Zawsze mogę wezwać jakiegoś zmarłego powoźnika z Rzymu. Rydwan? To nie problem... W zaświatach dalej mamy igrzyska, a więc zwinąć taki powóz to nie problem - odezwałam się - Chociaż... Niektórzy powoźnicy mają własne rydwany...
<Kate?>