wtorek, 3 lutego 2015

Od Tresha cd. opowiadania Seishin.

Wyskoczyłem przez okno sali muzycznej i ruszyłem przed siebie. Nie miałem ochoty na nic. Włożyłem rękę do kieszeni z zamiarem wyciągnięcia telefonu. Nie było go tam.
-Cholera jasna –wróciłem się do szkoły. Wszedłem do pomieszczenia, w którym przebywałem wcześniej. Komórka leżała na pianinie. Wziąłem ją, usiadłem na podłodze i oparłem się o instrument.

*JEBUT!*

Ktoś wszedł do sali. Wychyliłem się lekko i zauważyłem Blondie. Wściekła wparowała do sali i zaczęła czegoś szukać. Postanowiłem dać je spokój. Przeglądałem sobie spokojnie Internet. Z racji iż nic ciekawego się nie działo i nie miałem co robić uciąłem sobie drzemkę.

<Seishin? Śpię za pianinem :v> 

Od Aithne cd. opowiadania Seishin.

- Jak tak można? - wykrzyknęłam z udawanym oburzeniem, ale byłam trochę słaba w udawaniu. Nigdy nie potrafiłam kłamać, niestety. Dopiero po chwili zorientowałam się, że zachowanie tej kobiety w istocie mnie zdenerwowało, więc nawet nie musiałam włożyć starania w to, aby mój głos zabrzmiał pewnie. Nie kłamałam. No bo jak tak można? Jako wielki amator lodów wielu w swoim życiu próbowałam, a w tej lodziarni lody były naprawdę wspaniałe. Znam się na tym, a ta kobieta zmarnowała cudzą ciężką pracę, i nawet nie doceniła tak wspaniałego kunsztu cukierniczego! Coś we mnie zaczęło wrzeć. Ale nie chciałam wybuchać. Jeszcze nie.
- Dokładnie. - poparła mnie Seishin, krzyżując ramiona na piersi.
- Ale jak ktoś nie ma gustu... - zaczęłam smutnym głosem i zmarszczyłam brwi.
- Ty szczeniaro! - warknęła kobieta. - Jestem znawcą w tej dziedzinie, i potrafię ocenić dobre lody! A na to po prostu nie ma słów, to najochydniejszy deser, jaki w życiu jadłam! - spojrzała z pogardą na rozpuszczające się na posadce lody waniliowe. Prychnęłam.
- Nie sądzę. - wciąż udawało mi się zachować spokój, ale czułam, że chwieję się przed jakąś cieńką liną, która tylko czeka na to, aż się o nią potknę i upadnę w odmenty furii.
No przepraszam bardzo, ale...
Ta lodziarnia jest jedną z lepszych, w jakich miałam przyjemność jadać i moim ulubionym miejscem na spędzanie czasu, bo zawsze panowała tu taka przyjemna, radosna atmostera...
A ta kobieta....
A ta kobieta próbuje to wszystko zniszczyć!
Ja. Się. Na. To. Po. Prostu. Nie. Godzę.
- Jeśli próbuje pani popsuć reputację konkurencjii... - zaczęłam niebezpiecznie spokojnym tonem - ... to polecam telewizję, telefon i internet, bo tu jest za mało świadków gotowych uwierzyć w pańskie stwierdzenia. Większość bowiem zna się na tym i nie uwierzy w pańskie brednie.
Kobieta podniosła na mnie jednocześnie zdumiony i przerażony wzrok.
- Co?! - wykrztusiła.
- W przeciwieństwie do pani, naprawdę potrafię docenić cudzą pracę, tym bardziej, jeśli jej efekty są o wiele lepsze od moich. Tak, zwiedziłam w życiu wiele lodziarnii, w tym także twoją. I o ile jakość lodów jest na podobnym - przyznam szczerze - poziomie, to powinna popracować pani nad atmosferą panującą w sklepie. Bo wypad na lody powinien być odpoczynkiem od problemów życia codziennego, a nie źródłem stresu.
Teraz na twarzy kobiety widniała czyta furia.
- Ty... - zaczęła drżącym głosem, ale Seishin nie dała jej skończyć.
- Może meliski? - uśmiechnęła się do niej słodko i potrząsnęła woreczkiem w powietrzu.
Osupiała kobieta przez chwilę przyglądała nam się z rozdziawionymi ustami, które następnie rozchyliły się, jakby próbowała coś powiedzieć. Ostatecznie zamknęła je jednak i - ostentacyjnie ignorując wszystkich dookoła - opuściła pomieszczenie.
- Pomożemy panu sprzątać. - zaproponowała Seishin, co nieco mnie zdziwiło. Ale w końcu obsługa w pełni zasłużyła na jakąś pomoc.
- Nie. - syknął ktoś w tłumie. - Ta kobieta sama powinna to zrobić.
- Wierz mi, też mam ochotę ją jeszcze trochę upokorzyć, ale taką jędzą nie warto się przejmować. - prychnęła demonica, choć widziałam, że ma zamiar coś rozbić. Mi samej też zrobiło się podczas tej rozmowy niemiłosiernie ciepło. Nasze spojrzenia się spotkały i przemknęła między nami iskierka porozumienia.
- Ja stawiam. - szepnęłam, wstając z ziemi po wspólnym wyczyszczeniu niedocenionych pyszności. Podeszłyśmy do lady.
- Poproszę gałkę waniliową polaną toffi i < Seishin, cokolwiek tam sobie zamówiłaś na mój koszt :P > - wyciągnęłam pieniądze, ale mężczyzna stanowczo odmówił.
- Dla was, dziewczęta, na koszt firmy. - uśmiechnął się.
Poczekałam chwilkę, aż Seishin odbierze swoje zamówienie i podziękowawszy usiadłyśmy na swoim poprzednim miejscu, rozkoszując się chłodem, smakiem i wspaniałą atmosferą.

< Seishin? Jeeeenyyy, cooo ja wyyyczyyyyniaaam...? Dzisiaj nadzwyczajnie ostra głupawka, więc wiesz... Ale nie mam zamiaru miauczeć na cały uniwersytet, spokojnie . >