Seishin wbiegła do przypadkowej sali i zatrzasnęła drzwi.
- Jak mnie znalazłaś? - odwróciła się, słysząc cudzy głos. To był Thresh.
- Przestałam Cię szukać dwadzieścia minut temu, teraz uciekam przed
demonem, który się wymknął Septumbrze spod kontroli - odparła. - Ale jak
już znalazłam Twoją osobę to Cię zamorduję - uśmiechnęła się słodko,
wyciągając z kieszeni sztylet.
- To na mnie nie działa, wiesz o tym, nie? - zerknął z politowaniem na demonicę.
- A kto powiedział, że Cię zadźgam? Znam słaby punkt wampirów, inaczej
mówiąc, wykroję Ci serce (tak zginął ojciec Staz'a w "Blood lad",
bidulek :c) - powiedziała, bawiąc się ostrzem.
- Aż tak mnie nienawidzisz? - wstał od pianina, najwyraźniej opuścił go dobry humor.
- Żebyś wiedział - zamachnęła się, rzucając w Thresh'a sztyletem, lecz
chłopak umknął ostrzu, po czym wyskoczył przez okno i... zniknął. Tak po
prostu.
"Szlag", pomyślała Seishin. Wściekła wyszła z pomieszczenia. Teraz
jedyną formą wyżycia się było rozwalenie czegoś, ale w końcu
zrezygnowała z tej opcji. Nie miała ochoty na kłopoty, zabrakło jej
chęci na dokuczanie nauczycielom.
Wparowała do swojego lokum, rzuciła broń na podłogę. Wzięła elektryczne
skrzypce i zaczęła grać, jednakże wściekłość była tak wielka, że pod
naciskiem smyczka popękały wszystkie struny (za bardzo się wyżyła -,-").
Jeszcze bardziej zirytowana zaczęła przeszukiwać pokój. Nie znalazła
ani jednej struny, więc przeszła do sali muzycznej, aby zgarnąć inne
skrzypce.
<Thresh? Gdzie zwiałeś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz