Patrzyłam jak chłopak odpala papierosa. Zmarszczyłam nos, gdy dym do mnie doszedł. Jakoś … nie jestem do tego specjalnie przyzwyczajona. Nagle otworzyły się drzwi. Stała w nich jakaś postać.
- Wy dwoje! Marsz do mojego gabinetu. – dyrektor huknął na całą bibliotekę. Wstałam z ziemi nie patrząc na Reiko. Chłopak jakby niczym się nie przejmował. Szłam cicho po marmurowej posadce prowadzącej do gabinetu Filipa. Zobaczyłam duże drzwi z kołatką w kształcie lwa. Znowu tutaj… Ostatnio dosyć często się tu znajdowałam. Prawie zawsze udawało mi się umknąć patrolom, ale dziś? Dyrektor otworzył drzwi i odsunął się przepuszczając nas do środka. Weszliśmy niepewnie się rozglądając. Dla mnie ten pokój był jak drugi dom. Siedziałam tu praktycznie codziennie. Mężczyzna podszedł do biurka i usiadł w dużym, czerwonym fotelu.
- Więc? Żądam wyjaśnień. Natychmiast! – prawie wykrzyczał ostatnie słowo. Reiko zakreślił czubkiem buta małe kółko na perskim dywanie, ale nic nie mówił. Ja kołysałam się na nogach patrząc na sznurówki martensów.
- No dobrze… - wymruczał dyrektor jak wściekły kot szykujący się do ataku – Znajdziemy inny sposób?
(Reiko? Jak nas zmusi do gadania? ^^)
piątek, 28 listopada 2014
Od Tomoe cd. opowiadania Natsuki
Naburmuszony burczałem cicho pod nosem. Szybko z powrotem przywołałem dymek po czym wydałem mu rozkaz.
-Pilnuj.-mój ostry ton sprawił iż ów dziwny wytwór zniknął tak szybko jak się pojawił. Zły zszedłem z drzewa i ruszyłem do budynku. Gdy w końcu znalazłem się w swoim pokoju usłyszałem głos kota.
-Co Ty taki zły?- w odpowiedzi prychnąłem tylko z pogardą. Mao zrozumiał aluzję i już więcej o nic nie pytał.
Dzięki wiadomością od Mao mogłem być spokojny w sprawie moich braci, wszystko było w porządku (a przynajmniej jak na razie). W końcu musiałem wyłonić się z pokoju i iść na lekcję (po jaką cholerę, nie wiem...). Tak więc stałem oparty o ścianę przyglądając się reszcie uczniów. Po chwili dostrzegłem Natsuki, gdy tylko ją zobaczyłem uśmiechnąłem się szyderczo. Nad jej głową latał mój lisi ogień jakby był chmurą burzową.
-Mamy słoneczny dzień, nieprawdaż? -zapytałem mało co nie wybuchając śmiechem.
<Natsuki?>
-Pilnuj.-mój ostry ton sprawił iż ów dziwny wytwór zniknął tak szybko jak się pojawił. Zły zszedłem z drzewa i ruszyłem do budynku. Gdy w końcu znalazłem się w swoim pokoju usłyszałem głos kota.
-Co Ty taki zły?- w odpowiedzi prychnąłem tylko z pogardą. Mao zrozumiał aluzję i już więcej o nic nie pytał.
Dzięki wiadomością od Mao mogłem być spokojny w sprawie moich braci, wszystko było w porządku (a przynajmniej jak na razie). W końcu musiałem wyłonić się z pokoju i iść na lekcję (po jaką cholerę, nie wiem...). Tak więc stałem oparty o ścianę przyglądając się reszcie uczniów. Po chwili dostrzegłem Natsuki, gdy tylko ją zobaczyłem uśmiechnąłem się szyderczo. Nad jej głową latał mój lisi ogień jakby był chmurą burzową.
-Mamy słoneczny dzień, nieprawdaż? -zapytałem mało co nie wybuchając śmiechem.
<Natsuki?>
Od Aithne cd. opowiadania Michael'a
Zagłębiałam się coraz głębiej w las z Michael'em u boku, chłonąc wilgotny, chłodny klimat. Czułam go. Las, w sensie. Odczuwałam wszystko, co mnie otacza, każde stworzenie, każde drzewo. Miałam poczucie, że jestem częścią otaczającego mnie świata. I czułam się tu najlepiej, najbezpieczniej.
Wirowałam pośród drzew, zupełnie zapominając o obecności znajomego. Ludzie mówili, że jestem szalona. Nadal to mówią. Ale kogo by to obchodziło? Ja jestem sobą. Niezrównoważoną psychicznie, czasem odrobinę sarkastyczną sobą.
- Aithne. - warknął, gdy podczas jednego z obrotów trzepnęłam go ręką w pysk.
- Wybacz, stary! Wiesz, że nie chciałam! - zakryłam ręką usta, otwierając szeroko oczy i rozejrzałam się dookoła. Odetchnęłam głęboko. Wyczuwałam wodę. Jakiś zbiornik, z dziesięć metrów przed nami. Wskoczyłam na najbliższe drzewo i zaczęłam się wspinać.
- Co Ty, do diabła...
- Ćśśśśś... - uciszyłam go i zachłysnęłam się na widok tego, co mogłam ujrzeć z czubka drzewa.
< Michael? Co to było? Coś pozytywnego, czy wręcz przeciwnie? >
Wirowałam pośród drzew, zupełnie zapominając o obecności znajomego. Ludzie mówili, że jestem szalona. Nadal to mówią. Ale kogo by to obchodziło? Ja jestem sobą. Niezrównoważoną psychicznie, czasem odrobinę sarkastyczną sobą.
- Aithne. - warknął, gdy podczas jednego z obrotów trzepnęłam go ręką w pysk.
- Wybacz, stary! Wiesz, że nie chciałam! - zakryłam ręką usta, otwierając szeroko oczy i rozejrzałam się dookoła. Odetchnęłam głęboko. Wyczuwałam wodę. Jakiś zbiornik, z dziesięć metrów przed nami. Wskoczyłam na najbliższe drzewo i zaczęłam się wspinać.
- Co Ty, do diabła...
- Ćśśśśś... - uciszyłam go i zachłysnęłam się na widok tego, co mogłam ujrzeć z czubka drzewa.
< Michael? Co to było? Coś pozytywnego, czy wręcz przeciwnie? >
Od Reiko cd. opowiadania Scarlet
-Wątpię - odpowiedziałem. Puściłem delikatnie dziewczynę na ziemię - Jestem Reiko.
-Scarlet... co tu robisz?
-Nieważne, gdybym ci powiedział musiałbym cię zabić - powiedziałem nie na żarty. Scarlet przełknęła ślinę - Spoko, nie skrzywdzę cię jeśli nie mam powodu.
Zza regału wyszły jeszcze dwie ciemne postacie. Wywołałem ogień w swoich dłoniach, ale gdy oświetlił owe postacie okazało się, że to tylko Oberon i Ofelia.
-Macie? - spytałem. Oberon kiwnął głową. Wręczył mi pakunek owinięty szarym papierem - A ty? - zwróciłem się do Nazoidki. Również wyciągnęła paczuszkę, ale tym razem bardzo małą. Była jak 1/3 mojej ręki. Nazoidy ukłoniły się nisko i rozpłynęły się w powietrzu. Zacząłem szybko rozpakowywać obie paczuszki, a Scarlet spojrzała na mnie jak na człowieka obłąkanego. W końcu poradziłem sobie z papierem i wyciągnąłem paczkę papierosów. W drugiej była zapalniczka Zippo, moja ulubiona - pomarańczowa. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem małe okienko w boku sali. Otworzyłem je stojąc na krześle i odpaliłem jednego papierosa. Poczułem jak stres dnia odpływał ze mnie powoli. Kiedy wyrzuciłem niedopałek przez okienko drzwi się otworzyły.
<Scarlet, jestem twym buntownikiem xD>
-Scarlet... co tu robisz?
-Nieważne, gdybym ci powiedział musiałbym cię zabić - powiedziałem nie na żarty. Scarlet przełknęła ślinę - Spoko, nie skrzywdzę cię jeśli nie mam powodu.
Zza regału wyszły jeszcze dwie ciemne postacie. Wywołałem ogień w swoich dłoniach, ale gdy oświetlił owe postacie okazało się, że to tylko Oberon i Ofelia.
-Macie? - spytałem. Oberon kiwnął głową. Wręczył mi pakunek owinięty szarym papierem - A ty? - zwróciłem się do Nazoidki. Również wyciągnęła paczuszkę, ale tym razem bardzo małą. Była jak 1/3 mojej ręki. Nazoidy ukłoniły się nisko i rozpłynęły się w powietrzu. Zacząłem szybko rozpakowywać obie paczuszki, a Scarlet spojrzała na mnie jak na człowieka obłąkanego. W końcu poradziłem sobie z papierem i wyciągnąłem paczkę papierosów. W drugiej była zapalniczka Zippo, moja ulubiona - pomarańczowa. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem małe okienko w boku sali. Otworzyłem je stojąc na krześle i odpaliłem jednego papierosa. Poczułem jak stres dnia odpływał ze mnie powoli. Kiedy wyrzuciłem niedopałek przez okienko drzwi się otworzyły.
<Scarlet, jestem twym buntownikiem xD>
Subskrybuj:
Posty (Atom)