Bez namysłu rzuciłem się na stwora, i odepchnąłem go od mojej dziewczyny(no powiedzmy że dziewczyny ;3). Poturlałem się obok katany wampirzycy. Wziąłem duży rozpęd, i wskoczyłem na brzuch białej kuli. Wbiłem broń w sam środek podbrzusza, i pociągnąłem w dół. Ze środka wyleciały bebechy, i płynęła krew strumieniami. Byłem cały ubabrany, ale zabiłem bestię w obronie dziewczyny. Wyczyściłem katanę, i wsadziłem na swoje miejsce. Anarchia była dalej nie przytomna. Wziąłem ją na ręce, i podszedłem do małego strumyczka. W krzakach znowu coś zaszeleściło, ale tym razem z nich wyszły małe dziwne ptaszki, i patrzały na mnie zdziwione.
- No co?- burknąłem, i wsadziłem rękę w wodę. Podniosłem ją, i polałem kilkoma kropelkami czoło towarzyszki. Sprawdziłem jej tętno. Żyła, a serce waliło jak szalone. Adrenalina zrobiła swoje. Cmoknąłem ją w czoło, i położyłem na miękkiej trawie. Jęknęła cichutko, ale jej oczy nie otworzyły się. Wstałem, zdjąłem koszulkę, spodnie, i buty i wszedłem powoli do strumyczka. Słońce o dziwo prażyło. Zanurzyłem się cały, i obmyłem. Cały śmierdziałem, a na ramionach były kawałki mięsa. Kiedy wyszedłem, zobaczyłem że Anarchia miała otwarte oczy, i patrzała na mnie(miałem gacie <,<)
<< Anarchio? Co teraz poczniemy?>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz