-Kiedyś jeździłem – włożyłem ręce do kieszeni i skierowałem się w stronę szkoły.
-Gdzie ty idziesz? – spojrzałem na dziewczynę przez ramię. Szatynka trzymała w rękach dwie pary łyżew. –Nauczysz mnie jeździć? – zapytała.
-Nie.
-Proszę – jak dziecko. Westchnąłem.
-Czekaj chwilkę… Skąd masz te łyżwy?
-Narysowałam.
-Tak, to wszystko wyjaśnia – powiedziałem sarkastycznie.
-Shiro-chan… - słysząc to czułem, jak na moim czole pojawia się pulsująca żyłka. Odwróciłem się i zacząłem iść do szkoły. – A jeśli się przewrócę i zrobię krzywdę? Będziesz miał mnie na sumieniu – ‘Dlaczego sumienie zawsze wygrywa?’ zapytałem się w myślach i wróciłem do dziewczyny.
<Ale się wysiliłam. Kate weź coś wymyśl bo ja mam pląsawice… znaczy się, ten tego… nieważne.>