Usiadłam pod drzewem, próbując uspokoić własne myśli. Zawsze miałam niezłe problemy ze skupieniem, co na pewno nie mogło wpłynąć pozytywnie na moje ćwiczenia. Nabrałam garstkę śniegu na dłoń i spróbowałam skupić się na niej całkowicie. Nie wiedziałam właściwie, co chcę zrobić.
Wczoraj pani Septumbra, pan Ocho i pani Nasu zorganizowali dla mnie spotkanie mające na celu opanowanie jakichkolwiek podstaw. Pierwsza z wymienionych nauczycielek odgrywała najważniejszą rolę, ucząc mnie, jak powinnam posługiwać się mocami. Nauczyciel "do życia" dawał mi różne wskazówki związane z moimi własnymi uczuciami i przeżyciami. A nauczycielka uzdrawiania miała asekurować obu wyżej wymienionych, gdybym ich przez przypadek... zamroziła.
***
- Aithne, skup się! - nakazała mi Septumbra, wyciągając przed siebie dłoń. Wyszeptała jakieś słowa, a ja pochyliłam się do pana Ocho.
- Co Ona tak właściwie mówi? - spytałam.
- Każdy dźwięk ma inne brzmienie. - wyjaśnił. - Niektóre brzmią tajemniczo, inne groźnie.... Słowa, które wymawia pani Septumbra, nie muszą mieć jakiegokolwiek znaczenia. Pomagają jej uzyskać określony nastrój.
Spojrzałam na nauczycielkę, która jedynie siłą woli podniosła garstkę śniegu i zaczęła zaginać palce, zupełnie jakby chciała nadać kształt zbitym płatkom śniegu. W istocie, śnieg nad jej dłonią zaczął zmieniać kształty, formując się w bliżej nieokreślony obiekt.
- To również jest forma nadania emocji czynom. - kontynuował nauczyciel. - Każdy ma inny charakter, więc odnalezienie własnego stylu zajmuje wiele czasu, a uczymy się tego metodą prób i błędów.
Skinęłam głową, choć wiedziałam, jak bardzo niecierpliwą jestem osobą. Bardzo nie lubiłam, gdy coś mi się nie udawało. Dostawałam wtedy hajny i rzucałam przedmiotami o ściany, podłogę, a nawet sufit.
***
Westchnęłam i ponownie spojrzałam na swoją dłoń. Śnieg powoli zaczynał topnieć, ale nadal był wystarczająco zimny. Wyciągnęłam przed siebie drugą dłoń i niezdecydowanym ruchem machnęłam nią w powietrzu, a płatki śniegu poderwały się z pierwszej. Wstałam gwałtownie, gdy zaczęły mnie okrążać. Poczułam, że powietrze wyraźnie się ochłodziło.
Straciłam kontrolę.
Wiatr się nasilił, podnosząc z ziemi kolejne płatki śniegu, i przewracając mnie na ziemię.
- Ptfu. - wyplułam z buzi włosy, które wpadły tam przez wciąż nasilający się wiatr.
- Ptfu! - i znowu.
- Ptfu...blebleuhbleuh. - i znowu.
Przez zasłonę śniegu zobaczyłam czyjś kształt. Wytężyłam wzrok, ale nie byłam w stanie rozpoznać osoby po drugiej stronie. Nie czułam już też jakiegokolwiek połączenia z otoczeniem. Energia czerpała się sama z otaczającej mnie przyrody, ale nie miałam już na to wpływu. Nagle człowiek przede mną zniknął. Zaskoczona zorientowałam się po fakcie, jak coś szarpnęło mnie za rękę. Odruchowo zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam, znajdowałam się już w zupełnie innym miejscu. Zorientowałam się też, że ktoś trzyma mnie na rękach. Wyrwałam się i zeskoczyłam na ziemię, odwracając się przy tym do całkowicie odruchowego ciosu. Moja pięść nie doleciała jednak do celu. Tak szybko, że nawet nie zdążyłam tego zarejestrować, złapał za mój nadgarstek. Szarpnęłam ręką z całej swojej skromnej siły, ale nic się nie zmieniło. Chłopak w dalszym ciągu stał naprzeciw mnie, niczym posąg. Nie mrugał, nie poruszał się, nawet odrobinę się nie przechylił, gdy uparcie próbowałam uwolnić rękę. Miała dziwne wrażenie, że nawet nie oddychał. Im bardzie starałam się wydostać, tym mocniej jego palce zaciskały się na mojej ręce.
< Wujku Grażyno? >