Pocałowałam chłopaka na pożegnanie i poszłam na lewo, mimo, że to on chciał tam iść. Spirit oświetlił drogę przede mną, trzymając pochodnie (skąd ją wziął nadal nie mam pojęcia) Przeskoczyłam lekko nad jakąś czarną macką rozłożoną na korytarzu. Kilkanaście metrów dalej ominęłam śpiące nietoperze.
***
Zmęczona chodzeniem usiadłam pod ścianą, przytuliłam swojego pluszaka. Coś czuję, że jest trochę zazdrosny o Liama. W sumie ten labirynt też stracił swój urok. Nawet gigantyczna łuskowana czarna dżdżownica w kolorze smoły powoli (acz stanowczo)zbliżająca się do mnie, nie była tka straszna.
<Liam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz