Było
tak zimno, że widziałem parę wylatującą z moich ust. Cały się trzęsłem,
a perspektywa walki na klifie nie bardzo mi się opłacała. Anioł...
mężczyzna z białymi skrzydłami i złotym mieczem unosił się w powietrzu
przede mną. Przywołałem demoniczną dłoń.
-Nie ochronisz go przede mną... a jak zaraz się nie odsuniesz to nie ochronisz nikogo już nigdy - mruknąłem groźnym tonem.
-W Imię trójcy świętej, zabiję ciebie, demonie piekielny! - krzyknął anioł.
-Weź
spierdalaj... - odparowałem i spętałem anioła kajdanami duszy. Łańcuchy
były tak krótkie, że facet leżał na ziemi i mógł się ledwo ruszać.
Uniosłem
dłoń do góry, a na ziemi zaczął rysować się pentagram. Po twarzy
boskiego spłynęła łza, a po niej nastąpiła eksplozja. Spojrzałem na jego
zwłoki, które roztrzaskały się na pobliskiej skale. "Zastanawiam się
jak coś tak obrzydliwego jak ten Horigome mogło powstać...", pomyślałem,
"To największa hańba dla demonów...".
Ciekawe jak jeszcze daleko... dostałem informacje, że ta ptaszyna mieszka w akademiku.
Wspiąłem
się po stromym zboczu, aby poszerzyć horyzont widzenia. Kilka
kilometrów na północ majaczył się zamek. Zmrużyłem oczy ponieważ zerwała
się wichura i ulewa. Zeskoczyłem ze szczytu góry, aby uchronić się
przed deszczem w lesie. Upadłem na ziemię robiąc fikołka i wstałem na
nogi. Zacząłem iść w kierunku Uniwersytetu pomrukując co jakiś czas -
Zabiję go i wrócę do Hadesu.
*****
Stanąłem przed bramą
zamkową. Zamknięta... Przywołałem łapę i z całej siły uderzyłem bramę.
Odbiłem się od niej pozostawiając ją prawie nietkniętą. Zobaczyłem jak w
moją stronę radośnie podskakuje dziewczyna, więc schowałem się za
drzewem wstrzymując oddech. "Błagam, żeby mnie tylko nie zauważyła..."
-Akuku! - usłyszałem dziewczęcy głos. To ta dziewczyna, która biegła w moim kierunku.
-Emm... - mruknąłem niepewnie. Wstałem i podszedłem z powrotem do bramy.
-Musisz
zapukać... - powiedziała jakby to była oczywista oczywistość. Zapukałem
w żelazny pręt niepewnie, a brama stanęła otworem.
-Więc jak ci na imię? - spytała wpatrując się w swoje dłonie w których formowała kształt jakiegoś pluszaka z psycho - uśmiechem.
-Nazywam się Kaen Nichijou - odpowiedziałem. Nie chciałem z nią gadać.
-A ja Katherine Smith - odparowała - Czy mógłbyś się odsunąć?
Kiwnąłem
głową, a gdy zrobiłem krok w bok poczułem ogromny wiatr. Zobaczyłem
dziewczynę ganiającą za swoim koniem przez całe błonia. Wzruszyłem na to
ramionami i olewając Kate poszedłem dalej.
<Mekuś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz