Seishin otworzyła szufladę, już dziesiątą z kolei, gdzie nie było żadnych strun, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Znalazła swój stary sztylet, szkoda tylko, że sztylet to nie struna. Zrezygnowana Seishin dopadła ostatniej szuflady. Tam na całe szczęście znalazła to czego szukała. Schowała strunę do kieszeni i ruszyła w stronę wyjścia, lecz zatrzymało ją ciche jęknięcie za fortepianem. Zajrzała za instrument. To Thresh spał. Przewróciła oczami i wysunęła sztylet z rękawa bluzki. Nie wykroiła serca chłopaka, chociaż miała ku temu doskonałą okazję. Wolała stoczyć z nim sprawiedliwy pojedynek, niż zamordować we śnie. To takie... proste... Jak uważała blondynka, dlatego zawróciła i wyszła. Ciągle była wściekła, ale ukrywała to.
<Thresh? Co ja mam zrobić Wujku, abyś nie był martwy? Mam wyrzuty sumienia :c>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz