- Ok- niechętnie się zgodziłam.- Ale teraz chodź na lekcje.
Na twarzy Kate malował się uśmiech. Osiągnęła swój cel. Włożyłam książki do torby Nike, i pociągnęłam jej rękę. W ostatniej sekundzie udało jej się złapać pluszowego lisa, i pobiegła za mną do sali. Już chciałam chwycić za nią, gdy stanęłam jak wyryta. Zaczęłam wracać do pokoju.
- Czeka, gdzie idziesz?- zawołała za mną. Odparłam że czegoś zapomniałam. Dzięki temu że jestem wampirem i umiem szybko biegać to zajęło mi to kilka chwil.
- Karus, pilnuj pokoju przed niechcianymi osobnikami- rzuciłam w stronę małego smoczka o barwie niebieskiej, który leżał na biurku. Miałam na myśli oczywiście Nick'a i jego kolegów.
Smoczek ziewnął głęboko, i poszedł dalej spać. Melchior zrobił mi przysługę(wow) i nauczyć Karusa zmniejszania się i powiększania gdy tego chce. Zamknęłam po cichu drzwi, i pobiegłam do klasy. Pociągnęłam za klamkę, i wyjrzałam. Nauczyciel szukał czegoś w torbie, a klasa gadała, i marudziła. Powoli usiadłam do swojej ławki, i patrzałam na tablicę.
- Czyli panna Sweris zaszczyciła nas swoją obecnością- odparł nauczyciel od historii patrząc na mnie.
- Zapomniałam czegoś z pokoju, i musiałam się wrócić.
--- Po lekcjach ---
Próbowałam jakoś uniknąć Kate po dzwonku ale sie nie dało. Od razu złapała mnie za ramię, i zaciągnęła na najbliższą ławkę. Gestem wypędziła grupkę uczniów przy nas. Od razu wypytywała o Kyoyie. Wzięłam głęboki wdech
- To długa historia...
- Ale ja mam czas - odparła dziewczyna, przytulając mocniej Spirita.
- Było to tak, że miałam innych rodziców i nie miałam brata, ale to później. Żyliśmy spokojnie, dopóki sąsiadka nie nasłała na nas wojska, bo byliśmy inni. Gdy wojsko otoczyło nasz dom, sąsiadka podpaliła nasz dom. Sufit walił się niemożliwie, a jedna belka zgniotła mamę, i przygniotła tatę od pasa w dół. Uciekłam. Biegłam do miasteczka, oddalonego o 5 kilometrów. Ukradłam jakąś płachtę, i skuliłam się rogu jakiejś ulicy. Zasnęłam. Obudziłam się wcześnie, i usłyszałam dźwięki bitwy. Wychyliłam głowę, i ujrzałam jego. Walczył z jakimiś chłopakami, i przegrywał. Wystrzeliłam swojego bey'a, i pomogłam mu. Był strasznie wyczerpany. Zaniosłam go do domu na plecach. Zakochałam się... Mieliśmy po 10 lat. Jego mama przygarnęła mnie, ale po 2 latach oddała mnie do sierocińca, bo się przeprowadzała. Kilka dni później przygarnęła mnie dzisiejsza ciocia. W wieku 12 lat miałam amnezję, i kuracja moja trwała rok. Choroba nie chciała ustąpić, ale jednak to zrobiła. Ciocia mi wmówiła, właśnie tą historię, a ja jej uwierzyłam. Jednak prawda wyszła na jaw.
- Teraz to wszystko miało sens...
-No- odparłam, i rozejrzałam się na korytarzu.
<<Kate? Chce ci się odpisywać? :v>>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz