niedziela, 18 stycznia 2015

Od Aiko cd. opowiadania Kate

Nie spałam, ale miałam zamknięte oczy. Poczułam dym, i zaczęłam strasznie kaszleć. Podniosłam się i ujrzałam palące się skarpetki w trupie czaszki. Obok mnie stał brat Meki z jakimś kolegą, a w drzwiach ujrzałam samą Kate. Zaśmiałam się cicho.
- Wiesz co, rób psikusy osobom bardziej poważnym - rzuciłam w jego strone i zdjęłam prawie czarne skarpety, i rzuciłam do kosza na śmieci. Nick zrobił zdziwiony wyraz twarzy, tak samo jak jego kolega, a Kate chichrała się po cichu.
- Zapomniałam wam coś powiedzieć - zrobiła minę niewiniątka.
- Mogłaś nam wcześniej powiedzieć- burknął przyjaciel Nick'a i przysunął się bliżej Kate. Powiedział ''odsuń się'' i wyszedł na korytarz.
- Czy mogę się w spokoju ubrać?-zapytałam, gestem wyganiając chłopaka z pokoju. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam czarną bluzkę i czarne jeansy. Przypięłam sobie pas, i włożyłam sztylet. Byłam gotowa do wyjścia na śniadanie. Zerknęłam na miejsce w którym ostatnio widziałam Kate. Nie było jej tam. Obkręciłam wię dookoła, i zauważyłam że siedzi na łóżku, i trzyma w rękach zdjęcie. Był na nim chłopak, z zadziornym wyrazie twarzy. Miał niebieskie oczy, ciemno zielone włosy, i dość poszarpane ubranie. Taki był Kyoya...

- Kto to?-zapytała, patrząc mi w oczy.
- To przeszłość....
<< Kate? :v>>

Od Tresh'a cd. opowiadania Reiko

-Może trochę przesadziłem? –popatrzyłem na nieprzytomnego szatyna. –Co to w ogóle było? –kucnąłem przy nim. –Ej! Żyjesz? –poklepałem go po policzku. Nie ruszał się. –No bez przesady. Nie umarłby od uderzenia krzesłem –wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Wziąłem jednego i zapaliłem. Wziąłem do ręki telefon i zacząłem szperać po Internecie. Po jakiś 30 minutach chłopak zaczynał się budzić. Uklęknąłem przed nim. –Yo!
-Co się stało?- złapał się za głowę.
-Próbowałeś mnie zabić –uśmiechnąłem się.
-Ch*lera. Przepraszam –usiadł.
-Spoko, spoko nie ma sprawy. Coś ci pokażę. Może dzięki temu już więcej nie będziesz robił takich bezsensownych rzeczy –chwyciłem nóż do ręki i jednym szybkim ruchem wbiłem go w swoją szyję. Zacząłem nim ruszać. Po chwili głowa spadła na ziemię, a ciało na łóżko. Minęło kilka sekund nim zacząłem wracać do normy. Cała krew, która rozlała się po pokoju wróciła do mojego ciała. –Próby zamordowania mnie nie mają sensu. Chociaż w sumie… na pewno jest jakiś sposób! –uderzyłem pięścią w otwartą dłoń.

<Reiko patafianie (Monty Python taki piękny :’) ) co tam dalej? Idziemy szukać sposobu na zabicie mnie?>