Nadszedł ten dzień... Wstałam rano i zabierając ze sobą Khael i Pixa wyskoczyłam przez okno. Skierowałam się do Void Town.
***
Już podczas drogi zaczęły pojawiać się pierwsze niepokojące objawy. Ja jednak się tym nie przejmowałam, bo wiedziałam, że dziś jest to całkowicie normalne. Dotarłam do starej wieży i uklęknęłam na podłodze pośrodku skomplikowanego pentaklu namalowanego kredą na ziemi. Zaczęłam czuwać. Przywołałam łańcuchy, którymi przywiązałam moje ręce do mosiężnych kół na przeciwnych ścianach. Było to konieczne, bo podczas rytuału mogłam być naprawdę niebezpieczna. Po jakiejś godzinie zaczęło się coś dziać. Moje ciało zmieniało się... Najpierw tak jakby odzyskałam wszystkie moje lata, ale po jakichś pięciu minutach znów się zmieniłam. Moje oczy zrobiły się czerwone i przybrałam postać jakby demona. Krzyknęłam i wygięłam się w łuk, bo w tym momencie moje ciało przeszył potworny ból. Na moim ciele, rękach i po obu stronach twarzy pojawiły się czarne i czerwone znaki. Wyglądałam upiornie. Wokół moich oczu pojawiły się ciemne obwódki i wzory. Po jakimś czasie usłyszałam głos...
-A więc ponownie się spotykamy... - z dymu przede mną wyłoniła się sylwetka kobiety-demona - dziękuję za tę energię - uśmiechnęła się - jest cudowna. Dzięki niej będę w stanie przeżyć kolejny rok... - powiedziała, a ja uśmiechnęłam się słabo.
-Nie musisz mi dziękować - wyszeptałam - to mój obowiązek...
-Wiem Sue... Ale teraz musisz odpocząć - odezwała się z łagodnym uśmiechem, a ja zasnęłam...
***
Obudziłam się za podłodze, łańcuchów już nie było, a moje ubrania były poszarpane i nadpalone. Mimo, że jestem wampirem, jak zawsze po rytuale zapadłam w sen. Wiedziałam, że najbliższy miesiąc będzie wyglądał podobnie. Podniosłam się i skierowałam do dworku. Musiałam się przebrać...
***
W szkole snułam się po korytarzach unikając ludzi, z kapturem naciągniętym na twarz. Opuszczałam lekcje i odcinałam się od świata. Szczególnie starałam się omijać Eliana, bo wiedziałam, że jeśli zobaczy mnie w takim stanie, będzie bardzo zmartwiony. Poza tym, jak zawsze po tym dniu czułam okropne pragnienie ludzkiej krwi. Chodziłam spać późno, a znaki na moim ciele i bladość nadal nie znikały. Zawsze nocą zamykałam pokój na klucz, by nikt się do niego nie dostał...
***
Tego dnia czułam się jeszcze gorzej niż zwykle, ale zdecydowałam się pójść na lekcje. Postanowiłam też, że wyjaśnię dyrektorowi mój problem, bo wiedziałam, że wówczas pozwoli mi on na jakiś czas odpoczynku. Po wizycie w jego gabinecie, miałam już oficjalne pozwolenie na opuszczanie lekcji. Z kartką od dyrektora udałam się na zajęcia z magii celtyckiej. Przed lekcją udałam się do pani Septumbry.
-Czy mogłabym na dzisiejszej lekcji usiąść z tyłu? Zależy mi też na nie ściąganiu płaszcza.
-Tak moje dziecko, ale... - nie dokończyła, bo w tym momencie zajęłam kaptur ukazując twarz. Belferka polowała tylko głową i powiedziała:
-Rozumiem... - żadna z nas nie zauważyła jednak, że za moimi plecami w cieniu ktoś stoi i z ciekawością przygląda się tej scence. Nie mógł widzieć mojej twarzy, jednak z pewnością zauważył wzory na mojej ręce kiedy zdejmowałam kaptur.
***
Po zakończeniu lekcji udałam się do swojego pokoju, jednak zanim zdążyłam się w nim ukryć ktoś chwycił mnie za rękę. Zostałam przyparta do ściany.
-No pięknie... - pomyślałam gdy zobaczyłam kim jest ów tajemniczy "ktoś". To był Elian. Chłopak chwycił mój rękaw i podciągnął go do góry. Próbowałam się wyrwać i jeszcze głębiej naciągnęłam kaptur na twarz. On jednak mnie nie puścił. Odsłonił mi twarz i krzyknął:
-Co to jest!? - spuściłam głowę - PYTAM CO TO JEST! - wyartukułował.
<Elian?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz