Chodziłem po szkole. Teraz miałabyć matematyka, ale nauczycielka się rozchorowało i w zastępstwie mieliśmy magię celtycką. Mi ona nie jest potrzebna, więc w ogóle nie poszedłem na lekcje.Bo po co? Zderzyłem się z kimś.
- Sorki- wymruczałem.
Jednak zobaczyłem, że to Tami.
- Ej ej ej, a ty gdzie?- złapałem ją za ręke.
-Puszczaj mnie Marshall!
- Spokojnie kotku chcę się tylko zapytać czemu nie ma cię na lekcjach?- przewróciłem oczami, a na mojej twarzy zagościł zawadiacki uśmiech.
<Tamara?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz