- A jaka skromna- mruknąłem pod nosem, przyglądając się odchodzącemu łaniołakowi.
Usiadłem na ławce przyglądając się zimie. Szczerze to nie miałem zbytnio nic do roboty,a roślinożerca bez mózgu niezbyt mnie obchodził.
Zima jak zima. Biała, mroźna, no i biała. Jeszcze chwila siedzenia na ławce i by mi dupa do niej przymarzła. Wstałem i rozciągnąłem się. Spojrzałem w dal. Rozciągający się tam las dość kusząco wyglądał, by przejść się tam na czterech łapach na krótki spacer. Zmieniłem się, więc w wilka i poczłapałem w jego stronę.
Już, gdy wiatr zawiał w moją stronę poczułem zapach zwierzyny. Dokładniej konia. Szkoda, że nie jem takich rzeczy. Poszedłem za tropem, ciekawy, tego co ujrzę. Śnieg pod moimi łapami ubijał się wydając charakterystyczny dźwięk. Widok niezbyt mnie zaskoczył, gdyż ujrzałem konia, którego rozsiodływała łania, taka zgrabna, że mało się nie wypierdoliła na śniegu.
Uśmiechnąłem się z rozbawienia, nadal przyglądając się koniowi. Zmieniłem się w człowieka i gdy roślinożerna babka odeszła na chwilę podszedłem do konia. Biała klacz w jednej, krótkiej chwili odbiegła ode mnie, spoglądając nieufnie, mógłbym powiedzieć, że szczerze zabójczym wzrokiem.
- Co tu robisz?!- usłyszałem niezadowolony głos Lucy.
- Spaceruję? To nie jest tylko twój las jelonku- mruknąłem.
- To możesz już iść?- schowałem ręce do kieszeni słysząc jej bardzo niezadowolony ton.
- Dobrze, jeszcze zarazisz się "wszami", które podobno mam. I przy okazji, twoja gracja na lodzie jest równa gracji słonia.- powiedziałem odwracając się z zamiar odejścia.
< Lucy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz