Drrrrrrr......
- Spadaj... - mruknęłam pod nosem do budzika i przykryłam głowę poduszką. Ale dzwonienie nie ustało, drażniąc moje uszy. Ktoś zerwał ze mnie kołdrę, a ja momentalnie usiadłam na łóżku i spojrzałam z niezadowoloną miną na Kelly.
- Wstawaj, Śnieżynko! - zawołała z rozbawieniem.
- Ale jest tak wcze... - nagle urwałam. - Jak mnie nazwałaś?
- Śnieżynką. - powiedziała najspokojniejszym możliwym tonem i podrzuciła na dłoni moje - prawie białe o tej porze roku - pasmo włosów.
***
Bałam się zostać tu sama. Sama, w obcym świecie, bez rodziny i Kelly. Nigdy nie miałam przyjaciół, a teraz kogoś takiego zdobyłam. O dziwo, była to właśnie ona. Kelly.
Moja dawna nauczycielka polskiego.
Stałyśmy pod drzwiami uniwersytetu, w promieniach wschodzącego słońca. Kobieta odwróciła się w stronę swojej Toyoty i ruszyła w tym kierunku, ale nagle zatrzymała się w pół kroku i przytuliła mnie tak mocno, że powietrze uciekło mi z płuc, najwidoczniej wiedząc, że już się tam nie mieści. Mimo tego odwzajemniłam uścisk.
- Trzymaj się. - szepnęła w moje włosy.
- Jedź ostrożnie. - odpowiedziałam i postąpiłam trzy kroki w tył, a Kelly pobiegła w stronę samochodu, zostawiając mnie samą.
***
Wyszłam z gabinetu dyrektora i skierowałam się na lekcje. Według planu (z dołączoną mapką) powinnam udać się na zielarstwo. Po paru nieudanych - mimo posiadania mapy - próbach odnalezienia swojej klasy, w końcu dotarłam do celu. Pod drzwiami ustawiła się już spora kolejka uczniów pierwszego roku. Ktoś powiedział mi: "Cześć!", a ja niepewnie odwróciłam się w stronę nowej znajomej/znajomego.
< dokończy ktoś? Ładnie proszę. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz