- Jakiej jesteś rasy? - spytała Seishin, opierając się o ścianę. Spuściłam głowę, nieco zakłopotana.
- Szczerze? Nie mam pojęcia. - powiedziałam podnosząc ją na powrót i uśmiechając się z powodu beznadziejności sytuacji. Seishin uniosła brwi.
- Serio?
- Serio. - odpowiedziałam. - Może Ty mi powiesz, jaka rasa panuje nad śniegiem, przyciąga zwierzęta niczym magnes i zmienia kolor włosów na zimę?
Seishin zamyśliła się, najwidoczniej biorąc pytanie na poważnie.
- Jesteś Yeti? - spytała ze złośliwym uśmieszkiem, a po chwili dodała - A może lisem polarnym?
- Weź mnie nie strasz. - jęknęłam cicho, a w tym momencie zadzwonił dzwonek na lekcję. Po chwili wysypaliśmy się do klasy, zajmując swoje miejsca, a ja poczekałam pod ścianą, czatując na wolne. W końcu usadowiłam się w przedostatniej pod ścianą, mając nadzieję, że żaden spóźnialski (zupełnie jak ja na co dzień, ale dziś zrobiłam wyjątek) nie zajmie miejsca obok mnie. Wtedy musiałabym brać na siebie odpowiedzialność za wiele przypadkowych odmrożeń, czy coś.
Pani Marcelina postawiła przede mną doniczkę z wyjątkowo dziwną roślinką i wydała polecenie, którego nie dosłyszałam, zbyt pochłonięta oglądaniem kwiatka. Przesiadłam się na krzesło obok, bliżej Seishin i spytałam szeptem:
- Co robimy? I, przede wszystkim: Co to, do diabła, jest? - dodałam wskazując na roślinkę, która poruszyła się lekko, najwidoczniej oburzona moimi słowy.
- Aithne! - upomniała mnie nauczycielka. Miłym tonem. Tak, nauczycielka upomniała mnie miłym tonem. Trzeba to gdzieś zapisać.
< Seishin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz