niedziela, 26 października 2014

Od Yuani do Rosco

Spojrzałam na widok za oknem. Było nawet ciepło jak na zimę. Mimo to wolałam się ciepło ubrać. Wzięłam kilka marchewek i innych przysmaków po czym poszłam do lasu. Nakarmiłam kilka zajęcy i innych dzikich zwierząt. Gdy zostały mi same marchewki postanowiłam trochę poćwiczyć. Przywołałam swój miecz i wyczarowałam coś w stylu ruchomych manekinów. Jak wszyscy byli już pokonania odesłałam mój miecz z powrotem. Zagwizdałam specjalny kod. Już po chwili zza drzew pokrytych białym puchem wyłoniła się moja piękna klacz. Od razu dałam jej marchewki które zostały. Gdy je zajadała pogłaskałam ją po szyi. Szkoda że kłusownicy nie dostrzegają w niej tylko piękna. Oni widzą w niej tylko to że jest zagrożonym gatunkiem i że na czarnym rynku jest warta fortunę. Trochę na niej pojeździłam, a potem wróciła do siebie. Był piękny dzień, więc jeszcze trochę spacerowałam. Usłyszałam za sobą szelest. Na początku go ignorowałam, ale potem zaczęłam się trochę bać. Nie chciałam z nikim walczyć. Po kilku minutach zaczęłam biec na oślep. To coś lub ten ktoś gonił mnie. Gdy się odwróciłam żeby zobaczyć czy nadal jest za mną nie zauważyłam obniżenia terenu i sturlałam się boleśnie na dół. Czułam jak co jakiś czas obijam się o konary i gałęzie leżące na osuwisku. Po chwili leżałam już na dole. Podnosząc się zauważyłam czyjeś buty przed sobą. Uniosłam głowę lekko w górę. Nade mną stał młody chłopak o jasnych dłoniach. Podniosłam się i usiadłam na kolanach. On zaś wyciągnął ku mnie dłoń żebym mogła wstać. Spojrzałam na niego i podciągnęłam się ściskając jego dłoń. Gdy ją trzymałam w jednej chwili widziałam i poczułam wszystko to co on wcześniej.
-Rosco Torres, pomocnik Śmierci, 19 lat, stworzony z mroku i krzyków ludzi- wymruczałam.
- Skąd wiesz?- spytał najwyraźniej zdziwiony.
- Mam taką moc, że gdy czegoś dotknę to widzę i czuję to co przedtem to czego dotknęłam- wyjaśniłam- A tak poza tym jestem Yuani Vocaloid, ale mów mi po prostu Yuni.

<Rosco?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz