Wróciłam z lekcji. Na korytarzu leżały róże. Wzięłam bukiet w ręce i otworzyłam drzwi. Wstawiłam kwiaty do wody. W końcu po co mają się marnować. Dopiero teraz zauważyłam karteczkę w różach. Wyjęłam ją i otworzyłam. Autor nie podpisał się, ale było jasne, że to Marshall. Pytanie... czy tam iść? Ochłonęłam już trochę po ostatnim spotkaniu z nim.
- Sama nie wierzę, że to robię- powiedziałam cicho sama do siebie.
* * *
Było później niż było to umówione, ale szłam w stronę sadu.
- Jednak przyszłaś- usłyszałam łagodny głos zza drzewa.
- Chciałam pogadać- rzekłam cicho.
Chłopak wyszedł zza drzewa i podszedł w moją stronę.
- No proszę zaczynasz używać nóg a nie lewitować- uśmiechnęłam się lekko.
< Marshall?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz