- Wtedy było inaczej.
- INACZEJ !? - Tamara spojrzała za okno. Poszłam do prowizorycznej kuchni po dwa budynie waniliowe w dużych kubkach. Marshall szedł ścieżką do sądu (na którą mamy widok) z opuszczoną głową, nie zwracał uwagi na deszcz, błoto i kałuże. Żal mi było i jego i jej.
- Wtedy był pyszałkiem, który myślał, że ma cały świat u stóp.- podałam przyjaciółce budyń.
- Ale, jak on mógł!!! Meki, nawet nie próbuj go bronić! - Położyłam się na swoim łóżku. Spanie w piętrowym łóżku na dole ma dwoje plusy. M.in. to, że jak się doda zasłony to ma się kawałek świata tylko dla siebie. Dzisiaj nawet nie zasunęłam ich patrzałam na Marshalla stojącego w dali na deszczu. Spirit leżał na mojej poduszce i wyglądał jak zwykła pluszanka.
Chciałam coś powiedzieć, ale wolałam po prostu się zamknąć.
- Powinnaś to przemyśleć... - wyszeptałam zasuwając zasłony i zamykając się w moim ciemnym "pokoiku". Nie wiedziałam czy to usłyszała czy nie. Przytuliłam Spirita.
<Tamara? Marshall?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz