Wpatrywałem się w potężne hmm... zamczysko, które było uniwersytetem. Wiele o nim słyszałem. Mieszkały tam wspaniałe dzieci, które posiadały magiczne zdolności. Nie były koniecznie ludzkiej rasy, ale ja byłem demonem i przypominałem człowieka.
Śnieg, o którym wiele słyszałem w Piekle, nie był aż taki zimny. Czułem tylko delikatny chłód. W moim ciel krew była bardzo gorąca i biło ode mnie ciepło, więc w małym stopniu odczuwałem skutki zimna. W każdym razie każda osoba, przeraziła by się, widząc chłopaka w czarnych rurkach i czarnej bluzie. Taki ubiór nie był w taką pogodę dobry.
Ruszyłem przez śnieg, który sięgał mi po kostki. Całe szczęście moje glany, nie pozwalały mu przedostać się do moich spodni. Nie chciałem ich zmoczyć < xd >. Lubiłem te spodnie. W ogóle najbardziej na świecie kochałem nosić czarne ciuchy. Preferowałem też inne rzeczy, ale nigdy bym nie założył yukaty albo różowej bluzki.
Trzeba było się troszkę namęczyć, aby wejść pod samą górę. Takie było położenie uniwersytetu. Kiedy wszedłem na jego dziedziniec, od razu przypadł mi do gustu. Panowała tutaj mroczna atmosfera. Zupełnie jak w jakimś horrorze. Pierwsze kroki po betonowej posadzce, odbijały się echem po całym dziedzińcu. Przed sobą miałem mosiężne drzwi.
Otworzyły się o dziwo bardzo gładko - bez skrzypnięcia. Korytarze były puste i ciemne. Tylko światło księżyca wpadało do środka przez okno i oświetlały je, w niektórych miejscach. Na samym środku holu stały schody, które rozchodziły się w dwóch kierunkach - na lewo i na prawo. Postanowiłem iść korytarzem w lewo. Kiedy przede mną wyłoniła się skąpana w ciemności postać.
< Ktoś popisze? ;3 Spokojnie nie gryzę xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz