- Ej! To dobry pomysł! - uśmiechnęłam się.
- To co? Jedziemy? - Kate wyszła z zaspy i otrzepała się ze śniegu.
- Pewnie - powiedziałam z entuzjazmem.
- Tylko jak... Samolotem będzie za długo - zastanowiła się.
- Zawsze możesz narysować prywatny odrzutowiec - zaśmiałam się - Tylko czy umiesz pilotować?
Zapadła chwila ciszy. Myślałyśmy jak by się dostać do Meksyku.
- Zawsze mogę wezwać jakiegoś zmarłego powoźnika z Rzymu. Rydwan? To nie problem... W zaświatach dalej mamy igrzyska, a więc zwinąć taki powóz to nie problem - odezwałam się - Chociaż... Niektórzy powoźnicy mają własne rydwany...
<Kate?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz