Od poprzedniego incydentu z Natsuki ukrywałam się dosyć często. Nie wychodziłam z domu no chyba że na uniwersytet. Późno wracałam do domu, byłam zmęczona. Nie chciało mi się robić zadań domowych, a szczególnie matmy(normalka). Pewnego dnia wszystko było tak jak było. Nudy na zajęciach, sprawdziany, kartkówki, masa zadań domowych. Po lekcjah, poszłam moim skrótem, którym zawsze chodziłam, i zauważyłam świeżą trawe, jakby ktoś ją niedawno zasiał. Wydeptałam trawe jak reszte przejścia, ale trawa nie ustąpiła. Co chwile podnosiła się. Zrobiłam kilka prób- na marne. W powietrzu poczułam coś dziwnego. Jakby energie. Ale nie zwyczajną. Nie energię, a raczej magie. To coś dochodziło z lewej strony. Akurat był ogromny krzak. Jednym ruchem przecisnęłam głowę między gałęzie. Zobaczyłam maga, który więził magiczne istoty, i wysysał z nich magię.
- Co do...- niedokończyłam, bo ktoś szturchnął mnie w rękę. Odwróciłam się gwałtownie.
(Jakiś uczeń?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz