Usiadłem obok niej na murku i zdjąłem bluzę żeby wyschła. Sonaya lekko się uśmiechnęła, ale po chwili ten uśmiech jakby się załamywał.
-Coś się stało?- spytałem lekko zmartwiony jej zachowaniem.
- Nie...
- Na pewno?- szturchnąłem ją leciutko. Straciła jakby pociucie humoru.
- Tak na pewno.
- Wiesz, że mi możesz powiedzieć- popatrzyłem jej szczerze w oczy, ale ona gwałtownie je zamknęła, jakby nie chciała pokazać co się w nich kryje. Odetchnąłem i wziąłem jeszcze lekko mokrą bluzę. Sonaya wstała i ruszyła w stronę domu.
- Odprowadzić cię?- spytałem i dziewczyna stanęła.
<Sonaya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz