- Naprawdę? - Spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Tak. - Liam lekko się nachylił pocałował i niespodziewanie znowu połaskotał mnie . Zamieniłam się w dym i chłopak omal się nie wywrócił.
- Ciekawe co sprawiło, że to miasto opustoszało. - Zmaterializowałam się obok i pomogłam mu wstać.
- Może Ty ? - Liam wyprostował się. Naszą rozmowę przerwało coś co przypominało głuchy wystrzał strzelbą zanużoną w budyniu (czyt: głuche pyknięcie). Gdzieś w miasteczku ktoś się teleportował z jakiegoś deszczowego miejsca. Liam pociągnął mnie do jakiegoś mieszkania. Przez okno zobaczyłam jakiegoś zakapturzonego kolesia, zupełnie nie przypominającego łowców z cukierni. Miał na sobie strasznie długą szatę z której woda leciała ciurkiem. Mężczyzna szedł co chwilę się spotykając o własne ubranie i nerwowo rozglądał. Tak jakby się gdzieś śpieszył. Mamrotał coś pod nosem.
- Kolejny ? - Liam, też się mu przyglądał.
- Nie... Oni przed niczym nie uciekali... Trynkiewicz ? - Liam na sekundę się uśmiechnął, potem znowu się skupił.
<Liam? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz