piątek, 10 października 2014

Od Seishin cd. opowiadania Rosco

- Czemu nie... Nabrałam ochoty na podokuczanie policji w mieście, co Ty na to? - uśmiechnęłam się zadziornie.
- Zgoda - powiedział.

***

Szliśmy wolnym krokiem przez miasto, a ja bawiłam się sztyletem. Podrzucałam go do góry lub przekładałam z ręki do ręki. Ludzie patrzyli się na mnie jak na jakąś psychopatkę, która urwała się z wariatkowa. Omijali mnie szerokim łukiem, a niektórzy przechodni posyłali do Rosco pełne żalu spojrzenia mówiące:
"Współczujemy, że musisz się z nią zadawać". 
Aż mnie ze śmiechu skręcało na widok tych rozżalonych oczu.
- Przepraszam, panienko - odezwał się ktoś za nami. Odwróciliśmy się i zauważyliśmy wysokiego, umundurowanego mężczyznę.
- Czy panienka zdaje sobie sprawę, że "bawienie się" sztyletem w miejscach publicznych jest bardzo niebezpieczne - powiedział surowo.
- Jeśli posiadacz takiego sztyletu zna się na rzeczy, to nie stanowi on zagrożenia - odparł Rosco.
- Ale zawsze może coś pójść nie tak i co się stanie? Ktoś wyląduje w szpitalu bez oka - odrzekł policjant.
- Taką osobą może być pan - uśmiechnęłam się szyderczo.
- Lepiej sobie uważaj - skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Niech pan da sobie spokój, nawet pan nie wie z kim rozmawia - podrzuciłam sztylet i zgrabnie go złapałam.
- Dobrze wiem, z dwójką pyskatych dzieci - syknął.
- Dzieckiem to jest ktoś niepoważny, a czy ja wyglądam na szurniętego pięciolatka? - powiedział Rosco.
- Dla mnie możesz być nawet noworodkiem - policjant uśmiechnął się złośliwie i zabrał mi sztylet, przyjrzał się mu uważnie, po czym odrzekł:
- Co to za czerwone plamy na ostrzu?
- Krew - wzruszyłam ramionami.
- Czyżbyś dopuściła się jakiegoś morderstwa? - uniósł brew do góry, wyglądał wręcz komicznie.
- To moja krew - zaśmiałam się.
- Niech pan da już spokój - Rosco chwycił za sztylet i wyrwał go z rąk mężczyzny.
- Niestety muszę was zatrzymać - powiedział policjant.
- Najpierw musi nas pan dogonić - powiedziałam z szyderczym uśmiechem przylepionym do twarzy, po czym ruszyliśmy w szaleńczym biegu przed siebie.

<Rosco?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz