Oczywiście po kilku godzinach zaciętej walki ze stopą Marshalla, którą ten przyłożył mi do twarzy(:-:) wygrałam, co z tego, że oszustwem.
- Dziś nie mieli otworzyć obserwtorium?- spytałam.
-A no mieli.
-Pójdziemyyy.- spojrzałam na niego błagalnie.
Ten westchnął i przytaknął. Pisnęłam radośnie ja dziecko i przytuliłam go.
-Zbierajmy się zacznie się za pół h, a to jest na drugim końcu miasta.-mruknął.
* * *
Byliśmy w połowie drogi. Chłopak oczywiście mimo, że wampir to miał ochotę na chipsy.
-Jakie to zdrowe.- powiedziałam z ironią w głosie.
-Chipsy to ziemniaki, a ziemniaki to warzywa.... nie czepiaj się.- zaśmiał się złośliwie.-Patrz zombie...- wskazał na utykającego, bladego i lekko zakrwawionego faceta przed nami.
-Spokojnie zombie jedzą mózgi, jesteś bezpieczny.- zaśmiałam się.
-Poprawka jesteśmy.
-Idź do diabła.- burnęłam.
-On mnie nie chce.- uśmiechnął się nieznacznie.
Spojrzałam na zegarek.
-Spóźnimy się. ;-;
<Marshall? Sry, brak pomysłu xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz