Poczułem gorąco rozchodzące się po całym ciele. Tym razem gdy to ona mnie pocałowała poczułem się jakbym po raz pierwszy się całował. Rozluźniłem nadgarstki i Scarlet się wyswobodziła z mojego uścisku. Czułem, że ogień zaczyna płonąć. Odkleiłem się od niej i musnąłem w górną wargę ustami, potem w kącik ust, policzek aż na szyję. Czułem jak serce Scarlet zaczyna przyspieszać.
-Poczekaj... - mruknąłem. Dziewczyna westchnęła i okryła się szczelniej bluzą.
-Przepraszam... - szepnęła Scarlet - Nie chciałam, żeby tak wyszło...
Jej oczy znów napełniły się łzami.
-Nie, nie masz za co... - pogładziłem ją po policzku i jeszcze raz cmoknąłem w usta - To ja się nie hamowałem.
Scarlet spojrzała na mnie zaciekawionym wzrokiem.
-Chodzi mi o to... żeby nie wyszło jak w pokoju... - szepnąłem cicho.
-Żeby jak nie wyszło? - łknęła.
-Znaczy... moim zdaniem sad to nie najlepsze miejsce... nie chcę, żebyśmy się tu nagle rozebrali...
-Mhm... - przytaknęła Scarlet.
-Trochę za szybko wystartowaliśmy... może troszkę przystopujmy?
-Czyli nie jesteśmy razem? - jej oczy znów zeszklały.
-Nie, jesteśmy... chodzi mi o to... róbmy małe kroczki, nie rzucajmy się na siebie od razu...
-Nie wiem... mi tak jest dobrze. Dzięki tobie czuję prawdziwą bliskość drugiej osoby - odwróciła się do mnie plecami. - Naprawdę, nadal tego pragnę.
Co mam zrobić?, pomyślałem, Co robić?
-Chcę, żebyś była ze mną jak najszczęśliwsza. Nie zamierzam ci się oszczędzać...
-Niech będzie tak jak wcześniej...
-Dobrze - odpowiedziałem i musnąłem ją znów w wargi - pójdziemy na spacer?
<Scarlet?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz