Weszłam niepewnie do kuchni.
- Na pewno, ok?
- Tak – powiedział chowając za sobą poparzoną rękę.
Pokręciłam głową.
- Numer dwulatka. Myślisz, że to normalne jak chowa się rękę za placami. Co się stało?
Niechętnie pokazał poparzoną rękę. Jęknęłam. To musiało boleć. Przez dwa palce ciągnęła się czerwona pręga.
-To nic – mruknął i wrócił do nalewania herbaty.
Złapałam go za rękaw.
- Oszalałeś? To trzeba wziąć szybko pod zimną wodę.
- Pielengniarka się znalazła.
- A żebyś wiedział – wcisnęłam mu dłoń pod kran.
<Nick? ;p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz