-Ja... ja... - jąkała się Scarlet.
-Więc ty też robisz sobie ze mnie jaja? - uśmiechnąłem się rubaśnie. Wyciągnąłem do niej ręce i pomogłem jej wstać. Po jej zaróżowionych policzkach spływały łzy. Wiem, że to głupie, ale pięknie wyglądała gdy tak płakała na tle księżyca. Przytuliłem ją i czułem jak wtula głowę w mój bark. Westchnąłem i zeskoczyłem z dachu z Scarlet w ramionach. W trakcie lotu nie odezwała się ani na moment, ale za to poczułem jak jej paznokcie boleśnie wbijają mi się w skórę. Rozwinąłem skrzydła i jakiś metr nad ziemią wzbiłem się w powietrze. Dopiero teraz dziewczyna zaczęła drzeć się w niebo głosy, ale chyba z radości. Wydaje mi się, że nigdy nie leciała. Dolecieliśmy do sadu gdzie delikatnie wylądowałem na ziemi, a przynajmniej Scarlet. Ja zaczepiłem czubkiem podeszwy glana o kamyk i wpadłem do stawu. Wynurzyłem się powoli i nigdzie jej nie widziałem. Ogarnął mnie strach. Wyskoczyłem z wody, ale znów się o coś potknąłem i upadłem na placka. To była Scarlet która krztusiła się ze śmiechu.
-O, kurwa. Zajęte - usłyszałem z nienacka. Był to Nick trzymający za rękę na wpół rozebraną blondynkę. Ja i Scarlet spojrzeliśmy sobie w oczy i jeszcze raz się uśmialiśmy.
-Chciałaś skoczyć? Dlaczego? - spytałem. Stykaliśmy się czołami, ale ona bała się spojrzeć mi w oczy - Serio, ja też nie mam w życiu łatwo.
Sprawiała wrażenie zamurowanej. Nie wiedziała co powiedzieć.
-Nie rozumiesz... - szlochnęła ocierając krew z rozciętego nadgarstka.
-Rozumiem... - mruknąłem podwijając rękawy. Moje ręce były dosłownie pokiereszowane. Całe były pokryte brązowo cielistymi bliznami - Nie wiem czy ktoś cię może zrozumieć bardziej niż ja.
<Scarlet? Jakby co to nie wpisuj wyrazów dźwiękonaśladowczych Nicka ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz