- Jasne.- uśmiechnąłem się.
W końcu zjedliśmy i zapłaciłem za zamówienia. Wyszliśmy z lokalu i powędrowaliśmy nad jeziorko. Weszliśmy na mostek i Sonaya usiadła na nim. Popchnąłem ją nogą do wody i się zaśmiałem.
- Co tu robisz? - wyszła z wody cała mokra.
- No co? Nie można?- nadal się śmiałem jak opętany.- Tylko się nie fochaj. - zrobiłem dla zabawy minę zbitego psa, ale trudno mi było powstrzymać się od śmiechu.
< Sonaya? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz