Złapałam klucze i szybko otworzyłam celę. Podeszłam do mężczyzny, tyknęłam go lekko w ramię.
- CZEGO!? - warknął. Przyłożyłam mu pięścią prosto w twarz.
- Proszę nie krzyczeć, to nie jest jakaś wiocha, że można się tak wydzierać - powiedziałam.
- Ty... Ty... Kolejna odważna się znalazła, co? - wytarł krew z wargi i podszedł do mnie, już miał mi się odwdzięczyć za cios, gdy wbiłam w jego brzuch sztylet. Zachwiał się.
- Możecie sobie uciekać, ale i tak się stąd nie wydostaniecie. To miejsce to istny labirynt... - wyjąkał, po czym padł martwy na ziemię.
- Nie ma takiej pułapki, z której demon by się nie wydostał - odrzekłam.
<Rosco?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz