- Nigdzie nie idziesz. - powiedziałem pewnie.
- Ale przeze mnie jesteś smutny...- powtórzyła i odróciła się plecami do mnie.
Złapałem ją za rękę i szybko przyciagnąłem do siebie. Nie chciałem, by odchodziła.
- Ale...
- Nie ma żadnych, ale. Nie dam ci odejść - oznajmiłem poważnie i popatrzyłem jej głęboko w oczy. Nadal miała chłopaka, ale pogodziłem się z tym. Ważne, że będę miał ją przy sobie.
<Sonaya?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz