piątek, 28 listopada 2014

Od Aithne cd. opowiadania Michael'a

Zagłębiałam się coraz głębiej w las z Michael'em u boku, chłonąc wilgotny, chłodny klimat. Czułam go. Las, w sensie. Odczuwałam wszystko, co mnie otacza, każde stworzenie, każde drzewo. Miałam poczucie, że jestem częścią otaczającego mnie świata. I czułam się tu najlepiej, najbezpieczniej.
Wirowałam pośród drzew, zupełnie zapominając o obecności znajomego. Ludzie mówili, że jestem szalona. Nadal to mówią. Ale kogo by to obchodziło? Ja jestem sobą. Niezrównoważoną psychicznie, czasem odrobinę sarkastyczną sobą.
- Aithne. - warknął, gdy podczas jednego z obrotów trzepnęłam go ręką w pysk.
- Wybacz, stary! Wiesz, że nie chciałam! - zakryłam ręką usta, otwierając szeroko oczy i rozejrzałam się dookoła. Odetchnęłam głęboko. Wyczuwałam wodę. Jakiś zbiornik, z dziesięć metrów przed nami. Wskoczyłam na najbliższe drzewo i zaczęłam się wspinać.
- Co Ty, do diabła...
- Ćśśśśś... - uciszyłam go i zachłysnęłam się na widok tego, co mogłam ujrzeć z czubka drzewa.

< Michael? Co to było? Coś pozytywnego, czy wręcz przeciwnie? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz