- Ogólnie nie mogę żyć bez czekolady. – powiedziałam odsuwając talerzyk – I to jest dziwne – jeszcze nigdy się od niej nie pochorowałam.
Liam zaśmiał się.
- Musiała ci się wytworzyć jakaś odporność czekoladowa!
Zapłaciliśmy i wyszliśmy z kawiarni. Ale tam znowu były te typy. Trzymali za ramię jakąś dziewczynę.
- Liam trzymaj mnie… - szepnęłam ze zgrozą. Wyjęłam srebrny nóż i rzuciłam w jednego z nich. Trafił prosto w ramię. Szkarłatna krew popłynęła rozległym wodospadem. Mężczyzna krzyknął i spojrzał na mnie z wściekłością.
- Nie skrzywdzisz więcej aniołów Eskadorze! – warknęłam. Moje oczy zabłysły czerwienią, a skrzydła zaczęły przybierać czarny odcień. Wyjęłam zza pasa katanę i ruszyłam na wodza.
(Liam?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz